Może to i mało istotne, ale czy pamiętacie, że Les Paul w latach 40. pracował dla firmy Epiphone, zanim jeszcze związał się z Gibsonem? To on wydzwaniał do szefów Gibsona, gdy pod koniec lat 50. z Epiphone’em nie było najlepiej, i to on namówił swojego kolegę, Teda McCarthy’ego (ówczesnego szefa Gibsona) na przyjęcie Epiphone’a pod swoje skrzydła, co okazało się z czasem doskonałym rozwiązaniem dla obydwu stron. Model Les Paul Studio pojawił się oczywiście najpierw jako Gibson i na początku lat 80. od razu zyskał sławę jednego z tych uniwersalnych modeli, który zachowując wszystkie podstawowe cechy epiphone’owskiego solid body, stał się wiosłem osiągalnym dla każdego szarego zjadacza chleba z amerykańskiej middle class. Tak, jest to wiosło budżetowe, ale fabryka z Kalamazoo nadała temu określeniu nową jakość, tym razem bowiem nie wiązało się to z potanianiem kosztem jakości wykonania czy brzmienia.
- Epiphone Les Paul Zakk Wylde – test gitary elektrycznej
- Gitara elektryczna Epiphone Les Paul: legenda o wielu twarzach
- 10 gitar akustycznych do 500 złotych doskonałych na start
Różnice w brzmieniu pomiędzy seriami Studio i np. Standard (o tych samych przetwornikach i drewnie) były tak subtelne, że nie warto było o nich dyskutować. Patent polegał po prostu na pozbyciu się zdobniczych i estetycznych detali, pozostawiając tylko to, co istotne dla brzmienia i komfortu gry. Nazwa Studio okazała się trafna, na tej gitarze niejedna gwiazda nagrała niejeden studyjny album i zagrała niejeden koncert. Do zdeklarowanych użytkowników Epiphone’a serii Studio należy jednak również Paul Landers z Rammstein, który paradoksalnie daje jedne z najlepszych show z tym pozornie zwykłym i nieatrakcyjnym wiosłem. Myliłby się znowu ten, kto sądziłby, że Epiphone Les Paul Studio to jedno i to samo wiosło w kilku kolorach.
Designerzy potrafili zadziwić również tym „szarakiem”, wypuszczając np. w 1996 roku model Gibson Les Paul Studio Limited Edition Gem Series Topaz, który jak na budżetówkę był dość ekskluzywny… W 2004 roku zdecydowano się na drobny kosmetyczny retusz wiosła, polegający na minimalnie cieńszym i przez to lżejszym korpusie oraz humbuckerach open-coil (bez puszki). Dzisiaj dzięki możliwości redukcji kosztów produkcji, mamy niebywały przykład dostępności prawdziwego kawałka gitarowej historii za śmieszne pieniądze, które każdy niemal licealista jest, jak sądzę, w stanie odłożyć w kilka miesięcy.
Budowa gitary elektrycznej Epiphone Les Paul Studio AW
[quote_box_right]Dzięki dalekowschodniej produkcji mamy niebywały przykład dostępności prawdziwego kawałka gitarowej historii za śmieszne pieniądze, które każdy niemal licealista jest, jak sądzę, w stanie odłożyć w kilka miesięcy.[/quote_box_right]
Pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu na potrzeby teledysku pomagałem mojemu koledze gitarzyście oklejać czarnego Les Paul Studio białą okleiną. Teraz, jak widać na zdjęciach, nie byłoby to już potrzebne – AW oznacza Arctic White. Jest to śnieżnobiała powłoka lakieru nitrocelulozowego, który nawet nie zamierza się wsychać w korpus, co świadczy o doskonałym jego przygotowaniu i wysezonowaniu.
Pod tą ciekawą powierzchownością kryje się to, co miłośnicy Les Pauli lubią najbardziej – mahoniowy korpus z rzeźbionym wierzchem połączono precyzyjnym, ręcznym klejeniem z mahoniową szyjką, co od ponad półwiecza determinuje wyjątkowe brzmienie, nasycone sustainem i z rozpoznawalną barwą. Jak wszystkie Epiphone’y Les Paul nasz model posiada główkę odchyloną o 14 stopni od osi szyki dla większego nacisku strun na siodełko i intensywniejszego rezonansu całej gitary. Nakładkę na jednoczęściową szyjkę wykonano z drzewa palisandrowego, na które nabito 21 progów medium – jumbo. Skala Les Pauli to zawsze 24,75 cala, a mostek to niezmiennie od ponad 50 lat dwuczęściowy tune-o-matic stop bar, umożliwiający regulację punktu podporu struny w dwóch osiach (akcja i menzura). Cały osprzęt jest metalowy, a wszystkie styki, switche i sprężynki dociskowe wykonane są ze specjalnie dobranego stopu stali, zapewniającego odporność na korozję oraz długą i niezawodną pracę w każdych warunkach. Wliczyć do tego można również sprawdzone klucze Grover, chodzące płynnie i strojące precyzyjnie (struny oczywiście nie blokują się w siodełku).
