(Eagle)
Gitara: Steve Morse
Bas: Roger Glover
Ian Gillan podkreślał w wywiadach, że rola orkiestry w zeszłorocznych koncertach Deep Purple ma raczej nawiązywać do formuły bandu Counta Basiego niż popularnych w ostatnich latach rockowo-symfonicznych spektakli. W efekcie muzyka zawarta na kolejnej w ostatnich latach koncertówce grupy wypada nieoczekiwanie nad wyraz dobrze. I choć wzbogacone o smyczki lub sekcję dętą brzmienie nie służy równo wszystkim utworom (nieco sztampowo wypada szczególnie moment, w którym orkiestra powiela słynne gitarowe solo z „Highway Star”), to w ostatecznym rozrachunku obecność Neue Philharmonie Frankfurt trzeba zaliczyć na plus. Na liście utworów debiutuje „Hard Lovin’ Man” – szczególnie efektowny w wersji orkiestrowej – to niezbędne novum na koncertach Deep Purple, od lat bazujących przede wszystkim na klasycznym repertuarze (spośród 18 utworów tylko 3 pochodzą z okresu, kiedy do zespołu dołączył Steve Morse, w tym tylko 1 z ostatniej studyjnej płyty grupy).
Doskonale słychać jednak, że obecność orkiestry nieźle motywuje zespół – świetnie wypada Roger Glover, z większym wyczuciem gra też Steve Morse, którego gitarę przesunięto zresztą tym razem na dalszy plan. W bigbandowym klimacie doskonale odnajduje się jednak przede wszystkim Ian Paice, choć minęły już czasy, kiedy grał pełny wstęp do „Space Truckin” z charakterystycznym dynamicznym przejściem, które tak bardzo inspiruje do dziś Chada Smitha. W zamian otrzymujemy przynajmniej krótkie, choć efektowne solo w duchu mistrzów swingującej perkusji – Buddyʼego Richa i Louie Bellsona.
„Live at Montreux 2011” nie zadowoli w pełni fanów, ale z pewnością co jakiś czas będzie powracało do ich odtwarzaczy.
Bartosz Maria