W najnowszym wywiadzie dla Classic Album Review Steve Hackett wypowiedział się na temat osobowości i spuścizny Franka Zappy, wspominając między innymi wysokie wymagania, jakie Zappa stawiał swoim muzykom.
Kiedyś redaktor Maciej Warda pisał o Franku: „Ten facet z wąsami odmienił oblicze rocka i skutecznie przewietrzył skostniałe mózgi krytyków i showbusinessowych notabli. Dzięki niemu wiadomo, że jednak warto przełamywać sztance i burzyć schematy ludzkiego myślenia (…) Wystarczy trochę ciekawości, niewielka choćby doza szaleństwa, by sięgnąć po nagrania Zappy i sprawić, by nasze życie stało się bardziej interesujące i barwne.”
Wie o tym doskonale były gitarzysta Genesis, który docenia dokonania swojego kolegi po fachu zza oceanu. Oto co powiedział o nim we wspomnianym wywiadzie: „Kiedy myślę o Zappie, w tych dniach, kiedy jest wspominany, to myślę o nim jako o wielkim nauczycielu. Ale wiesz, mam też kilka anegdot od przyjaciół, którzy mówią o tym, że nagle w nocy mógł zmienić tonację melodii i oczekiwał, że jego muzycy będą w stanie to zagrać, a przecież potencjalnie spowodowałoby to spustoszenie. Mam na myśli, że oczywiście chciał, aby ci muzycy pracowali na bardzo wysokim poziomie.”
Nagle w nocy mógł zmienić tonację melodii i oczekiwał, że jego muzycy będą w stanie to zagrać, a przecież potencjalnie spowodowałoby to spustoszenie. Mam na myśli, że oczywiście chciał, aby ci muzycy pracowali na bardzo wysokim poziomie
Hackett kontynuował: „Mam tendencję do myślenia o nim jako o impresario, wszechstronnym konferansjerze w najlepszym tego słowa znaczeniu – miałeś humor, miałeś muzykę, miałeś to, miałeś show, miałeś niezwykłą rzecz, którą robił na żywo w MTV, ten długi kawałek, nieważne, że Genesis i 'Supper’s Ready’… Wydawało się, że było ogarnięte dosłownie wszystko. Było wystrzeliwanie serpentyn i atmosfera niezłej imprezy, ale to pasowało w sam raz. I to było naprawdę, naprawdę świetne”.
Miałeś humor, miałeś muzykę, miałeś to, miałeś show, miałeś niezwykłą rzecz, którą robił na żywo w MTV, ten długi kawałek, nieważne, że Genesis i 'Supper’s Ready’… Wydawało się, że było ogarnięte dosłownie wszystko. Było wystrzeliwanie serpentyn i atmosfera niezłej imprezy, ale to pasowało w sam raz. I to było naprawdę, naprawdę świetne