Ideę wyjątkowych gitar akustycznych wprowadził w życie Alex Wang – lutnik, wizjoner i biznesmen. Pierwsze instrumenty tej marki powstały w 2008 roku, a zatem jest to przedsięwzięcie młode, zdecydowanie osadzone w technologicznych realiach XXI wieku.
Trzy lata zajęło firmie stworzenie odpowiednich maszyn, zaprojektowanie procesów produkcyjnych i skonstruowanie linii technologicznej, przy której ludzie byliby zdolni ze stuprocentową powtarzalnością tworzyć akustyczne arcydzieła. Nie ukrywam, że długo czekałem na moment, w którym będę mógł własnoręcznie doświadczyć obcowania z gitarami Mayson. Test zaczniemy od samego początku, czyli od momentu, w którym instrument pojawił się w moich rękach. Gitara dostarczana jest przez producenta w wysokiej jakości gigbagu z czarnej tkaniny. Od razu widać, że to opakowanie jest w stanie zagwarantować należyte bezpieczeństwo podczas transportu „tej jedynej”. Uwagę zwracają porządne metalowe zamki i gustowne logo Mayson wyszyte na klapie podwójnej kieszeni. Po rozpakowaniu ukazuje się nam niesamowicie schludnie wykonany instrument, w kształcie określanym przez producenta jako Mayson Marquis, będącym odpowiednikiem martinowskich dwóch zer lub taylorowskiej szesnastki. Kształt i obrys zostały jednak przetworzone, aby spełniać funkcje ergonomiczne oraz akustyczne. Gitara została pięknie wykończona na wysoki połysk, co doskonale uwydatnia rysunek palisandru, z jakiego wykonano boki i tył. Świerkowy lity top i mahoniową szyjkę gryfu opatrzono palisandrową podstrunnicą, palisandrowym wykończeniem główki oraz logo z macicy perłowej. Otwór rezonansowy otoczono piękną drewnianą inkrustacją, która dodaje naturalnego uroku gitarze. Całości dopełnia złoty osprzęt, w tym niklowane stroiki 372-AS produkcji Maysona. Ogólne wrażenie jak najbardziej pozytywne – całość komponuje się harmonijnie i daje nam pewność, że Mayson wie, jak zrobić ładną gitarę. No właśnie – ładną, ale czy dobrze grającą?
Wygoda
Wysoki standard wykończenia oraz precyzja, z jaką wykonane są detale, dają nam niesamowity wręcz komfort gry, natomiast cutaway umożliwia granie w wyższych pozycjach. A w tych gitara brzmi zaskakująco dobrze. Dobrany prawidłowo do grubości i profilu gryfu radius powoduje, że instrument jest czuły na artykulację i umożliwia granie każdą techniką. Menzura 645 mm, dwadzieścia progów wykonanych z niemieckiej białej miedzi – wszystko to sprawia, że instrument jest naprawdę dobrym narzędziem, zapewniającym komfort pracy oraz dającym pewność, że nas nie zawiedzie brzmieniowo.
Brzmienie
Pierwsze dźwięki zaskoczyły mnie bardzo ilością „góry”. Nie ukrywam, że spodziewałem się instrumentu bardziej wyrównanego w pasmie, ale okazało się to tylko pierwszym wrażeniem. Pomyślałem – dam tej ślicznotce czas, niech odpocznie po podróży i złapie oddech. Odstawiłem więc na godzinkę na statyw. Podejście drugie należało do udanych. Zagrałem na spokojnie, bez emocji biorąc gitarę i uderzając najzwyklejsze G dur. Okazało się, że gitara wręcz urzeka klarownością i donośnością dźwięku. Oczywiście górnych rejestrów jest tu dużo, ale dość sztywny dół i nieekspansywne środkowe rejestry sumują się w bardzo miłe dla ucha dźwięki.
Czas na prawdziwy test, czyli przestrojenie gitary w mój ulubiony strój – DADGAD. No i się zaczyna… Gitara, na którą nawinięto zestaw strun D’Addario, dostała nagle tyle dźwięku, że aż się zdziwiłem. Nie ukrywam, że było to zdziwienie z wszech miar miłe. Pojawił się bardzo miękki, przyjemny dla ucha dół, uzupełniany przez szkliste górne pasma. Mayson broni się przed konkurencją. Testowany model wyposażony był w pickup L.R. Baggs Anthem, będący klasą samą dla siebie, więc nie zaskoczę was, moi drodzy, informacją, że na kablu gitara odzywa się wręcz rewelacyjnie. Prosty preamp L.R. Baggs Anthem (tone, który miksuje sygnał z dwóch mikrofonów, volume, notch i battery) w kolorze drewna, schowany został od spodu płyty wierzchniej przy otworze rezonansowym. Opiera się on na technologii Tru-Mic, łączącej mikrofon pojemnościowy z pickupem Element. Mimo ograniczonej możliwości korekcji barwy, jakość sygnału, jaką daje nam Anthem, tak naprawdę nie wymaga żadnej ingerencji w brzmienie czy głośność. Bardzo ważne jest to, że Baggs wyposażył preamp w możliwość niezależnej regulacji głośności mikrofonu, co ułatwia wyeliminowanie niepotrzebnych przydźwięków oraz odwrócenie fazy. W tym przypadku połączenie Mayson plus L.R. Baggs stanowi bardzo dobry duet.
Podsumowanie
Mayson zaskoczył mnie pozytywnie. W swojej klasie cenowej jest pozycją interesującą, wybijającą się wśród konkurencji. Wyposażenie w pickup L.R. Baggs było bardzo dobrym zagraniem, wysoko pozycjonującym ten instrument. Piękne wykończenie, starannie dobrane materiały i osprzęt są miłe dla oka. Na mnie gitara wywarła dobre wrażenie i z ręką na sercu polecam ją użytkownikom szukającym dobrej jakości i brzmienia.