Przyczynkiem do tej rozmowy był nowy singiel zespołu Vader, wydany przez małe wydawnictwo, zawierający dwa utwory i przeznaczony tylko na Polski rynek. Ma to osłodzić fanom oczekiwanie na nową płytę, która jest już nagrana i za kilka miesięcy pojawi się w sprzedaży. Zachęcamy do zapoznania się z płytą już teraz (!), bo Peter dość wylewnie o niej opowiada.
Trzymam w ręce najnowszego singla Vader pt. „Litania” wydaną przez Ermland Productions. Skąd pomysł, aby to właśnie niezależny label wydał ten materiał, czyli dwunumerową płytkę zawierającą tytułową „Litanię” oraz sztandarowy „Wings” w wersji live? Nie obawialiście się powierzyć wydawnictwa materiału „obcej”, małej wytwórni?
Przede wszystkim materiał na singlu – choć nigdzie wcześniej nie publikowany – jest raczej archiwalnym zapisem luźno powiązanym z płytą „Litany”. Ta wydana była w 2000 roku i za moment będzie obchodzić swoje dwudzieste urodziny. I o to tu głównie chodzi! Nasz wydawca, czyli Nuclear Blast nie bardzo jest zainteresowany takimi wydawnictwami. Niemniej oczywiście zapytałem wcześniej, że coś takiego mamy i Firma dała nam zielone światło. Poza tym jest to wydawnictwo lokalne ograniczone do naszego polskiego podwórka. Taki charakter mają oba utwory: „Litania” – czyli polskojęzyczna wersja tytułowego „Litany”, a koncertowy „Wings” zarejestrowano w gdańskim B90 na trasie w 2018 roku. Ermland z kolei to niedawno powstała firma i jednocześnie sklep prowadzona przez naszego Kolegę od wielu lat – Adama. Widzieliśmy wydane wcześniej materiały LaNinia czy Insidius i niewątpliwie jakość robi wrażenie. Adam to również wieloletni Fan Vader, prowadzący portal „Vader Legions-Since 1983”. Singla wydajemy w kooperacji między Jego Ermland i naszym Vader-Store.
Co ciekawe, singlowa „Litania” wybrzmiewa w języku polskim, który jakby nie patrzeć, jest u Was rzadkością. Chyba trudniej jest pisać po polsku, prawda? Myślę, że cały cykl aranżacji brzmienia również inaczej się obudowuje wokół polskich słów. Angielski wydaje się być bardziej życzliwy dla muzyków…
To prawda. Nie jest to jednak jedyna polska piosenka Vader. Na początku pisaliśmy wyłącznie po polsku i dopiero na pierwszym demo nagranym w 1989 roku, od kiedy też ja przejąłem rolę wokalisty, Vader ma teksty angielskie. Przypominaliśmy dość regularnie na różnych płytach stare kawałki jak choćby „Tyrani Piekieł”, „Przeklęty na Wieki” czy „Necropolis”. „Litania” – jak już wcześniej wspomniałem – to moja polskojęzyczna interpretacja tekstu Pawła Frelika „Litany”. Tekst dość specyficzny i w pewnym sensie łatwiejszy do przetłumaczenia. To zestaw dość brutalnych w wymowie rzeczowników, czasowników i przymiotników.
Jesteście na etapie przygotowań pełnowymiarowego krążka. Jak zatem na chwilę obecną wyglądają prace, czy już jakiś materiał zarejestrowaliście, czy może skupiacie się na warstwie tekstowej?
Płyta jest nagrana i gotowa od paru miesięcy. Niestety cykl wydawniczy wymaga kilkumiesięcznego okresu wydawniczego, a Nuclear Blast prosił nas o przesunięcie premiery właśnie by było dość czasu na właściwe wypromowanie nowej płyty. Planowaliśmy początkowo styczeń czy luty, jednak to wciąż zbyt mało czasu. Czekamy też na okładkowy obrazek od Wes’a. Na pewno jeszcze w grudniu 2019 pochwalimy się nowym kawałkiem w sieci a koło lutego kolejnym w formie wideo-klipu.
„Thy Messenger” był w wielu recenzjach określany „ostry jak brzytwa”. A nowe wydawnictwo? Czego możemy się spodziewać?
Myślę, że nowy Vader jest jeszcze ostrzejszy. To bardzo spójna płyta, szczególnie jak porównamy ją z poprzednią „The Empire”. Zresztą kawałki z „Thy Messenger” były planowane na właśnie nową płytę, a nagraliśmy ją ze względu na opóźnienia sesji nagraniowej. Dodatkowym „wyostrzeniem” jest studio, w jakim nagrywaliśmy. Grindstone Studio i osoba realizatora – Scott’a Atkinsa – stworzyli wyjątkową i inną niż znane ze studia Hertz produkcję. Zresztą zmiana studia miała takie zadania. Chodziło o zmianę klimatu, producenta i kogoś, kto spojrzy na zespół z innej perspektywy. Powrót do Anglii, gdzie nagrywaliśmy ponad ćwierć wieku temu nasz debiut, był chyba dobrą decyzją. Ocenę tej decyzji pozostawiamy jednak już naszym Fanom.