Za elektroniką stoją dwa przetworniki Humbucker Alnico Classic z odkrytymi cewkami. Żeby nie było – te pozornie zwykłe pickupy to staranna i precyzyjna robota, na którą składa się m.in. podwójna woskowa kąpiel próżniowa zapewniająca bezszumowość i brak efektu mikrofonowania oraz najwyższa jakość części przetwornika jak magnesy, śruby czy elementy z tworzywa ABS. Pasywna korekcja brzmienia każdej przystawki oraz ich osobna regulacja głośności to dla użytkowników instrumentów gibsonopodobnych rzecz oczywista jak mróz na biegunie północnym. Sprawdźmy zatem, jakie możliwości zamrożone są w tym wiośle.
Brzmienie gitary elektrycznej Epiphone Les Paul Studio AW
[quote_box_right]Nasz śnieżny Les Paul to… wyjątkowy słodziak. Wprost przeciwnie do arktycznych kolorów proponuje on niebywale miękkie, ciepłe i głębokie brzmienie. To jakby kwintesencja zestawienia klejonej mahoniowej konstrukcji z dwoma pasywnymi humbuckerami wzbogacona o nutkę romantyzmu Andrew Latimera z Camel[/quote_box_right]
Nasz śnieżny Les Paul to… wyjątkowy słodziak. Wprost przeciwnie do arktycznych kolorów proponuje on niebywale miękkie, ciepłe i głębokie brzmienie. To jakby kwintesencja zestawienia klejonej mahoniowej konstrukcji z dwoma pasywnymi humbuckerami wzbogacona o nutkę romantyzmu Andrew Latimera z Camel. Przy potach Tone skręconych w kierunku „ciemności” mamy niebywały wręcz przykład gładkiego, miękkiego i mrocznego soundu, który sprawdziłby się w onirycznych i kameralnych formach ballady czy jazzu. Gdy z Tone jesteśmy mniej więcej na środku, to jakby ktoś zdjął koc z głośnika – jest już całkiem jasno, ale ze świetną proporcją pomiędzy poszczególnymi pasmami.
Tutaj wychodzi wielkość idei serii Epiphone Les Paul Studio, ponieważ mamy dokładnie to brzmienie, jakiego oczekujemy od Les Pauli – precyzyjne, tonalne, bliskie i subtelnie nasycone naturalnymi, przyjaznymi dla ucha alikwotami. Jeśli zechcemy natomiast wszystkie regulatory ustawić w pozycji maksymalnej w prawo, otrzymamy brzmienie „solowe”, czyli zaproszenie do zaprezentowania jakiejś atrakcyjnej solówki czy funkowego podkładu w stylu Doobie Brothers czy Nile Rodgersa z Chic. Nawet na przetworniku mostkowym nie ma tu jednak nadmiaru brzmienia nosowego czy jakiegoś brzydkiego wysokiego środka – cały czas odczuwalną dominantą jest naturalnie lespaulowskie sfumato, które dowolnie nasycamy rockowym „mięchem”.
Po podłączeniu pierwszego z brzegu przesteru, jakim była akurat FuzzFace Dunlopa (sygnatura Erica Johnsona), nasz gorący arktyczny przybysz pokazał pazurki. Choć sam przester gra baaardzo oldschoolowo, by nie powiedzieć passe, to Epiphone tchnął w niego sporo życia, dodając harmonicznych, odpowiedzialnych za głębię i szerokość spektrum. Już wiem, że to z tym wiosłem śmiało powalczyć można w heavyrockowych klimatach, a zarówno zwarte, gęste riffy, jak i lejące się solówki nie są mu straszne.
Nie muszę chyba wspominać, że znakomicie zachowuje się również z wszelkimi flangerami, phaserami czy tym bardziej kaczkami. Nie mógłbym tego wiosła nie podłączyć do laptopa i nie sprawdzić, jak faktycznie spisuje się ono w miksie rockowego zespołu. Cóż, niespodzianki nie było – w połączeniu z aplikacją e-Band firmy Boss sound okazał się idealnie czysty i tonalny, czyli taki, jaki właśnie powinien być.
Ogólna ocena testu gitary elektrycznej Epiphone Les Paul Studio AW
[quote_box_center]Cały osprzęt jest metalowy, a wszystkie styki, switche i sprężynki dociskowe wykonane są ze specjalnie dobranego stopu stali, zapewniającego odporność na korozję oraz długą i niezawodną pracę w każdych warunkach.[/quote_box_center]
Uniwersalność tego instrumentu polega nie tylko na jego maksymalnej użyteczności i umiejętności dopasowania się do każdej niemal stylistyki i sytuacji muzycznej, ale również na jego obojętności, jeśli chodzi o wiek i zaawansowanie użytkowników. Epiphone Les Paul Studio AW jest idealnym wręcz wiosłem dla początkujących, dając im brzmienie, o jakim większość instrumentów w tej cenie może tylko pomarzyć. Wszystkie elementy mające wpływ na komfort gry również są poza dyskusją, a więc nie pozostaje Wam, Drodzy Czytelnicy, nic innego, jak udać się do jednego z salonów muzycznych i podjąć męską decyzję!