The Ram’s Head Big Muff Pi, znany poprzednio jako V2 Big Muff, to kolejny Święty Graal przywrócony do powszechnego obiegu.
Kontynuujemy zatem tradycję wskrzeszania Big Muff w różnych wcieleniach. Z tego co pamiętam, to w 2017 roku pojawiła się kostka Green Russian Big Muff Reissue, później EHX wydała Op-Amp Big Muff Pi Reissue, oparty na modelu z lat 70. (znanym choćby z „Siamese Dream” Smashing Pumpkins), a w 2018 roku pojawiła się kostka Triangle Big Muff, wzorowana na pierwszej wersji Big Muff z 1969 roku. W zeszłym roku Electro-Harmonix ogłosił kolejną reedycję, zapowiadając „wierną reprodukcję bardzo pożądanego Big Muff Violet Ram z 1973 roku”. Sama obudowa pozostała jak widać prosta do bólu – to kawał wygładzonej blachy, a w środku ukryty skarb! Najlepiej by było, gdybyśmy włączyli sobie teraz solo Davida Gilmoure’a z utworu „Comfortably Numb”. Tak, tak, to właśnie ten efekt (plus wzmak Hiwatt plus Yamaha RA-200 rotating speaker) daje olśniewające brzmienie w tym kawałku. David Gilmour zaczął używać Big Muff około 1976 r. wraz z początkiem nagrań płyty „Animals”. Było to naturalne przejście od bardziej przesterowanego brzmienia germanowego Fuzz Face’a i od jeszcze bardziej agresywnego krzemowego Fuzz Face’a. W przeciwieństwie do dużego chassis oryginału, Ram’s Head Big Muff Pi Reissue mieści się w obudowie rozmiaru Nano, co jest oczywistym ukłonem w stronę planowania pedalboardu.
Nowy model zawiera również kilka nowoczesnych udogodnień, takich jak dioda LED, możliwość podłączenia do 9-woltowego zasilacza oraz nieodzowny tru bypass. Wszyscy przyznają, że Mike Matthews ponownie uchwycił istotę i charakter oryginalnego modelu, dodając mu siły sygnału i nieco sustainu będącego wynikiem nasycenia sygnału uroczymi zniekształceniami. Trzy potencjometry w postacie volume, sustain oraz tone odpowiedzialne są odpowiednio za głośność sygnału na wyjściu instrumentalnym jack, nasycenie przesterem i barwę dźwięków. Tak było 45 lat temu i tak jest teraz, ta kontrola musi wystarczyć i wystarcza! Jest to jeden z piękniej grających, oldschoolowych przesterów jakie słyszałem. Gra sam z siebie i naprawdę niczego więcej mu nie trzeba, wystarczy dobre wiosło i dobry wzmak, by przenieść się do krainy rocka lat 70. Nie zagramy na nim siarczystych, djentowych riffów, ale za to lejące się, melodyjne sola zyskają na stylowości.
PRODUCENT: https://www.ehx.com/