Zespół No Brothers to obecnie muzyczna przystań dla gitarzysty Artura Kmiecika i wokalistki Bożeny Góreckiej-Tokarczyk. „No brothers II” jest drugą płytą tego zespołu, na której twórczo kontynuują muzyczny kierunek wytyczony przez debiutancki krążek.
Zespół jest z Nowego Sącza, ale gra dość kosmopolitycznie i eklektycznie, więc jeśli ktoś napala się na góralszczyznę na rockowo, raczej będzie zawiedziony. Muzyka zawarta na albumie „No Brothers II” to bowiem przebojowo podany gitarowy rock, który broni się przede wszystkim spontanicznością i wyczuwalną radością z gry. Od pierwszego utworu zespół wkręca się na wysokie obroty, głównie dzięki riffowej, precyzyjnej grze Kmiecika, podczas gdy wokalistka także daje się poznać z dobrej strony, przypominając w bardziej emocjonalnych momentach Małgorzatę Ostrowską. W ogóle wokal Góreckiej-Tokarczyk to bardzo mocny punkt programu, jest stabilny, mocny emisyjnie, czysty w wysokich rejestrach (świetne „górki” np. w „Obdarowana przez Boga”, czy „Nigdy nie przestanę kochać cię”) i lekko chrypiący w dołach śpiewanych z feelingiem.
Po pierwszym przesłuchaniu jestem zaskoczony, że tak melodyjne i „komercyjne” granie może się aż tak bronić. Cienka czerwona linia oddzielająca wartościową sztukę od banału nie jest tu ani razu przekroczona i słychać, że gitarzysta świadomie w ten sposób pisał i aranżował, by materiału mogli słuchać zarówno pożeracze Zetki jak i Antyradia. Rzecz wydawałoby się niewykonalna, a jednak. No może niektóre zwroty w tekstach („masowo umierają ciała”…) można by pominąć, ale z drugiej strony wszystkie one są wyśpiewane z niemal dziecinną szczerością i prostodusznością, zatem nawet takie tekstowe niezręczności uchodzą zespołowi na sucho.
Poza tym mamy tu solidną szkołę gitarowego grania, solówki grane są wieloma technikami, pokazującymi doskonałe opanowanie instrumentu przez Kmiecika. Wystarczy posłuchać tego, jak odpala solo w jedynym coverze na płycie – „Boys Of Summer” Dona Henleya. Na osobne wspomnienie zasługuje także jego praca podczas zwrotek. Gitarowe podkłady są naprawdę błyskotliwe harmonicznie i nieszablonowe jeśli chodzi o wartości rytmiczne. Jeśli chodzi o niedostatki tej płyty, to należy do nich zbyt jednorodne brzmienie przesterowanych gitar. Chciałoby się, by sound ten był bardziej zróżnicowany, nie tylko nasyceniem przesteru, czy modulacjami, ale też barwami. Generalnie jednak płyta „No Brothers II” jest dla mnie pozytywnym zaskoczeniem – okazuje się, że tego typu pop-rockowe melodie można zagrać odważnie gitarowo i z temperamentem.