W nowym wywiadzie dla nowojorskiej rozgłośni WPDH Radio 101.5 FM, mistrz neoklasycznej gitary elektrycznej Yngwie Malmsteen został poproszony o wskazanie najlepszego z trzech wokalistów, z którymi współpracował na początku swojej kariery: Jeff Scott Soto, Mark Boals i Joe Lynn Turner. Odpowiedź okazała się tyleż długa co intrygująca.
Yngwie Malmsteen zaczął tak (spisane przez Ultimate Guitar): „Oto sposób, w jaki na to patrzę. Więc przyjechałem do Ameryki w 1982 roku i dołączyłem do zespołu o nazwie Steeler. Potem założyłem zespół o nazwie Alcatrazz. W styczniu 1984 r. podpisałem kontrakt płytowy jako artysta solowy. Tak więc od stycznia 1984 r. nigdy nie było już zespołu – nigdy. Nigdy nie istniał więc zespół o nazwie Rising Force – mój pierwszy solowy album nosił tytuł „Rising Force”. W 1979 roku w Szwecji miałem zespół o nazwie Rising Force. Kiedy zatrudniałem ludzi do moich solowych utworów, pisałem partie basu, perkusji, gitary – to oczywiste – ale także partie klawiszy, partie wokalne i teksty. Tak więc jak w przypadku zespołu, orkiestry czy czegokolwiek innego, a nawet przedstawienia na Broadwayu, jest napisany utwór, a wykonawca jest zatrudniany do jego wykonania. Jeśli z jakiegoś powodu się nie sprawdzą, wstawia się kogoś innego.”
Kiedy zatrudniałem ludzi do moich solowych utworów, pisałem partie basu, perkusji, gitary – to oczywiste – ale także partie klawiszy, partie wokalne i teksty. Tak więc jak w przypadku zespołu, orkiestry czy czegokolwiek innego, a nawet przedstawienia na Broadwayu, jest napisany utwór, a wykonawca jest zatrudniany do jego wykonania. Jeśli z jakiegoś powodu się nie sprawdzą, wstawia się kogoś innego
Malmsteen opowiadał dalej: „Z jakiegoś dziwnego powodu komuś się wydawało, że a) to jest zespół i b) facet, który miał być piosenkarzem, to Elvis Presley czy coś podobnego. Nie. Dlatego też w 2012 roku zdecydowałem, że nie będę już zatrudniał wokalistów i sam będę śpiewał. Powiedziałem: 'Powodzenia, chłopaki. Do zobaczenia. Pa.”
Z jakiegoś dziwnego powodu komuś się wydawało, że a) to jest zespół i b) facet, który miał być piosenkarzem, to Elvis Presley czy coś podobnego. Nie. Dlatego też w 2012 roku zdecydowałem, że nie będę już zatrudniał wokalistów i sam będę śpiewał. Powiedziałem: 'Powodzenia, chłopaki. Do zobaczenia. Pa
Kiedy przeprowadzający wywiad zauważył, że żaden z wokalistów, których Yngwie zatrudniał przez lata, nie sprawdził się na dłuższą metę, Malmsteen odparł: „Cóż, wydawało im się, że skoro są wokalistami, a nie klawiszowcami, to są Elvisami Presleyami. Ale szybko się przekonali, że u mnie nie są Elvisem Presleyem i będą musieli iść dalej. To jest kariera Yngwie Malmsteena solo i nawet teraz, na ostatnim albumie, grałem na wszystkich instrumentach”.
wydawało im się, że skoro są wokalistami, a nie klawiszowcami, to są Elvisami Presleyami. Ale szybko się przekonali, że u mnie nie są Elvisem Presleyem i będą musieli iść dalej. To jest kariera Yngwie Malmsteena solo i nawet teraz, na ostatnim albumie, grałem na wszystkich instrumentach
Na koniec tego wątku wywiadu porównał się do Leonarda DaVinci: „Słuchaj, to nie jest tak, że ja ich minimalizuję – oni wszyscy są świetni – ale chodzi o to, że ja jestem artystą, malarzem, czy kimś takim. Leonardo Da Vinci nie dzwonił do kogoś w stylu: 'Hej, stary, możesz przyjść i dokończyć połowę mojego obrazu?. I tak właśnie pracuję – maluję cały obraz. Tak właśnie pracuję”.
Chodzi o to, że ja jestem artystą, malarzem, czy kimś takim. Leonardo Da Vinci nie dzwonił do kogoś w stylu: 'Hej, stary, możesz przyjść i dokończyć połowę mojego obrazu?. I tak właśnie pracuję – maluję cały obraz. Tak właśnie pracuję