Framus ewidentnie posiadł tajemnicę, którą chełpiło się do tej pory kilku producentów gitar. Tajemnicę polegającą na budowie i produkcji gitar bez zbędnych fajerwerków technicznych i wizualnych, ale za to takich, na których można polegać jak na Zawiszy – w każdej sytuacji. Framus Panthera jest tego dobrym przykładem.
Cała linia Teambuilt Pro Series charakteryzuje się dobrze wysezonowanym drewnem użytym do budowy (od jednego do trzech lat w specjalnych, kontrolowanych warunkach), technologią IFT (Invisible Fretwork Technology), pozwalającą pewnie osadzić progi w podstrunnicy, czy ultraprecyzyjną obróbkę przygotowanymi do tego celu maszynami CNC. Dzięki temu wszystkiemu już od pierwszego kontaktu miałem przekonanie graniczące z pewnością, że z tym wiosłem nic złego nie może się przytrafić. Framus Panthera jest perfekcyjnie wyważony, zachwycająco wykończony, ale jest to robota dyskretna, nie rzucająca się w oczy tanim blichtrem. Jednocześnie w blasku scenicznych świateł wychodzi cały urok, kolor nabiera życia, lakier na wysoki połysk mruga co chwilę do publiczności odbijanymi świetlnymi blikami, a nienagannie położone na osprzęcie chromy połyskują, dopełniając obrazu klasy i elegancji. A niby takie „zwykłe” i proste wiosło!
Komfort
Skoro już wziąłem ją w dłonie, to nie mogłem nie wyczuć jej ciężaru. Około 3,5 kg wagi, przy zwartej konstrukcji i środku ciężkości gdzieś w okolicach pickupu neck, oznacza sporą wygodę i przyjemność z gry. Framus Panthera Pro leży na kolanach bez potrzeby podtrzymywania, a w przypadku naszej pozycji stojącej wisi, zachowując równowagę na dowolnej wysokości (zależnej od długości paska). Przekrój szyjki z podstrunnicą jest dość gruby, ale minimalnie inaczej wyprofilowany niż w gibsonach. W połączeniu z oszałamiającym wręcz wykończeniem podstrunnicy i progów (to istny majstersztyk – tak gładkich, przyjemnych i samogrających tych elementów gitary dawno już nie widziałem!) mamy ultraprzyjemną chwytnię, dającą wiele swobody i radości podczas gry. Technologii PLEK oraz tej wielkiej magicznej maszyny nie wymyślono na próżno – daje ona realne, namacalne rezultaty. Ostatnia sprawa to struny – Cleartone .010″–.046″. Miękkie i jaśniutkie w brzmieniu, pozwalają na swobodny bending w zakresie ponad jednego tonu, wracając dokładnie do stroju.
Budowa
Instrument jest relatywnie niewielki i choć menzura to 24,75″, bliżej mu na pewno do gabarytów gitar Music Man niż Fendera czy Gibsona. Z drugiej strony nie ma absolutnie żadnych odczuć, że to „wiosło dla młodych” – od pierwszego chwytu czuć pod palcami kawał solidnego instrumentu, z deski, na sucho wyczuwalny jest poprawny rezonans, a gdy podłączymy do prądu, to opad szczęki może być wielce prawdopodobny. Framus Panthera ma mahoniowy korpus połączony z mahoniowym gryfem konstrukcją set neck (klejenie). Na szyjkę nałożono zakładkę z palisandru (Dalbergia Latifolia), a podstrunnicę uzbrojono w dwadzieścia dwa standardowe, argentanowe progi medium. Tutaj zatrzymajmy się na małą dygresję. Wszyscy wiemy, że argentum to srebro i potocznie mówi się o srebrnych progach, czy też takich ze srebra niemieckiego. Otóż nie ma to nic wspólnego z prawdziwym srebrem, bo ten pierwiastek jest zbyt miękki, by stosować nawet jego domieszki. Zazwyczaj chodzi po prostu o progi niklowe, które składają się głównie z miedzi (ok. 80%), niklu (ok. 18%) oraz śladowej domieszki cynku, kadmu i ołowiu. Są one koloru srebrnego i stąd ich mylna dla niektórych nazwa. Drut niklowy na progi gitarowe jest obecnie najczęściej stosowany w przemyśle gitarowym i lutnictwie, bo łatwo go wpuszczać w podstrunnicę, łatwo nadać radius, a poza tym jest trwały, w miarę odporny na ścieranie i niezbyt kosztowny.
Wracamy do pantery. Gryf ma znaczniki w kształcie kropek, a chwytnia dwunastostopniowy radius. Osprzęt stanowią klucze Graph Tech Ratio Locking (blokowane), siodełko to Graph Tech Black Tusq XL, a mostek Tonepros Tune’o’matic. Elektronikę stanowią tu pasywne przetworniki Seymour Duncan SH-2n (neck) i SH-4 (bridge) oraz ich kontrolery w postaci potencjometrów volume, tone i przełącznika konfiguracji pickupów. Szyjka i korpus wykończone są w kolorze jak na zdjęciach oraz pokryte bezbarwnym lakierem na wysoki połysk. W zestawie otrzymujemy tradycyjnie już Framus User Kit Bag, a także Starline RockBag.
Brzmienie
Nie miałem okazji zmienić strun w tym instrumencie, dlatego nie wiem, na ile cienkie cleartony determinują słyszalny jasny, ale zwarty i konkretny ton. Jeśli to nie ich sprawka (ale drewna, sztywności i elektroniki), to pickupy Seymoura wyłapują i przetwarzają sygnał na dość rockową modłę. Można oczywiście delikatniej atakować struny i artykulacją uzyskać brzmienia do jazzu, soulu czy bluesa, ale wydaje mi się, że przetworniki w połączeniu z pozostałymi elementami instrumentu mającymi wpływ na brzmienie, kierują przeznaczenie pantery na rockowe, rockandrollowe lub popowe tory. Sound sprawia wrażenie nowoczesnego, takiego, który sprawdzi się w studiu nagrań właśnie przy wielkich popowych produkcjach. Jeśli chcemy zagłębić się w szczegóły, to muszę przyznać, że najwięcej zadowolenia przysporzył mi… pickup mostkowy. Nie spodziewałem się, że zostanę obdarowany taką ilością gitarowego „mięcha” i rockowej faktury podczas gry na kanale przesterowanym. Zazwyczaj przystawka bridge spełnia zadanie przy solówkach czy ciętych riffowych zagrywkach, a tu przetwornik SH4 grał jak natchniony, nie dawało się odczuć żadnej płaskości, żadnego przewalenia barwą jasną, czyli niemiłego uszom przejaskrawienia. Przetwornik przy gryfie wraz ze skręconym potencjometrem tone brzmi okrągło, ciepło, ale i dynamicznie – atak pozostaje tak samo wyraźny. To dźwięk idealny do wszelkich łagodniejszych gatunków. Potencjometr tone w całym zakresie swojego działania pozwala na użyteczne zdjęcie „góry” z dźwięku, a zatem ta jasność tonu łagodnie przeistacza się w łagodniejsze barwy. Oznacza to, że w każdym miejscu potencjometru i przy każdej z trzech opcji pracy pickupów mamy dźwięk, który ma mocne walory użytkowe.