Jeszcze dekadę temu tylko osoby bacznie śledzące rynek gitarowy znały markę Blackstar. Przez ten okres, dzięki świetnemu marketingowi i dobremu brzmieniu wzmacniaczy logo firmy Blackstar coraz częściej gości na dużych festiwalowych estradach. Nowa seria Blackstar Silverline to odpowiedź brytyjskich konstruktorów na modne obecnie komba modelowane. W zamyśle mamy więc kilka wzmacniaczy i efektów zamkniętych w jednej, niepozornej obudowie. Pojawiło się już kilka mniej lub bardziej udanych propozycji na rynku. Zobaczymy jak na ich tle wypada tytułowy model.
Do testu otrzymałem model Special – 50 watowego przedstawiciela rodziny Silverline. Po otwarciu kartonu doznałem miłego zaskoczenia. Estetyczny, szarozielony materiał pokrywający obudowę oraz przetkany srebrną nitką grill na ścianie frontowej budzą jak najlepsze skojarzenia. Szarak wizualnie nawiązuje do najlepszych wzorców retro – z panelem u góry i niewielkim logiem na srebrnej blaszce w lewym górnym rogu. Przewspaniale. W takiej obudowie zapewne musi być las lamp! Poniekąd tak jest, ale o tym za chwilę. W zasadzie moglibyśmy zakończyć test tutaj. Jest ładnie i nie chcę tego popsuć.
Budowa
Srebrne chasis Blackstar Silverline to nie tylko baza montażowa dla wszelakich regulatorów. Skrywa także procesor SHARC, odpowiadający za kreację brzmienia wzmacniaczy tej serii. Inżynierowie Blackstara trochę inaczej podeszli do tematu modelowania. Oprócz opcji wyboru jednego z sześciu preampów za pomocą gałki Voice (Clean warm, Clean bright, Crunch, Super crunch, OD 1 i OD 2 ), mamy możliwość przełączania brzmienia końcówek mocy opartych na różnych lampach. To właśnie ten „las lamp”, oczywiście wirtualnych. W praktyce obrotowy przełącznik Response pozwala dość mocno zmienić tembr każdego z preampów. Wybieramy między EL84, 6V6, EL34, KT66, 6L6, KT88. Kombinacji zatem bez liku. Obok wymienionych wyżej pokręteł na pokładzie mamy także inne regulatory. Gain i volume, dwupasmowy korektor z gałką ISF pozwalającą zmienić charakter „soundu” z British na American, pokrętła sekcji efektów – FX Type i Level oraz Master volume.
Uwagę zwracają podświetlane przyciski zlokalizowane pod potencjometrami. Manual, Bank, CH1,CH2,Ch3,CH4. Dzięki nim mamy możliwość wyboru trybu pracy wzmacniacza. Wartym wspomnienia jest fakt, że presety można zapisać aż w trzech warstwach. Przycisk Bank świeci w różnych kolorach sygnalizując poszczególne warstwy. Mamy więc aż 12 kanałowy wzmacniacz. To chyba więcej niż potrzeba w wielu przypadkach. Producent poleca przełącznik Fs 10 by kontrolować ten nafaszerowany bakaliami „torcik”. Wtedy ilość możliwych do zapisania ustawień wzrasta do 128, a to już prawdziwy zawrót głowy. W sekcji efektów przyciski Mod, Delay, Reverb i Tap wraz z gałkami Type i Level zapewniają pełną kontrolę nad ich brzmieniem. Panel uzupełniają gniazda Input, gniazdo footswitcha, wejście Mp3/ Line in oraz wyjście słuchawkowe. Combo ma budowę zamkniętą, a w środku znajduje się 12 calowy głośnik Celestion V type.
Filmik:
Wrażenia
Po włączeniu wzmacniacza wszystko miga i świeci. Przywykliśmy już do tego w przypadku komb modelowanych z procesorami efektów. Miałem obawy, że czar fajnego designu pryśnie gdy zagram pierwszy dźwięk. Tak się jednak nie stało. Wręcz przeciwnie. Z coraz większą ciekawością zagłębiałem się w brzmienia małego Silverline’a. Mnogość możliwości sprawiła, że czas spędzony z wzmacniaczem mijał baaardzo szybko. To prawdziwa bestia jeżeli o to chodzi. Sprawdzenie choćby wszystkich kombinacji preamp + końcówka to 36 opcji. Do tego efekty. Zawrót głowy. Jako minimalista dość szybko znalazłem moje ulubione ustawienia dla barw czystych, crunch i overdrive. W większości używałem symulacji końcówek mocy na lampach KT88 – ze względu na charakterystyczny środek oraz 6L6, która dodawała bardzo ładnej głębi i czytelności szczególnie preampowi OD2. Opisywanie poszczególnych rodzajów wirtualnych przedwzmacniaczy nie jest zasadne, ponieważ z jednej strony nazwa mówi sama za siebie, z drugiej strony przełącznik response odpowiedzialny za zmianę symulacji końcówki mocy ma tak duży wpływ na brzmienie, ze trzeba by opisywać każdy zestaw oddzielnie. Najlepiej posłuchać próbek na kanale Top Guitar, by usłyszeć o czym mówię. Możliwości są przeogromne i jestem pewien, że każdy znajdzie w tym gąszczu te trzy czy cztery ulubione, które będą dobrą bazą do dalszej eksploracji możliwości „szaraka”. Efekty zastosowane w piecu Silverline są dobrze dobrane. Klasyczne, najpopularniejsze ich rodzaje w większości przypadków powinny zaspokoić potrzeby gitarzystów. Pewnym mankamentem dla prawdziwych marud jest brak pętli efektów. Nie będą mogli wpiąć swych ulubionych kostek za preampem. Jako konstrukcja „all in one” Silverline moim zdaniem broni się dzielnie. Głośnik użyty w „szaraku” nie daje pretekstu do narzekania. Piecyk nie zatyka się przy głośnościach zbliżonych do maksimum. Wysokie częstotliwości nie są natarczywe i zgrzytające. Ilość dołu także wypada zadowalająco. Dla mnie moc 50 W jest wystarczająca, ale podejrzewam, że ekstremiści mogliby poczuć niedosyt. Im polecam większe, stuwatowe wersje wzmacniaczy nowej serii firmy Blackstar. Bardzo użyteczną opcją dla cierpiących na bezsenność jest dobrze brzmiące wyjście słuchawkowe z symulacją głośnika i wejście liniowe. Szeroka już gama możliwości jest jeszcze powiększona o opcję edycji presetów i bezpośredniego cyfrowego nagrywania i reampingu. Wystarczy podłączyć kombo do komputera poprzez znajdujące się na panelu gniazdo usb i działać, używając oprogramowania Insider dostępnego na stronie producenta.
Podsumowanie
Silverline to mały i poręczny piec, który zawiera w sobie wszystkie podstawowe efekty. Idealne rozwiązanie na klubowe koncerty, jamm sessions czy do grania w domu. Osobiście brakuje mi w tym modelu wyjścia liniowego duży jack. Mały jack to wtyczka raczej rzadko obsługiwana w warunkach koncertowych. Silverline Special jest zdecydowanie propozycją wartą rozwagi. Ciekawy design w stylu retro oraz bardzo dobre brzmienie to niewątpliwie atuty tej konstrukcji. Nowa seria Blackstara to twardy orzech do zgryzienia dla konkurencji w tej klasie.