Gitary: John Parricelli, Luke Potashnick, Steve Donnelly
Bas: Tim Harries
(MJM Music PL)
Ta płyta wzbudza we mnie przede wszystkim dwa odczucia – zachwyt i zaskoczenie. Zachwyt, ponieważ każdy z utworów idzie jeszcze dalej w kierunku piękna melodii i bajecznych brzmień niż na poprzednich płytach artystki. A dlaczego zaskoczenie? Na poprzednich płytach zdarzało się, że Katie grała na gitarze – tutaj nie gra na niej w żadnym momencie, co więcej: jest autorką muzyki zaledwie jednego z utworów („Forgetting All My Troubles”) i współautorką dwóch. Większość piosenek napisał jej wieloletni współpracownik – Mike Batt, który dyryguje również Secret Symphony Orchestra założoną specjalnie dla wokalistki. Przy okazji: nie wyobrażam sobie lepiej napisanych aranżacji i orkiestracji dla tembru jej głosu, jej barw, melodyki i nastrojów, generowanych przez nią z wrodzoną naturalnością. To jest właśnie potężna, ukryta siła tej płyty – zresztą jak każdej – jej anielski i jednocześnie nieokrzesany wokal, wokół którego wszystko się kręci. Nie ma drugiego takiego na świecie.
Niezastąpiony Tim Harries na basie spojonym z bębnami Henry’ego Spinnetiego, a z przodu równie „starzy” muzycy Katie – John Parricelli i Steve Donnelly na gitarach, którzy pastelowymi barwami malują muzyczną fakturę – niby prostą, przewidywalną i podległą założeniom, ale jednocześnie niesamowicie wysmakowaną i żywą. Ktoś może powiedzieć, że całość jest dość jednorodna i nudna, ale polecam wówczas spróbować znaleźć kogoś, kto w pięknym stylu skomponuje tyle melodyjnych tematów, które nie chcą wylecieć z głowy! Dla mnie ta płyta to właśnie to, czego oczekiwałem od Katie – realizacyjny i produkcyjny majstersztyk poparty wyjątkowo urokliwymi pieśniami, trochę bardowsko-folkowymi (np. „The Walls of The World”) ale też popowo-przebojowymi (np. „The Bit That I Don’t Get”) w najlepszym tego słowa znaczeniu. Całość jest genialnie spojona ciepłym, błogim brzmieniem, które nakazuje słuchać „Secret Symphony” wieczorami, na wyciszenie i dla zasłużonego relaksu.
Maciej Warda