Co nowego, co starego w Tech 21 VT Bass DI?
Nasza kostka Tech 21 VT Bass DI to naturalna kontynuacja zarówno efektów, jak i rackowych preampów Tech 21 (m.in. modelu RBI). Jej bezpośredni poprzednik, czyli po prostu Bass Drive DI (testowany w sierpniowym wydaniu TopGuitar – TG 8/2011), to bliźniacza konstrukcja niepozbawiona zbalansowanego wyjścia parzystego z gniazdem XLR oraz kilku innych genialnych elementów. Wydaje się, że jednym z najważniejszych z nich, obecnym na pokładzie Tech 21 VT Bass DI, jest potencjometr drive – niezbędnik każdego stonerowca, odpowiedzialny za poziom gruzu w brzmieniu. Ten typ brzmienia ma jednak długą i ciekawą historię, wystarczy posłuchać pierwszej płyty genialnej grupy Yes (przedstawicieli art rocka, zwanego też rockiem progresywnym lub rockiem symfonicznym) z 1969 roku, by usłyszeć na niej niemal identycznie przesterowany bas równie genialnego Chrisa Squiera. A zatem gruzowaty przester niejedno ma imię i – uwierzcie – można go stosować w wielu gatunkach muzycznych. Wie to doskonale także Andrew Barta, który siłami swoich współpracowników dołączył do instrukcji kilka propozycji ustawień brzmienia. Są nimi m.in. SVT-style, fat tube, flip top-style, rage, thumpy funk, fuzzed out, warm compression oraz właśnie Yes-style.
Wracamy do imponderabiliów. Kolejnym potencjometrem wartym uwagi jest nieodłączny character. Obrazowo rzecz ujmując, pompuje on efekt „lampy” w naszym brzmieniu, nasycając je ładunkiem składowych harmonicznych, których w innych warunkach nie mielibyśmy szansy usłyszeć. To zwykła fizyka drgań naszych strun, ale często będąca poza percepcją naszych uszu ze względu na węzły, strzałki, częstotliwość rezonansowa pickupów czy inne podobne pojęcia, którymi nie warto się teraz zajmować. A w szczegółach? Myślę, że zaostrzy się wam apetyt, gdy dowiecie się, że już od 1/4 skali zaczyna się feeria błyskotliwych, dzwoniących i ostrych, dźwięków, wybijających się z ogólnego muzycznego planu. Na początku warwick, którego użyłem do testu (pasywny Streamer $$) grzmiał jak zwykle ciemno, tłusto i precyzyjnie, ale im dalej w las, tym brzmienie stawało się mniej grzeczne i coraz bardziej wybijało się w miksie. Poza 2/3 skali mamy już ostry i wspaniale niegrzeczny sound, w którym zakochać powinni się wszyscy wielbiciele oldschoolowej szkoły brzmienia. Na koniec tego subiektywnego przeglądu możliwości wybrałem przycisk bite, który nie występował we wcześniejszych mutacjach tego preampu. Jest to po prostu skokowy preset pasm, który odpowiednie wzmacnia, a inne wycisza, by nasz sound skręcał bardziej w kierunku bluesa i jazzu, bez utraty gorącego, żywiołowego charakteru brzmienia. To nie jest zatem zwykła opcja spłaszczania dźwięku, ale szybki sposób na przeniesienie charakteru brzmienia w inną stylistykę muzyczną. Możecie wierzyć lub nie, ale ten mały przycisk ma wielką moc.
Poza tym mamy tu jeszcze szereg przydatnych funkcji, które dla przyzwoitości wymienię: zasilanie phantomowe na wyjściu XLR, emulację głośnika przydatną podczas sesji studyjnych lub homerecordigowych, wyciszenie wyjścia XLR o 20 dB, dodanie 10 dB na wyjściu 1/4 jack, dla instrumentów o słabszym sygnale czy równoległe wyjście jackowe, które może służyć np. do permanentnego połączenia z tunerem. Urządzenie może być zasilane baterią 9 V lub zasilaczem, którego nie ma w zestawie.