Głośna premiera od TC Electronic to aż trzynaście nowych efektów podłogowych, które spełnią podstawowe potrzeby gitarzystów niezależnie od reprezentowanego stylu muzycznego, a przy tym będą osiągalne dla każdego i na tyle dobre jakościowo, by zadowolić nie tylko nowicjuszy, ale i doświadczonych smakoszy gitarowego brzmienia. Niemożliwe? Sprawdźmy, jak Duńczykom udało się wywiązać z tych założeń.
Seria nowych efektów TC Electronic reklamowana jest hasłem „Smorgasbord of tones”. Smorgasbord to po duńsku „szwedzki stół”, mamy tu więc do czynienia po prostu z otwartym bufetem brzmień, z którego możemy dowolnie dobierać smaki wedle gustu i ochoty. Przenośnia tym bardziej trafna, że w naszym języku podłogowe kostki efektowe nazywa się potocznie „kanapkami”. I tym bardziej możliwa do zrealizowania, że każdy z modeli oferowany jest niezależnie od funkcji dokładnie w tej samej cenie, która w Polsce plasuje się w okolicach 200 zł! OK, nieraz mieliśmy już do czynienia z niedrogimi efektami gitarowymi, których zalew potrafi ostatnio przyprawić o zawrót głowy nawet wytrawnego znawcę tematu. Czy jednak coś, co jest tak tanie, może być dobre? Zaraz się przekonamy, ale ponieważ nie sposób przedstawić wszystkich trzynastu kostek w jednym, umiarkowanej długości teście, podzieliliśmy tę gromadkę na dwie części. W pierwszej kolejności prezentujemy ich „mniejszą połowę”, w skład której wchodzą dwa efekty kształtujące dynamikę sygnału oraz cztery przestery.
Cechy wspólne
Wszystkie kostki zostały ujednolicone pod względem wymiarów i ogólnego designu obudowy, która swoją budową robi bardzo pozytywne wrażenie zarówno jeśli chodzi o estetykę, jak i solidność. W porównaniu z większością konkurencji w tej półce cenowej, nowe „zabawki” od TC wyglądają wręcz zawodowo oraz odznaczają się budzącą zaufanie wagą. Może to więc wcale nie takie zabawki..?
Wszystkie modele mają po jednym wejściu i wyjściu jack umieszczonym w górnej ściance obudowy wraz z gniazdem do podłączenia standardowego zasilacza sieciowego (9 V, 100 mA). Mogą być również zasilane baterią 9 V, ale by ją podłączyć, musimy odkręcić cztery śrubki i otworzyć obudowę. Cechą wspólną jest także true bypass.
Poszczególne modele różnią się oczywiście układem i funkcjami potencjometrów oraz kolorami i nazwami, w każdym wypadku stylizowanymi na inne logo, co w dobie popularności wyrobów „kraftowych” jest jak najbardziej na czasie i przydaje tym urządzeniom indywidualnego charakteru.
Rush Booster
Co szczególnego może być w efekcie, którego jedynym zadaniem i umiejętnością jest podnoszenie poziomu sygnału? Zwykle bywałem sceptyczny co do potrzeby stosowania oddzielnych boosterów i nie doceniałem należycie ich roli w kreowaniu brzmienia – aż do teraz! W minimalnych ustawieniach gałki volume ten mały koleżka bardzo wdzięcznie podbije nam głośność czystego brzmienia, nie brudząc go zanadto, lecz lekko pogrubiając i wydobywając tonalną esencję naszej gitary; im dalej go rozkręcimy, tym mocniej dociśnie on lampy wzmacniacza, uzyskując z nich najbardziej naturalny, korzenny przester o rewelacyjnej dynamice. Rush Booster to idealne i naturalne uzupełnienie minimalistycznego setupu gitara–piec w gatunkach takich jak jazz, blues i rock. Puryści będą zadowoleni.
Forcefield Compressor
Bardzo proste w obsłudze narzędzie do przemyślanego kreowania dynamiki sygnału. Mamy tu trzy gałki, z czego tylko dwie odpowiadają za parametry samego kompresora (sustain i attack), więc nie ma ryzyka, że nie poradzimy sobie z takim sterowaniem. Wystarczy ustalić, czy chcemy dłuższe czy krótsze wybrzmienie oraz ostrzejszy czy bardziej złagodzony początek dźwięku i gotowe! Trzecim potencjometrem (volume) dokonamy odpowiedniej kompensacji głośności – w założeniu powinna ona być równa poziomowi podstawowemu z wyłączonym efektem, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by przy tej okazji także bardziej wyszczególnić gitarę na tle innych instrumentów. Forcefield Compressor doskonale sprawdza się do wszelkiego rodzaju para-akustycznych zagrywek na brzmieniach czystych, a w połączeniu np. z boosterem lub przesterem (z pieca czy też z innej kostki) wspaniale wyciąga solowe dźwięki aż do granicy sprzężenia zwrotnego – i tylko od nas zależy, czy i w jakim stylu przekroczymy tę granicę.
