Zestawy bezprzewodowe firmy Shure są jednymi z najczęściej i najchętniej używanych systemów na scenach i w klubach na całym świecie. Kolejna ich generacja, o symbolach zaczynających się od GLXD+ została udoskonalona – poza pracą w dwóch częstotliwościach – 2.4 lub 5.8GHz, wydłużony został czas pracy na akumulatorach litowo-jonowych, a sam proces ładowania przebiega jeszcze szybciej. No i ta niezaprzeczalna jakość wykonania… Wszystkie elementy ich konstrukcji oraz detale designu są warte swojej ceny.
Cyfrowe systemy GLX-D+® Dual Band Digital Wireless łączą najnowocześniejszą technologię LINKFREQ Automatic Frequency Management (tzw. manager częstotliwości) z najlepszym w swojej klasie inteligentnym akumulatorem litowo-jonowym. Według producenta oznacza to nowy standard płynnej pracy i czystości dźwięku. Ze względu na zasięg, świetnie sprawdzają się na małych i średnich scenach – zarówno klubowych, jak i plenerowych. Jednym z nich jest tytułowy, typowo gitarowy Shure GLXD16+. Warto na wstępie zaznaczyć, że w ofercie Shure’a dostępne są jeszcze analogowe, gitarowe systemy BLX14RE, o dalszym zasięgu, których odbiorniki nie są przystosowane do montażu w pedalboardzie, tylko w racku.
Pochwała „bezprzewodowców”
Pozornie systemy bezprzewodowe, to jedne z tych produktów, bez których można się obejść. Nie potrzebujemy ich w domu, są zbędne na próbie, w studio nagraniowym też zdecydowanie będą nie na miejscu. Sytuacja zmienia się podczas koncertów, które przecież są solą działalności muzycznej. Począwszy od małego klubu, gdzie niewielka scena bez litości spiętrza kable i „graty”, po większe sceny, na których dzięki „wireless” mamy swobodę ruchu bez ryzyka nadepnięcia na swój kabel… Prawda wygląda tak, że niemal wszyscy podziwiani przez nas artyści sceniczni używają systemów bezprzewodowych. Bez nich nie jest możliwe „show”, w którym ruch jest niemal tak samo ważny jak muzyka.
Niemal wszyscy podziwiani przez nas artyści sceniczni używają systemów bezprzewodowych. Bez nich nie jest możliwe „show”, w którym ruch jest niemal tak samo ważny jak muzyka
Jeśli nie jesteśmy introwertykami czy shoegazerami, podczas koncertu w klubie może nam się zachcieć na przykład wędrówki pomiędzy fanami lub stolikami. Podobnie zresztą podczas próby dźwięku, taki system umożliwi nam zejście ze sceny, podejście do FOHa i posłuchanie samego/samej siebie z 'frontów’. Przykłady można mnożyć, a sytuacje takie są możliwe jedynie z systemami typu Shure GLXD16+.
Ktoś powie: latencja. Owszem zawsze istnieje, ale mierzy się je w milisekundach (1/1000s.) i to na dystansach przewyższających długość największych polskich estrad, także w kalkulacjach zakupowych śmiało można pominąć ten aspekt.
Opis
Shure GLXD16+ Dual Band Digital Wireless to idealne rozwiązanie dla gitarzystów. Oddajemy głos producentowi: „Każdy aspekt jego działania jest zarządzany automatycznie i z całkowitą niezawodnością, co pozwala skupić się na wydajności.” Sprawdźmy, co kryje się za tym stwierdzeniem.
W pudełku znajduje się przede wszystkim odbiornik GLXD6+ przygotowany do wpięcia w nasz pedalboard, lub do używania niezależnie. Oferuje on wejście i wyjście instrumentalne typu duży jack. Na panelu, oprócz footswitcha aktywującego rewelacyjny tuner (jego czytelność i dokładność są najwyższej próby) mamy małe przyciski Link (opcjonalne, ręczne parowanie odbiornika z nadajnikiem), Mode (aktywowanie możliwości ustawienia gainu), Channel (ręczny wybór kanału) oraz Group (4 grupy/przedziały częstotliwości, przewidziane do określonych sytuacji wielu odbiorników na scenie).
Odbiornik GLXD6+ ma postać efektu gitarowego, jest mniej więcej wielkości takiego wzorca (ciut większy) i został wykonany z metalu. Jego panel jest doskonale zaprojektowany, a prostokątne diody LED są widoczne nawet w pełnym słońcu, a w ciemnościach nie rażą w oczy – to jedna z tajemnic Shure’a. Poza tym dobór ich kolorów oraz układ na wyświetlaczu, są czystą przyjemnością dla oka i naszego poczucia estetyki. Z kolei wbudowany tuner z dodanym gniazdem wejściowym gitary ¼” sprawia, że bez problemów możemy ćwiczyć i występować na żywo, podłączając się bezpośrednio, czy korzystając z łączności bezprzewodowej. Tuner posiada możliwość zmiany częstotliwości wzorcowej (432 – 447 Hz).
Kolejny element zestawu to GLXD1+, czyli nadajnik bodypack, ważący 153 gramy i zasilany akumulatorem Li-Ion. Posiada gniazdo TQG (Mini XLR) do przewodowego odbierania sygnału z gitary, a także zintegrowaną antenę oraz włącznik I/O. Nadajnik zapewnia inteligentne ładowanie z czasem pracy do 12 godzin (ulepszenie w stosunku do poprzedniej generacji GLXD) oraz wyjmowany akumulator. Poziom naładowania akumulatora nadajnika jest monitorowany przy użyciu dobrze widocznego wskaźnika LED.