Od wielu lat Wasze albumy wydaje Nuclear Blast. Czy i tak będzie w tym przypadku?
Jak najbardziej! Nuclear Blast to najlepszy na świecie wydawca i dumni jesteśmy przynależeć do tej Rodziny. Z pewnością wydamy jeszcze wspólnie kilka dobrych płyt.
Myślę, że nowy Vader jest jeszcze ostrzejszy. To bardzo spójna płyta, szczególnie jak porównamy ją z poprzednią „The Empire”
Wolisz współpracować z realizatorami, którzy, znają Was od podszewki, wiedzą czego chcecie, jak dany instrument ma zabrzmieć, czy może świeże spojrzenie producenta ma dla Ciebie większe znaczenie?
Łatwiej pracować z kimś, kto już Ciebie dobrze zna. Tak właśnie pracowało mi się przez ostatnie 13 lat w studio Hertz z Wojtkiem i Sławkiem Wiesławskimi. Już po dwóch nagranych płytach wiele spraw nie wymagało nawet wyjaśnień. No i świetnie czułem się w samym studio. Niemniej jednak po tylu latach trzeba już było trochę odetchnąć innym powietrzem. Spróbować pracować z kimś, kto spojrzy i na zespół i na muzykę z innej perspektywy. Na pewno nie ułatwiło to samej pracy ale takie wyzwania właśnie generują nowe pomysły, nowe brzmienie. W Grindstone studio w Anglii poczułem się troszkę jak przy nagrywaniu debiutu 27 lat temu. I nie chodzi mi nawet o samo miejsce a o całą atmosferę. Oczywiście o takim kontakcie z realizatorem i sprzęcie w 1992 roku mogłem sobie jedynie pomarzyć. Poza tym Scott zajął się produkcją a jest to człowiek o dużej wyobraźni i doświadczeniu. No i ma to oczekiwane inne spojrzenie na Vader. Mocno odświeżył brzmienie i dodał powietrza do całości.
Czekamy zatem z zapartym tchem na nowy album. Jesteś w stanie podać jakąś wstępną datę premiery?
Ulegliśmy prośbie Nuclear Blast, by troszeczkę przesunąć datę premiery. Po prostu chcą mieć więcej czasu by należycie przygotować promocję nowej płyty. Po drodze mamy przecież grudzień ze świetami itp, a to raczej martwy okres w każdej firmie. Co mogę zdradzić to to, że nowy materiał pojawi się na przełomie marca i kwietnia. Zresztą wkrótce w sieci zamieszczamy nowy kawałek z nowej płyty oraz garść informacji o tejże.
Spoglądając w przestrzeń koncertową… Vader jest naszym „towarem” eksportowym. W sieci krążą zapowiedzi trasy w Europie, USA i Kanadzie, a jak wiemy 2020 to Wasz rok rocznicowy. Będzie ogień i zniszczenie? Nic i nikt Was nie zatrzyma?
To na pewno! Rok 2019 był w zasadzie bardzo spokojnym pod względem koncertowania… a przynajmniej taki miał być ze względu na sesję w studio. Po drodze jednak nastąpiło kilka poważnych zmian w planach i trochę nam pomieszały się terminy i pracy w studio i plany koncertowe. Powiem szczerze, ze to mnie najbardziej zmęczyło i na pewno spowodowało opóźnienia w pracy o dobre dwa miesiące. Nie potrafię pracować dwutorowo. Jak gramy koncerty skupiam się na nich i trudno mi się przestawiać na kilka dni na system pracy studyjnej. Zwyczajnie tego nie lubię. Mam nadzieję, że był to pierwszy i ostatni raz, kiedy tak to wyszło. A 2020? Cztery ważne w historii zespołu materiały mają swoje urodziny: Morbid Reich (30 lat), De Profundis (25 lat) , Litany (20 lat) i The Art of War (15 lat). Wszystkie tytułu zaistniały trwale w sercach naszych Fanów. Najważniejsze jednak jest nowe wydawnictwo. Niemniej jednak płyta pojawi się na wiosnę a więc promocję koncertową możemy zacząć dopiero od września. Sezon letni to festiwale i nikt w tym czasie nie koncertuje z nowym materiałem. Chcemy też dać czas na dobre zapoznanie się z nowymi kawałkami zanim zagrzmią w wersji „live” ze sceny. W związku z tym na wiosnę uderzamy ze specjalnym programem jubileuszowym w Europie i w USA (i pewnie jeszcze w Ameryce Południowej) a latem pomieszamy to troszkę ze specjalnymi koncertami dedykowanymi płycie „De Profundis”. We wrześniu tradycyjnie spotkamy się na scenach Polski z „Blitz’em”. A program mamy na ten czas naprawdę wybuchowy.
