Gdyński StoneRiver wystartował z trzyutworowym demo, dzięki któremu mógłbym być młodszy o jakieś dwadzieścia pięć lat, gdyby nie to, że miałbym dwa lata i nie potrafiłbym pisać. Cofnięcie się w czasie spowodowane jest po pierwsze tym, że demo brzmi, jakby było nagrane w garażu na kaseciaku-jamniku (kto wie, może tak było), a po drugie tym, że muzyka StoneRiver to mocne reminiscencje rozszalałej w latach dziewięćdziesiątych sceny grunge.
Niby na jednym z portali pośród inspiracji wypisali Led Zeppelin, AC/DC, Mötley Crüe, Black Label Society, TSA i wczesnych Gunsów, ale ja słyszę co innego. Słyszę bardziej Pearl Jam czy Screaming Trees. Jeśli się prześledzi uważnie genezę powstania grunge, to sporo się wyjaśni.
Poza tym, że ich demo brzmi jak demo, czyli od technicznej strony realizacji nagrania fatalnie, to muzyka jest całkiem okej. Jakby ją nagrać w normalnych warunkach, o które w XXI wieku nietrudno, to byłoby nieźle. Zespół gra całkiem zgrzebnie i choć piosenki są w gruncie rzeczy dość proste, to są na tyle pomysłowo zaaranżowane, że coś się w nich dzieje. StoneRiver zdobywa więc punkcik za chwytliwość piosenek zbudowaną w klasyczny sposób, a o to dziś trudno, bo przecież, jak twierdzą nihiliści, wszystko już było. Jedyny sensowny zarzut, jaki jestem w stanie wysunąć, który nie będzie jednocześnie zakrawał na czepianie się na siłę, to trochę zbyt delikatny wokal, jakby wokalista skupiał się na trafianiu w dźwięki, ale zapomniał o ekspresji.
Stylistyka obrana przez zespół to muzyka lansowana przez rockowe stacje radiowe, więc nie przestraszy dzieci, ale i nie zażenuje ortodoksów muzycznej ekstremy. Mając to na uwadze, zachęcam do pozbierania pieniędzy na lepszą realizację nagrań. Kto wie, co ze StoneRiver będzie.
skład:
Marek „Anzelm” Dzilne – wokal
Maciek „Delma” Treppa – gitara
Krzychu Skóra – gitara
Paweł „Rogal” Rogowski – bas
Ania Tkaczyk – perkusja
strona internetowa: www.facebook.com/zespolstoneriver