Czy ten bas zrobi z nas idoli tłumów, jak głosi nazwa modelu? Nie wykluczam, aczkolwiek najpierw wypadałoby zadbać o swoje sceniczne employ i skomponować kilka bezdyskusyjnych przebojów… Zanim jednak to nastąpi polecam zapoznać się z Warwick RockBass Idolmaker 5, bo na pewno będzie on pomocny w osiągnięciu tego celu.
Historia
Pewnie mało kto pamięta, że ten charakterystyczny kształt zawdzięczamy gitarzyście gwiazd – Stevemu Salasowi. Po blisko dekadzie budowania bliższych relacji Steviego z Hansem Peterem Wilfirem narodził się pomysł stworzenia całkowicie nowego kształtu instrumentu specjalnie dla niego – rozpoczęto projektowanie Idolmakera. Po miesiącach pracy z Marcusem Spanglerem pierwsze prototypy Idolmakera były gotowe do ulepszenia, a niewiele później mogliśmy ujrzeć imponujący efekt końcowy. Dzisiaj ten kształt już nieco spowszechniał, ale to tylko ze względu na jego popularność i mnogość modeli Idolmaker, jakie w ciągu kilku lat pojawiły się w ofercie Warwicka. W 2018 roku gitara ta doczekała się swojego odpowiednika w wersji basowej w seriach Warwick Masterbuilt i Teambuilt. W 2019 z kolei roku bas Idolmaker zadebiutował natomiast w serii RockBass. Jest już powszechnie dostępny w wersjach cztero- i pięciostrunowej, czego dowód mamy przed oczami.
Estetyka i budowa
To co widzimy, to naprawdę solidny kawał wiosła. Już wspomniane Framusy Idolmakery mają „gibsonowski” ciężar, w związku z czym, jak można się domyśleć, ten bas tym bardziej trzyma słuszną wagę. Z drugiej strony powierzchowność tego basu może niektórych zmylić. Choć linia korpusu jest wyjątkowa i próżno szukać takiej u innych marek, to czarny lakier na wysoki połysk może sugerować jakąś taniochę, czy sztampowość. Nic podobnego, ten instrument już po pierwszym kontakcie oddaje nam cały swój potencjał i odkrywa swoje walory. Taki design jednoznacznie kojarzy nam się z ostrzejszymi gatunkami muzycznymi, z rockiem na czele. I jeszcze jedna sprawa – nie wiem, czy to przez ten kształt korpusu, czy ogólnie całą konstrukcję, ale RockBass Idolmaker na pierwszy rzut oka wygląda na 35 cali i choć to złudzenie, to czyni go to solidnym narzędziem pomagającym w zdominowaniu sceny. Charakterystyczny „uskok” w dolnej części korpusu jest chyba najbardziej atrakcyjnym elementem, zwłaszcza, że temu falowaniu poddaje się układ czterech główek potencjometrów, które ułożone są po lekko wygiętym łuku.
Nasz bas, posiada korpus z mahoniu (khaya ivorensis) oraz trzyczęściowy klonowy gryf przeplatany paskami ekangi i mocowany do „body” przy pomocy techniki bolt on. Podstrunnica została wykonana z drewna wenge i jest płaska, ponieważ radius wynosi aż 26 cali. Gitara ma też niklowane progi silver jumbo w liczbie 20 – to kolejny dowód na rockowe, a nie wirtuozowskie przeznaczenie tej basówki. Siodełko Just a Nut III wykonano z materiału Tedur. Użyte w Idolmakerze przetworniki to pojedyncze MEC single coil vintage soapbar, które dobrze pasują do aktywnej 2-pasmowej EQ. Brzmienie można ją kontrolować za pomocą potencjometrów volume, balance, treble i bass. Potencjometr głośności jest też przełącznikiem push/pull do włączania i wyłączania aktywnej korekcji. Pewnie nie zdziwi nikogo fakt, że nasz Idolmaker ma także klucze (projektu Warwicka), dwuczęściowy mostek (także Warwicka), a także zaczepy paska z dołączonymi odobno straplockami i struny marki Warwick. Jest dostępny w kilku wykończeniach: Black High Polish Finish (nasz model), Burgundy Blackburst Finish i Vintage Sunburst Transparent High Polish Finish. W zestawie jest także podstawowy pokrowiec RockBag Student Line Gigbag.
Brzmienie
Mówiąc o dominującym tonie RockBass Idolmaker, należy rozpocząć od tego, co prawie zawsze zapewniają basy Warwicka – bliskie ideału barwy czyste, krystalicznie i metaliczne w górze, wprost stworzone do slapu. W pewnym stopniu to na pewno kwestia strun, którymi w tym przypadku ponownie są Warwick RED .045″-.135″. Obok tej górki daje się zauważyć szeroka i pełna projekcja dołu a także charakterystyczne, subtelne „warczenie” średnich tonów. Właśnie ten środek odpowiada za doskonałą współpracę Warwicków z wszelakimi efektami modulacyjnymi w tym z przesterami i drive’ami. A co można powiedzieć o pickupach? Otóż w naszym basie gdy balance lekko sprzyja przetwornikowi mostkowemu, bas zapewnia zaskakująco vintage’owe barwy, oczywiście odpowiednio „odchudzone”, w stopniu zależnym od pozycji potencjometru balance i pota bass. Dzięki temu pięknie się na takim ustawieniu gra funkowe motywy w stylu Bernarda Edwardsa, czy Paula Jacksona. Gdy akustyka sali, w której gramy gmatwa wszystko co znajduje się poniżej dajmy na to 100 Hz, moża takim brzmieniem wiele spraw uporządkować na scenie.
Jeśli przekierujemy siłę sygnału badziej na pickup gryfowy, otrzymamy gorący, pełny i „lampowy” sound, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało w tym miejscu (jeśli nie potraficie sobie wyobrazić lampowego brzmienia samej basówki, pomyślcie o analogowej kompresji, może to pomoże). Bez obaw, nic tu nie zamula i ten rasowy sznyt brzmienia jest jasno określony: dzięki singlom, na ustawieniach neutralnych korekcji mamy do czynienia z zaskakująco skutecznym, dojrzałym brzmieniem, bez blaskomiotnych fajerwerków, ale za to zbalansowany i dość zwarty – żadnych rozpraszających i zbędnych częstotliwości. Te single dają jeszcze jedno dodatkowe wrażenie – momentami, zwłaszcza przy przewadze pickupa gryfowego pojawia się subtelna iluzja basu hollow body, być może nawet takiego o skróconej skali. To niespodzianka, bo wizualnie to czysta rockowizna i nic nie wskazuje na taki rys. Mamy zatem do czynienia z dość wszechstronnym barwowo wiosłem, które mimo tego wszystkiego zachęca nas by obniżyć je na pasku, oprzeć o nasze uda i zaatakować struny kostką. Nie mogę się po prostu oprzeć wrażeniu, że ten bas nie lubi głaskania, tu musi przyjść rockandroll i siłą wycisnąć z tej basi wszystko co ma do zaoferowania.
PRODUCENT: www.w-distribution.de
DYSTRYBUTOR: www.w-distribution.de