W tym miejscu nie sposób zapytać o Legendy Metalu. Pierwsza część trasy należała do udanych pod względem organizacyjnym i frekwencyjnym. Można zatem stwierdzić, że metalowcom chce się ruszyć z domu, aby na żywo posłuchać kawałka solidnej muzyki. Chociaż w Polsce z frekwencją na koncertach metalowych niestety „szału nie ma”…
Ta sytuacja mocno się zmieniła na plus od kilku lat i frekwencja na koncertach w Polsce jest naprawdę dobra. Oczywiście, że znacznie łatwiej wypełnić sale zespołom, które są akurat na „topie”, ale tak przecież było zawsze. Podobnie z festiwalami. Są one dziś bardzo modne i od kilku lat oblegane przez tysiące Fanów. Prawdą jest jednak, że prawdziwy koncert ulubionego zespołu to nie festiwal a trasa. Metal to specyficzny styl i prawdziwą Moc można poczuć na scenach klubowych, a nie stadionowych. Wielotysięczna impreza może i ma mój wymiar promocyjny ale nigdy nie zapewni takich emocji jak bardziej kameralne imprezy. Z Vader grywamy i na wielkich festach i w małych klubach. Najlepiej gra mi się jednak (oraz ogląda zespoły, których Fanem jestem) w salach na 300-500 osób.
Scott zajął się produkcją a jest to człowiek o dużej wyobraźni i doświadczeniu. No i ma to oczekiwane inne spojrzenie na Vader. Mocno odświeżył brzmienie i dodał powietrza do całości.
Legendy… czujesz się legendą? Taką pisaną przez duże „l”? Gdzie mniej więcej leży Vader na mapie światowego metalu?
Wiesz, dla mnie Legendy to Black Sabbath, Judas Priest i wiele innych kapel. który mnie zainspirowały i cały czas inspirują do radości z grania, tworzenia i bycia tym, kim jestem. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu z młodszego pokolenia Vader może być podobną inspiracją i to mnie cieszy jeszcze bardziej. Cała historia Muzyki od zarania dziejów to emocjonalna inspiracja jednych przez drugich. Być częścią tego łańcuszka to największa nagroda za lata grania. Nie jesteśmy zespołem okupującym szczyty list przebojów, czy szarżującym, by być „naj”. Nie taki był cel, kiedy lata temu wybieraliśmy tak ekstremalny styl w już ekstremalnym wówczas Metalu. Marzyliśmy o prawdziwej płycie nagranej w prawdziwym studio i koncercie ze, światłami na dużej scenie. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałem, że Vader będzie aktywnym graczem na scenach światowych przez ponad 35 lat! Urodziłem się 20 lat po zakończeniu II Wojny Światowej i wszelkie wyższe liczby brzmiały dla mnie zawsze jak skamieliny ;)) Od wielu lat mamy solidne grono oddanych Fanów na całym świecie, które mimo wieku Vader’a stale rośnie z każdym nowym pokoleniem pragnącym tego swego, co My: solidnego, Metal’owego chaosu. Jesteśmy szanowani choćby za to, ze mimo zmieniających się wokół trendów w tej muzyce, Vader pozostaje wierny swojemu stylowi. A najnowsza płyta jest tego kolejnym dowodem.
A zastanawiałeś się kiedyś” gdyby nie muzyka i zespół to… kim byś był? Czym byś się zajmował?
Wiele razy mnie o to pytano. Trudno powiedzieć… Na studiach biologicznych uczyłem się na nauczyciela, ale obserwując dzisiejsze szkolnictwo i absolutny brak dyscypliny i wzajemnego szacunku między nauczycielami i uczniami – nie byłbym w stanie sprostać takim „warunkom pracy”. Merytorycznie potrafię nauczać (mimo wrodzonego braku cierpliwości) , co udowodniłem choćby na praktykach akademickich. Wychowany zostałem jednak w dużym poszanowaniu reguł i zasad, a to dziś wydaje się kompletnie nie działać. Pewnie nadarłabym się bardziej na szkoleniowca w wojsku, ale w moich studenckich czasach mundur nie kojarzył się z niczym dobrym a samo wojsko było pewnie gdzieś na końcu mojej listy zainteresowań ;) Marzyłem też kiedyś, by być chirurgiem… ale to bardzo dawne czasy.
