Metallica jest chyba pierwszym zespołem w historii, który z subkultury, jaką była metalowa brać trzydzieści lat temu, wyrósł na obiekt tak wielkiej masowej fascynacji. Wielu prawdziwych fanów ma za złe liderom kwartetu wycieczki w stronę popu i odejście od głównego nur tu, jak miało to miejsce w przypadk u zaskakującego albumu „Load”.
Płyta „Death Magnetic” z 2008 roku udowodniła dobitnie, że panowie pamiętają o swoich korzeniach. Natomiast najnowszy, jeszcze ciepły album „Lulu” jest wspólnym dziełem zespołu Metallica i… Lou Reeda!
W chwili pisania tego artykułu możliwe było jedynie odsłuchanie utworu „The View”, premierę całego albumu wyznaczono na 31 października. To, co można usłyszeć, brzmi jak połączenie klasycznych brzmień zespołu Metallica i klasycznego Lou Reeda. Najbardziej rozpoznawalne brzmienia i riffy gitar, przypominające „Master of Puppets”, połączone z głosem Lou Reeda przywodzącym na myśl również charakterystyczne, pierwsze płyty artysty. Bez wątpienia zapowiada się ciekawie! Kirk Hammett mówi o sobie: „Bardzo krótko mogę nad czymś skupić uwagę, dlatego zawsze mam takie odczucie, że muszę iść do przodu, próbować nowych rozwiązań, próbując przy tym rzeczy, które są dla mnie ekscytujące, a zarazem są wyzwaniem”. To stwierdzenie tłumaczy poniekąd, skąd biorą się takie pomysły jak wspólny projekt Lou Reeda z Metalliką. Hammett, oprócz rzecz jasna muzyki, interesuje się mnóstwem różnych rzeczy, jak historią starożytną i archeologią, samochodami, kolekcjonowaniem horrorów, gotowaniem etc. Być może nieraz odciągają go one od ćwiczenia na instrumencie, ale często każdy dobrze spożytkowany czas w życiu artysty owocuje ciekawymi projektami muzycznymi. Metallica posiada w tej chwili wysoki status artystyczny i finansowy, który pozwala zespołowi realizować różne pomysły bez konieczności liczenia się z opinią koncernów płytowych. Z pewnością póki będą grać w zgodzie z sobą, dotąd ich muzyka będzie autentyczna i na pewno będzie się podobać.
W przypadku „Death Magnetic” brzmienie Hammetta nieco się zmieniło. Zmiana dotyczyła bardziej korekcji niż samego sprzętu. Dotychczasowe ustawienie ograniczało środkową część pasma (charakterystyczne scoop). Hammet dodał więcej środka w brzmieniu przesterowanym, bo – jak sam mówi – chciał poczuć, jak ziemia się trzęsie za każdym razem, kiedy uderza akord. Jest totalnie zakręcony na punkcie vintage’owego sprzętu, ale pomimo że marzeniem byłoby wykorzystanie wszystkich gitar i wzmacniaczy, swoje wybory zawsze mocno ogranicza, aby nie komplikować pracy. Poza tym stary sprzęt nie zawsze bywa odpowiedni w kontekście brzmieniowym danej muzyki.