Yngwie Malmsteen rozmawiał ostatnio z Richardem Bienstockem z Guitar World wspominając Eddiego. W rozmowie padło wiele ciekawych spostrzeżeń i refleksji, które warte są przytoczenia.
Od śmierci Eddiego Van Halena, współczesnego boga gitary, minęło już pięć miesięcy, a cały czas mamy go w pamięci i chyba nigdy za wiele wspomnień o nim. Postać Eddiego staje się piękną legendą, która pozostanie z nami na zawsze. Oto jak Eddiego Van Halena zapamiętał mistrz neoklasycznej shredderki, Yngvie Malmsteen.
„Kiedy miałem 7 lub 8 lat w Szwecji, słuchałem „Made in Japan” Deep Purple i tego typu rzeczy. Bardzo lubiłem ten styl gry na gitarze. Kiedy miałem 12 lat, słuchałem z kolei skrzypiec klasycznych i miałem już bardzo jasną wizję tego, co próbuję zrobić. Więc kiedy ukazał się Van Halen, nie zwracałem na to zbytniej uwagi.”
„Ale w 1978 roku grałem w zespole o nazwie Powerhouse i pewnego dnia perkusista przyszedł z płytą Van Halen. A ja na to: 'Co to jest? Jakiś kolejny zespół? Olać to’. Ale odpalił muzykę i nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. To mnie totalnie rozwaliło.”

„I wiesz, wydaje mi się, że dziwna rzecz się stała w porównaniu z wieloma innymi ludźmi, którzy czuli to samo, gdy usłyszeli ten album. Ja nie wziąłem gitary i nie włożyłem do niej humbuckera, nie pomalowałem na niej pasków i nie zabrałem się za ten cały tapping. Nie zrobiłem tego, ponieważ dla mnie to, co robił Edward, było tak niesamowite, że nie chciałem tego kopiować.”
Ja nie wziąłem gitary i nie włożyłem do niej humbuckera, nie pomalowałem na niej pasków i nie wziąłem się za ten cały tapping. Nie zrobiłem tego, ponieważ dla mnie to, co robił Edward, było tak niesamowite, że nie chciałem tego kopiować
„Trzeba pamiętać, że w 1978 roku nikt wcześniej nie słyszał czegoś takiego. Chociaż Edward nie był pierwszą osobą, która grała tappingiem, to on umieścił tę technikę na mapie. Nikt nie robił tego tak jak on. Ale to, co mnie naprawdę powaliło, to energia i nastawienie całego zespołu typu 'don’t give a fuck’. Byli jak esencjonalne power trio i grali na żywo.”
Chociaż Edward nie był pierwszą osobą, która grała tappingiem, to on umieścił tę technikę na mapie. Nikt nie robił tego tak jak on. Ale to, co mnie naprawdę powaliło, to energia i nastawienie całego zespołu typu 'don’t give a fuck’

„Zainspirowali mnie, ponieważ też miałem power trio. Wszystkie albumy Van Halen są świetne – myślę, że pierwszy i drugi są prawie jak pierwsza i druga część tej samej płyty. Mają ten sam feeling – bez dogrywania, po prostu szli na całość. A cały zespół, Alex, Dave i Michael, wszyscy byli w tym cholernie wiarygodni.”
„Na drugim albumie jest piosenka 'Outta Love Again’. To był pierwszy 'tejk’, można to usłyszeć. To jest chore. To jest niedorzeczne. To jest po prostu takie dobre! Ten duch niezmiernie mnie zainspirował. Moja ulubiona piosenka to prawdopodobnie 'Ain’t Talkin ’Bout Love’. Używałem tego brzmienia jako miary przez wiele lat. Słuchałem tego i mówiłem: 'Jeśli mogę uzyskać taki dźwięk, wiem, że mam dobre brzmienie’. A riff jest po prostu nieprawdopodobny. Ogólnie rzecz biorąc, wpływ, jaki wywarł na mnie, był niesamowity. Na nas wszystkich. To jest po prostu szaleństwo.”
Moja ulubiona piosenka to prawdopodobnie „Ain’t Talkin ’Bout Love”. Używałem tego brzmienia jako miary przez wiele lat. Słuchałem tego i mówiłem: 'Jeśli mogę uzyskać taki dźwięk, wiem, że mam dobre brzmienie’. A riff jest po prostu cholernie nieprawdopodobny. Ogólnie rzecz biorąc, wpływ, jaki wywarł na mnie, był niewiarygodny. Na nas wszystkich. To jest po prostu szaleństwo
„Musisz też pamiętać, że mieszkałem w kraju socjalistycznym i zasadniczo wszystko brzmiało tam jak: „Nie możesz tego zrobić”, „Nie możesz tak robić” itp. Wszystko było na 'nie’. A kiedy wyszedł Van Halen, to było po prostu jak: 'Pierdolcie się wszyscy!’ I to mi się podobało. Cholernie mi się to podobało. Nadal to kocham!”
