Lider Toto potwierdził ostatnio to, o czym nie tak dawno mówili Nuno Bettencourt, czy Joe Bonamassa – brzmienie leży w głowie i dłoniach a nie we wzmacniaczu i gitarach. „Luke” grał zarówno na zestawach Eddiego Van Halena, jak i Jeffa Becka i za każdym razem doszedł do tego samego wniosku, że brzmi jak on sam, bez względu na to, na czym gra.
Nie tak dawno temu Nuno wspominał, jak grał na zestawie Eddiego Van Halena, mając nadzieję, że zabrzmi jak Ed, ale zdał sobie sprawę, że „wszystko zależy od palców”. Wcześniej John Petrucci doświadczył czegoś podobnego, grając na sprzęcie Joe Satrianiego a teraz przyszła kolej na Steve’a Lukathera, który niejako podsumował temat, sugerując, że nie ma czegoś takiego jak „magiczna gitara”, są tylko „magiczni ludzie”.
N najnowszym numerze Guitarist Steve poproszony został o wybór między dobrą gitarą, a tanim wzmacniaczem lub odwrotnie – tanim wiosłem i drogim wzmakiem. Lukather nie wybrał żadnej z tych opcji: „Oto naprawdę dobra odpowiedź: nie ma magicznej gitary, nie ma magicznego wzmacniacza, są tylko magiczni ludzie”.
Nie ma magicznej gitary, nie ma magicznego wzmacniacza, są tylko magiczni ludzie
Po czym rozwinął tę myśl: „Grałem na gitarach Eddiego Van Halena, Jeffa Becka i zawsze brzmię jak ja. Świetna gitara i świetny wzmacniacz? Jasne, to pomaga, jak mogłoby się nie udać? Ale jeśli dasz Les Paula z 1959 roku 10-letniemu dziecku, które nie umie grać, nie sprawi, że będzie brzmiał jak Gary Moore. Wiesz co mam na myśli?”
Jeśli dasz Les Paula z 1959 roku 10-letniemu dziecku, które nie umie grać, nie sprawi, że będzie brzmiał jak Gary Moore
Potwierdzają tę myśl liczni gitarzyści, tacy jak Billy Gibbons (gra na efektach marek Mosky, Mimidi, czy Rowin za 20$), Billie Joe Armstrong (od 11 roku życia używa kopii Stratocastera od Fernandesa), czy Mike Rutheford (ku zaskoczeniu fanów, jego ulubionym wiosłem jest Squier Bullet Stratocaster). Także ćwiczmy intonację i artykulację, wyrabiajmy „aparat” na tym sprzęcie który mamy, a własne brzmienie przyjdzie z czasem.