Początek lat 90. oznaczał słabszy czas dla wielu zespołów metalowych, które dominowały w poprzedniej dekadzie. Doświadczenia Megadeth z tego okresu, podobnie jak reszty z Wielkiej Czwórki (+1), były nieco inne. „Dla Megadeth pierwsze pięć lat lat 90. było niesamowite. To wtedy zdobyliśmy całe to złoto i platynę, a życie było wspaniałe” powiedział Ellefson podczas niedawnego wywiadu dla podcastu „Disturbining the Priest”. Nie brakowało jednak ciemniejszych stron tego sukcesu.
Warto przypomnieć, że po wydaniu albumu „Rust in Peace” (1990) Marty Friedman, Nick Menza, Mustaine i Ellefson zdobyli platynę, by potem jeszcze przebić ten sukces najlepiej sprzedającym się album w dyskografii zespołu, „Countdown to Extinction”. Pomimo tego (a może właśnie przez to), we wczesnych latach 90. Ellefson i Dave Mustaine nie byli w najlepszej formie (spisane przez Killer Guitar Rig):
Byliśmy ćpunami, byliśmy w rozsypce
„Manager powiedział nam: 'Słuchajcie, chłopaki, świat należy do was, ale musicie wytrzeźwieć’. Oczywiście największa presja spoczywała na Dave’ie, będącym liderem i wokalistą. Ja też musiałem być czysty, aby go wspierać, więc musieliśmy to zrobić razem. Kiedy nagrywałem basy, byłem trzeźwy może przez miesiąc. A jak już sobie z tym poradziłeś, stary, to bolą cię palce i całe ciało, czujesz się jak gówno.”
Pamiętam, jak siedziałem na kanapie w moim mieszkanie, miałem właśnie wziąć bas do ręki, ale pomyślałem: 'Kurwa, czy ja w ogóle chcę to jeszcze robić’?
Ellefson kontynuował: „Zaraz potem pojawiła się ta myśl, która brzmiała: 'Zacząłeś grać jako dziecko i bardzo ci się to podobało, ale narkotyki po prostu przeszkodziły ci w graniu’. To zabawne, jak te małe, boskie kropelki przychodzą do twojego umysłu, przechodzą przez twoje serce i inspirują cię. A ja odpowiedziałem: 'Tak, zgadza się'”.
Myślę, że hasło 'Seks, drugs and rock and roll’ było po prostu kłamstwem, które wszyscy nam sprzedawali
„Pomyślałem: 'Tak, to wszystko kłamstwo. To bzdury. Zaczynajmy od nowa’. Pomogło także to, że ani Nick Menza, ani Marty Friedman sami nie ćpali. Więc tak, skręciliśmy w ten ślepy zaułek róg, ale kiedy wszyscy razem się oczyściliśmy, to właśnie dzięki temu weszliśmy do studia, nagraliśmy płytę, podkręciliśmy tempo i uwydatniliśmy dziki charakter”.
Skomponowaliśmy album będąc na wysokich obrotach i nagraliśmy go na trzeźwo