Efekt Morley Cliff Burton Fuzz Box to oddzielna kostka, wyposażona w obwód fuzza z Morley Cliff Burton Power Fuzz Wah. Jego logiczna konsekwencja.
Na pewno nie wszyscy basiści są zainteresowani, by razem z kaczką dostać fuzza albo odwrotnie – kupując fuzza, otrzymać w gratisie w tym samym urządzeniu kaczkę. Dlatego konstruktorzy Morleya postanowili odseparować znany układ fuzza i zamknąć go w osobnej obudowie jako osobny efekt. Jest jeszcze jeden powód takiego działania – ten przester po prostu jest bardzo charakterny, a jego brzmienia mają kilka znamion, które dobrze pamiętamy z pierwszej płyty Metalliki. Co ciekawe, brzmienie tego fuzza zostało zatwierdzone przez ojca Cliffa Burtona, Raya, który bardzo dba o spuściznę swojego syna i jego pośmiertny wizerunek. Efekt jest typowo morleyowski, czyli wizualnie dość toporny (gruba, polakierowana na srebrny metallic blacha, czarna poligrafia, niezbyt wyszukane główki potów i już zupełnie zwyczajne śruby), a jednocześnie praktycznie niezniszczalny. Dysponuje dwoma odmiennymi brzmieniami – modern i vintage fuzz, wybieranymi za pomocą przełącznika nożnego. W trybie off włączony jest preset modern, a gdy zadamy mu on, wskakuje brzmienie vintage. W obudowie zamknięte są więc dwa efekty i dlatego kostka zajmuje w pedalboardzie tyle samo miejsca co dwa efekty standardowych rozmiarów. Na panelu mamy regulację nasycenia przesterem intensity, ogólną barwę brzmienia wet oraz level, czyli poziom sygnału na wyjściu. Dwa footswitche odpowiadają za wybór typu fuzza oraz za przejście w tryb tru by-pass. Sprawdzony bufor true tone zapewnia wysoką jakość sygnału i brzmienia, niwelując jednocześnie skutki użycia długich kabli. Co do brzmienia – cóż, nie jest to dźwięk, do jakiego przywykliśmy w ostatniej dekadzie. To bezkompromisowy, brudny, szarpiący wnętrzności ton, który w trybie vintage przeistacza każdą gitarę (od nowoczesnych wyścigówek po starego precla) w burtonowską Arię. Nie ma ucieczki od tej metamorfozy – brzmienie burtonowskiego Fuzz Boksa jest tak sugestywne, że każdy po jednej nutce wie, z czym mamy do czynienia. Świetna emulacja oldschoolowych barw Burtona, ale też np. Geezera Butlera z lat siedemdziesiątych. W przypadku trybu modern efekt staje się ostrym narzędziem ataku na nasze uszy. Co prawda pozostaje bezpieczny dla zdrowia, ale brzmieniowo jest bardzo srogi – przy podkręconym składnika intensity staje się gęsty, drobnoziarnisty i lejący. To overdrive, który nie jest już stonerowym klasykiem, lecz sludge’ową petardą. Ten efekt to żywy ogień, który – gdy czuje krew – naprawdę nie bierze jeńców.