Cinders Overdrive
Nie chciałbym wyrokować zbyt pochopnie, ale to może być nowy standard i – dosłownie! – evergreen w dziedzinie uniwersalnych efektów overdrive. Trochę TS, trochę Klon… miękki, ciepły, gładki, elastyczny, otwarty, naturalny, choć nie transparentny, ze świetną reakcją na artykulację. Ma wszelkie cechy i predyspozycje, by podbić serca gitarzystów najróżniejszych stylów, od southern rocka po jazz-fusion. Ma jeden, określony charakter, regulowany oczywiście do pewnego stopnia, ale wyczuwalny we wszystkich ustawieniach. Przeważnie jawi się on jako niegroźny i spolegliwy, finezyjnie dopasowujący się do stylu gry, ale w ostatniej ćwiartce skali potencjometru overdrive czeka nas ukryty drapieżnik, z którego pomocą zagramy naprawdę ogniste sola i mięsiste riffy. Cinders Overdrive to chyba mój osobisty faworyt spośród całej testowanej tu szóstki, choć wybór nie jest łatwy…
Rusty Fuzz
O ile stare radio lub zepsuty głośnik może brzmieć muzykalnie, to Rusty Fuzz jest najlepszym ucieleśnieniem tego zjawiska. Z niespodziewaną dozą autentyzmu przywołuje dźwięki jako żywo wyciągnięte z nagrań złotej ery rock and rolla, ale pozwala nam też pójść nieco dalej i wykorzystać je w nowoczesnych wydaniach gatunkowych w postaci brudnego stoner rocka czy na wpół elektronicznego space funku. Wszystko to jednak z zachowaniem oldschoolowej duszy lat sześćdziesiątych i namacalnej wręcz faktury zniekształceń. Rusty Fuzz i Cinders Overdrive to taka doskonale dobrana vintage’owa para do brzmień powszednich i zadań specjalnych.
Grand Magus Distortion
Całkiem słusznie zakładamy, że Grand Magus ma do zaoferowania znacznie więcej przesteru niż Cinders Overdrive, ale w pewnych ustawieniach potrafi go nawet nieźle imitować; z tym zastrzeżeniem, że to, co w Cinders znajduje się w maksymalnym położeniu gałki overdrive, tutaj mieści się w pierwszej połowie skali wzmocnienia/zniekształcenia sygnału. Dalej przester jest ostrzejszy i gęstszy, a i kompresja sygnału większa, co sprzyja szybszym partiom solowym i agresywniejszej grze rytmicznej. Niemniej wciąż pod spodem czuć analogowy klimat i pewną organiczną miękkość kształtowania się dźwięku. To dobra propozycja dla rockmanów z krwi i kości, którzy nie lubią ryzykować, że będą mieli zbyt mało gainu.
Fangs Metal Distortion
To już zupełnie inne zwierzę i najtwardszy zawodnik z całej gromadki, a jego nazwa mówi w zasadzie wszystko. Jeśli to co grasz lub chcesz grać zawiera w swojej nazwie lub chociażby pośrednio związane jest ze słowem „metal”, to może być efekt dla ciebie. Mocną stroną Fangs Metal Distortion (oprócz samego przesteru, którego tutaj jest „w opór”) są trzy przełączane tryby brzmienia o bardzo różnej charakterystyce: raw – mocno wypchnięty do przodu środek (momentami brzmi jak kaczka ustawiona na stałe w jednym punkcie filtra) dający wrzaskliwe brzmienie o punkowych korzeniach; fat – środkowe częstotliwości trzyma w ryzach, podkreślając za to mocniej dolne pasma, jest to najbardziej wyrównany i neutralny tryb, na którym ukręcimy sporą część typowych, metalowych brzmień; scoop – standardowy, popularny od drugiej połowy lat 90. patent z cofniętym środkiem pasma, a wzmocnieniem basu i góry (których w razie potrzeby można jeszcze dosypać potencjometrami), dla fanów Pantery i nie tylko. Przez tę wszechstronność Fangs Metal Distortion to jeden z lepszych i bezpieczniejszych wyborów w dziedzinie przesterów do szeroko pojętego metalu.
Podsumowanie
Czegoś takiego dawno nie było na gitarowym rynku, który – obfitujący w oferty jak nigdy dotąd – każe sobie płacić coraz więcej nawet za rozwiązania technologiczne znane od pół wieku, a więc dalekie od nowatorstwa. Tymczasem wraz z nowymi propozycjami TC Electronic dostajemy efekty znane, lubiane i najbardziej potrzebne każdemu gitarzyście w cenach wręcz nieprzyzwoicie przystępnych, a do tego z powiewem butikowej estetyki i przede wszystkim bardzo dobrej jakości, której nie powstydziłby się zawodowy muzyk. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że ta „parszywa trzynastka” to murowany bestseller.
Sprzęt dostarczył:
SoundTrade
tel. 48 22 632 02 85
Strona producenta: