Witajcie w grudniowym artykule z serii Dr Amp! Tym razem zajmiemy się kolejną analizą efektu – na warsztat bierzemy efekt delay. Sprawdźmy, czym jest efekt delay i jak on właściwie działa.
Delay to z języka angielskiego „opóźnienie”. Towarzyszy ono nam właściwie w każdym codziennym życiu i mowa tu nie tylko o opóźnianiu się pociągu. Kwestia opóźnienia w akustyce wygląda tak: my mówimy, a za jakiś czas nasz głos wraca do naszego ucha wcześniej odbity od jakiejś przeszkody. Czyli delay to nic innego jak występujące w naturze echo. Na parametry echa wpływa wiele czynników: odległość od przeszkody odbijającej, propagacja tego podłoża odbijającego (pochłanianie dźwięków), a także wilgotność powietrza – bądź co bądź powietrze jest głównym nośnikiem fali akustycznej. Gitarzyści natomiast w małej kostce efektowej mają coś, co nazywamy delayem, co ma jak najpełniej odzwierciedlić efekt echa występujący w naturze.
Podstawą urządzenia jest linia opóźniająca, która jest zrealizowana na wiele sposobów. Pierwszym i najbardziej kultowym rozwiązaniem jest opóźnienie zrealizowane na… taśmie magnetycznej. Takie właśnie były początki układów delay/echo. Następnie w dobie rozwoju technologii zaczęto wytwarzać układy linii opóźniających realizowanych na elementach dyskretnych w postaci układów scalonych. Przykładem takiego urządzenia jest układ MN3101, który stworzono z 1024 przełączanych tranzystorów, dających opóźnienie rzędu 30–50 ms. Kolejnym etapem było wytworzenie linii opóźniających w technologii cyfrowej, co pozwoliło uzyskać czas rzędu 20–500 ms z jednej takiej linii. Takim układem o cyfrowym sercu jest słynny układ PT2399 – obecnie już kultowy ze względu na mnogość w zastosowaniu: od układów reverbu po układy delay i chorus.
Ostatecznie układy cyfrowe zostały częściowo zepchnięte przez procesory DSP korzystające z pamięci i mogące zrobić z sygnałem wszystko, co tylko w nich zaprogramujemy. I tak powstały urządzenia dające wielkie spectrum możliwości do kreowania delaya.
Jak to działa?
Czas, by dowiedzieć się, co się dzieje w takim układzie. Sygnał gitary wchodzi do naszego urządzenia, gdzie następnie jest rozdzielany na dwa tory. Pierwszy tor idzie bezpośrednio na wyjście, natomiast drugi po odpowiedniej obróbce częstotliwościowej ( filtry górnoprzepustowe i dolnoprzepustowe) trafia na element zapisujący (tym elementem może być głowica magnetofonowa lub też pamięć w układzie cyfrowym). Długość czasu danego zapisu zależy w przypadku echa taśmowego od odległości głowicy zapisującej do odtwarzającej, natomiast w układzie cyfrowym wyznaczana jest prędkością oscylacji generatora VCO (czy generatora sterowanego napięciem). Następnie treść zostaje odtworzona (głowicą z taśmy lub z komórki pamięci) i podana na wyjście poprzez potencjometr mix. Sygnał ten jest opóźniony o zadany wcześniej czas. W ten sposób na wyjściu uzyskujemy efekt, gdzie słyszymy dźwięk podstawowy, a po określonym czasie dźwięk opóźniony. Żeby jednak delay brzmiał pełniej, nie wystarczy jednorazowo opóźnić sygnał. Tu z pomocą przychodzi sprzężenie zwrotne – i tak z wyjścia linii opóźniającej sygnał częściowo wraca na swoje wejście (parametr określany jako feedback). Od wartości powracającego sygnału zależy, jak długo będą następować odbicia. Efekt brzmi wtedy naturalniej, a dzięki temu, że na wyjściu mamy sygnał już lekko stłumiony częstotliwościowo, to następne odbicia będą jeszcze ciemniejsze, co da wrażenie oddalającego się dźwięku. Jeśli w pewnym momencie sygnał z wyjścia (przez potencjometr repeats) będzie dostatecznie duży, nastąpi tzw. efekt endless, gdzie powtórzeniom nie będzie końca. To ciekawy efekt, jednak trzeba go kontrolować, by układ nie zaczął sam siebie gonić i przesterowywać w znacznym stopniu.
Tak pokrótce można opisać zasadę działania delaya. Majsterkowiczom polecam poszukać schematów z wykorzystaniem układu PT2399 – odnajdziecie je bez problemu w Internecie i wykonacie samemu.
Do przeczytania w kolejnym artykule z serii Dr. Amp!