Powiedz na czym polega wyjątkowość gitary Ran InVader? Bo nie jest to przecież tylko lokalny patriotyzm.
Nie tylko , ale na pewno miało to niemałe znaczenie. Darek (Szef i założyciel firmy RAN Guitars) pracował wcześniej w zakładzie Waldka Iwana (z czasem firma Ivan Guitars), czyli tak, gdzie stworzono dla mnie pierwszą prawdziwą gitarę. Wcześniej grałem na tym, na co było mnie stać – czyli podrasowanym „Kosmosem” Defila. Prócz 6 strun nie przypominało to praktycznie niczym normalnego instrumentu. Stroił do piątego progu i to było ważne. Oczywiście prócz odpiłowania niepotrzebnych elementów korpusu (chciałem, by jak najbardziej przypominało to legendarnego Gibson’a Flying V) zmieniłem pick-up’a na Schaller Golden 50 – który kosztował mnie fortunę – oraz wywaliłem całe bebechy. Pomógł mi w tym wówczas Zbyszek – współzałożyciel Vader’a w 1983 roku. Po latach wraz z Darkiem i już pod sztandarem RAN Guitars zaprojektowaliśmy gitarę, która była właśnie kwintesencją zakorzenionych w moim umyśle idei: mój własny „Flying”! Ostro wykończony korpus oraz główka, jedna gałka głośności oraz jeden pick-up (od wielu lat jest nim EMG81) no i oczywiście mostek Floyd Rose. „Wajcha”, kiedyś też nazywana „wibratorem” – zawsze była moim marzeniem. Od czasu, kiedy po raz pierwszy usłyszałem kawałek „Sinner” Judas Priest z koncertu w Japonii. Gitarę nazwałem „InVader”. To bardzo dobry sprzęt, jaki w różnych konfiguracjach kolorystycznych towarzyszy mi na scenach całego świata. Posiada to wszystko, czego mi potrzeba do grania piosenek Vader’a. Ponieważ nie bawiliśmy się w jakieś smaczki barwowe na scenie, nie potrzebowałem niczego więcej. Prosta konstrukcja i potężny sound. „InVader” nigdy mnie nie zawiódł.
Ta gitara w połączeniu z rigiem Labogi brzmi przepotężnie. Powiedz, jak różnicujecie brzmienia z Markiem Pająkiem. Uzupełniacie się w pasmach?
Prócz gitary (w tym EMG81) sercem brzmienia jest wzmacniacz – od kilku lat jest to EVH 100 watowy, a wcześniej Mesa Boogie Dual Rectifire solo Head z 1993 roku (zakupiony jeszcze w sklepie „Guitar Center” Waldka Tkaczyka w Sopocie) oraz paczka Laboga z klasycznymi głośnikami Vintage. Wcześniej używałem różnych box’ów: Mesa Boogie, Ashdown, Marshall. Marek stosuje na scenie podobny układ (EVH 100 Watt + paczka Laboga) a różnica brzmienia wynika raczej z innej gitary i pick-up’ów pasywnych, no i samego stylu gry. Brzmienie ma się w palcach.
Co myślisz o tych wszystkomogących procesorach efektów typu Helix, Headrush czy Kemper? Używasz?
Nie ma „wszystkomogących” efektów. Wszystko trzeba odpowiednio zaprogramować a potem jeszcze umieć z tym zagrać. Nowoczesne pedalboard’y pomagają przede wszystkim w wygodzie użytkowania na trasach. Z Pająkiem korzystamy od lat z tego dobrodziejstwa. Mając zaprogramowany moduł jesteśmy w stanie ustawić się na scenie z brzmieniem w zaledwie parę minut i to bez względu na udostępnione wzmacniacze. Grając trasy na dalekich kontynentach nie możemy liczyć na swój własny backline. Gramy często w krajach, gdzie zwyczajnie nie ma sprzętu i wówczas pedalboard’y dosłownie ratują koncert. Przez wiele lat obaj graliśmy na sprzęcie Line6 (początkowo M13 a z czasem – ze względu na gabaryty i wygodę obsługi – M6). Obecnie w styl pracy i gry pięknie wpasował się Fractal AX8. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego ten świetnie zaprojektowany sprzęt nie jest już w takiej formie produkowany. Muszę tu wspomnieć, że fachowcem od sprzętu w Vader jest właśnie Marek i to On wyszukuje takie smaczki. Jest testerem sprzętu gitarowego, więc wie czego szukać i co-jak ma grać , by sprostać trudom tras. A warunki często są bardzo ekstremalne i wiele razy po naszych „podłogach” biegają bądź na nich lądują oszalali Fani. Vader potrzebuje więc sprawdzonego i pancernego sprzętu.
Rozmawiała: Ilona Matuszewska
Zdjęcia: Ilona Matuszewska