Ta płyta potrafi zahipnotyzować dzięki transowym rytmom szalonego Huberta Gasiula, zrelaksować dzięki płynącym klawiszowym tłom Tomka Zienia, zakołysać dzięki stylowemu pulsowi basu Michała Burzymowskiego i podekscytować dzięki rasowemu brzmieniu gitar Ritchie Palczewskiego. Kilka dodatkowych instrumentalnych smaczków mamy dzięki Marcie Lutrzykowskiej (smyki) i Mariuszowi „Faziemu” Mielczarkowi (flat i saksofon). Brzmieniowo całość genialnie spiął Emade (Piotr Waglewski), który chyba jak nikt nadał się do tej roboty. Coś mi się wydaje, że Ania Rusowicz ma albo zdecydowanych przeciwników, albo oddanych fanów, trzecia opcja, czyli obojętność, nie istnieje. Ja należę zdecydowanie do fanów jej twórczości i polecam tę płytę każdemu, kto chciałby się przekonać, jak w sposób otwarty i z należytym szacunkiem tworzyć, czerpiąc z dokonań lat minionych.
Maciek Warda