Diody LED są widoczne nawet w pełnym słońcu, a w ciemnościach nie rażą w oczy – to jedna z tajemnic Shure’a. Poza tym dobór ich kolorów oraz układ na wyświetlaczu, są czystą przyjemnością dla oka i naszego poczucia estetyki
W zestawie jest też szereg dodatkowych akcesoriów, czyli zasilacz odbiornika, ładowarka nadajnika (a w zasadzie akumulatora – ładuje się go przez body pack) oraz kabel WA305, czyli połączenie gitary z transmiterem.
Jak to działa?
Nasz analogowy sygnał audio z gitary jest w nadajniku przetwarzany na dane cyfrowe, które są transmitowane do odbiornika. Tam znowu format sygnału zmienia się na analogowy i w takiej postaci trafia do naszego backline’u. W urządzeniach pokroju naszego Shure’a GLXD6+ najwięcej zależy od jakości konwerterów A/D i D/A oraz siły propagacji nadajnika. Niemal 20 lat cyfrowych systemów wireless sprawiło, że dzisiaj nie ma tu słabych punktów, a idea zamiany danych z analogowych na cyfrowe i odwrotnie sprawdza się idealnie.
Dzięki nowej dwuzakresowej technologii bezprzewodowej GLXD+ działa w paśmie 2,4 lub 5,8 GHz. System jest w stanie automatycznie wyszukać najlepszy zakres pracy już podczas skanowania, a w trakcie pracy inteligentnie unikać zakłóceń zapewniając najwyższej jakości sygnał. Jeśli planujemy korzystać z Wi-Fi podczas występu, należy włączyć urządzenia Wi-Fi przed włączeniem systemu GLXD+, by ten wykrył „zajętą” częstotliwość.
System jest w stanie automatycznie wyszukać najlepszy zakres pracy już podczas skanowania, a w trakcie pracy inteligentnie unikać zakłóceń
W przypadku obecności interferencji nadajnik i odbiornik jednocześnie przeniesie się na „czystą” częstotliwość bez jakiegokolwiek wpływu na sygnał audio. System po prostu stale monitoruje widmo RF i płynnie przechodzi na czysty kanał w przypadku pojawienia się jakichkolwiek zakłóceń.
W praktyce
Nadajniki i odbiorniki parują się automatycznie, dzięki czemu konfiguracja jest tak prosta, jak to tylko możliwe – sprawdziłem. Fabryczne skonfigurowanie systemu pozwala na „plug and play” – podłączamy kabel, włączamy zasilanie odbiornika, wkładamy akumulator do nadajnika i… gotowe. Inteligentne zarządzanie częstotliwością stale monitoruje widmo i płynnie przechodzi do czystego kanału w przypadku pojawienia się jakichkolwiek zakłóceń w obrębie wybranego pasma – nawet nie jesteśmy tego świadomi, bo przecież powinniśmy skupiać się tylko na grze i show.
Przy obecności wielu nadajników lub odbiorników na scenie, warto posłużyć się „Owner’s Manual”, gdzie szczegółowo wyjaśniono jak skonfigurować naszego Shure GLXD16+ w takich sytuacjach – do tego służą właśnie przyciski Channel i Group.
Producent deklaruje, że zasięg pracy systemu wynosi 30 metrów w pomieszczeniach i 20 na zewnątrz, ale nie mogą dzielić nas bariery w postaci np. ścian. Sprawdziłem to w praktyce i ten zasięg mniej więcej się zgadza. Jeśli warunki są idealne, zasilanie prawidłowe, bateria naładowana, te wyniki mogą skoczyć odpowiednio do 60 i 50 metrów! Nie polecałbym jednak takiego ryzykowania podczas koncertów!
Fabryczne skonfigurowanie systemu pozwala na „plug and play” – podłączamy kabel, włączamy zasilanie odbiornika, wkładamy akumulator do nadajnika i… gotowe.
Odbiornik można „zapiąć” osobno w podłodze (wówczas umiejscawiamy go jako pierwszego w łańcuchu) lub niezależnie podpiąć bezpośrednio do wzmacniacza. Zazwyczaj opis brzmienia systemów bezprzewodowych sprowadza się do wykrycia strat określonych składowych pasma. Jest to o tyle trudne, że w sytuacji koncertowej nasze brzmienie zazwyczaj nie do końca zależy od nas i nie jest takie czytelne, do jakiego przyzwyczailiśmy się np. na próbie. Wpływ na to mają przede wszystkim impedancja i pojemność wejściowa nadajnika, a straty w górze spektrum przenoszonych częstotliwości są nieuniknione i nieznacznie wzrastają wraz ze wzrostem odległości nadajnika od odbiornika. Jeśli jednak zachowamy bezpieczną odległość 10 – 15 metrów, nie usłyszymy żadnej różnicy w barwie dźwięku, co miałem okazję sprawdzić.
Jeśli zachowamy bezpieczną odległość 10 – 15 metrów, nie usłyszymy żadnej różnicy w barwie dźwięku, co miałem okazję sprawdzić