W najnowszym wywiadzie wyemitowanym w podkaście SiriusXM, Ozzy Osborne przywołał wspomnieniami trasę Black Sabbath z Van Halen jako support act, mówiąc, że „po prostu nie mógł uwierzyć” w grę Eddiego.
Było to podczas trasy koncertowej promującej album „Never Say Die!” z 1978 roku, czyli w momencie gdy na muzycznym firmamencie rozbłysła supernowa o nazwie Van Halen. Ten młody zespół z Los Angeles (zamówiony na trasę koncertową, aby Black Sabbath nie został przyćmiony przez support act, jak to miało miejsce niewiele wcześniej z KISS), przebił wg Ozzyego swoich starszych kolegów – headlinerów.
W niedawnym odcinku Ozzy Speaks w programie Ozzy’s Boneyard na SiriusXM powiedział (spisane przez Blabbermouth):
Po prostu nie mogłem w to uwierzyć. Eddie Van Halen sprawił, że wyglądało to tak cholernie łatwo. Przyćmili nas. Zmietli nas ze sceny
„Eddie był świetnym facetem. Zawsze był dla mnie miły. Był cudownym mężczyzną, ale także Alex. Zabierałem ich wszystkich do mojego lokalnego pubu… To było cholernie świetne”.
Geezer Butler niedawno przyznał, że także był pod wrażeniem Eddiego podczas tamtej trasy, ale zauważył też, że David Lee Roth działał Ozzy’emu na nerwy: „W miarę trwania trasy, Dave Lee Roth zaczął kopiować Ozzy’ego, stał się czymś w rodzaju klonu Ozzy’ego. To naprawdę denerwowało Ozzy’ego w tamtym czasie, ponieważ cokolwiek Ozzy zrobił pewnej nocy, Dave Lee Roth powiedział to samo następnej nocy.”
Ponadto Geezer zauważył, jak uwaga ich wytwórni szybko przeniosła się na młodszy zespół: „Ale to, co nas najbardziej wkurzyło, to to, że Warner Bros całkowicie skupili się na Van Halen i było prawie tak, jakbyśmy byli zespołem supportującym.”
W Warner Bros mówili: 'Jesteście staromodni’, czy coś w tym stylu. 'Van Halen to przyszłość’. Więc zrobili wszystko dla Van Halen, nic dla nas. Nie było żadnej promocji dla nas. Ale Van Halen byli świetnymi facetami, świetnym zespołem, a my cieszyliśmy się długotrwałą przyjaźną, szczególnie Tony z Eddiem