Gitarzysta Aerosmith, Brad Whitford, opowiedział o swoich zawodowych relacjach z Joe Perrym, które nie były łatwe. Bywało, że zasługi Brada były automatycznie przypisywane Joemu, co powodowało – delikatnie mówiąc – frustrację tego pierwszego.
W nowym wywiadzie dla Guitar World Brad Whitford opowiedział o wyjątkowej chemii, jaka panowała między nim a Joe Perrym, ale także o frustracjach związanych z tym, że czasami przypisywano jego robotę Joemu: „To była także wyjątkowa chemia, niepodobna do niczego innego, czego kiedykolwiek doświadczyłem z innymi gitarzystami. Jest w 100% intuicyjna.
Nigdy nie usiedliśmy na krzesłach naprzeciwko siebie i nie ustalaliśmy: 'Zrób to, a ty zrobisz to’.
„Po wydaniu „Rocks” [w 1976 r.] Aerosmith koncertowali w Anglii, a ja siedziałem w barze w Londynie i czytałem recenzję albumu w Melody Maker. A kiedy zaczęli rozmawiać o 'Last Child’, mówili o tym, że brzmiało to jak Jeff Beck, co bardzo mi pochlebiało. Ale potem czytam dalej i okazało się, że przypisali gitarową solówkę Joemu, ciągle porównując ją z Jeffem Beckiem. Przeczytałem to i, kurwa, wpadłem w nuklearny nastrój. Byłem po prostu wkurzony. Porównywano moją pieprzoną pracę z Jeffem Beckiem i przypisywano ją Joemu Perry’emu! To była bzdura i bardzo się zdenerwowałem. Ale zdałem sobie sprawę, że o takie rzeczy nie warto się tym martwić, ponieważ ludzie, którzy naprawdę słuchają – i wiedzą, o czym mówią – potrafią dostrzec różnicę między nami”.
Whitford dodał, że różnica stylów gry jego i Joego jest spora: „Jasne, przez te dziesięciolecia mogło się zdarzyć, że Joe i ja się naśladowaliśmy, ale dzieje się tak tylko dlatego, że jesteśmy nawzajem wielkimi fanami naszych stylów. Ale powiem ci coś – nie mogę grać jak Joe Perry. Nie potrafię tego.”
Po tej rozmowie przez całe popołudnie będę zachwycony stać obok Joe Perry’ego i śpiewać piosenki. Dlatego właśnie to wszystko jest tego warte. Ale nie mogę zaprzeczyć, że było też tyle zmagań, tyle dramatów i tyle bólu – i to wciąż czasami daje o sobie znać.”