Trzecia płyta Blacksnake to zdecydowanie najlepszy, najfajniej napisany, nagrany i najbardziej zróżnicowany materiał przemyskiej hordy. Podobnie jak na poprzednich, punktem wyjścia dla Blacksnake był klasyczny heavy metal i hard rock, więc w sferze stylistycznej niewiele się zmieniło. Najważniejsze zmiany zaszły w jakości.
Wydaje się, że kwartet podszedł do komponowania materiału z większym luzem, a może po prostu miał na to więcej czasu. Niezależnie od powodów, nowy materiał jest po prostu bardziej klimatyczny i dopracowany. Sporo się w nim dzieje praktycznie w każdej sferze. Bazą są oczywiście porządne riffy z klasycznym sznytem, ale w „Carry the Cross” witają nas organy, w „Hag” czy „Things Have Changed” to iście thrashowa młócka, „RNR All Day” (z gościnnym udziałem Dominiki Kobiałki) jedzie mocno fajnym countryrockowym vibe’em. Przy tym wszystkim Blacksnake zachowali brzmieniową jednorodność i słuchacz nie ma wrażenia obcowania ze składanką. Muszę też dodać, że z wokalnymi obowiązkami lepiej poradził sobie Kamil Rusiecki, który dodatkowo ułatwił sobie robotę, różnicując swoje partie, zresztą ku mojej uciesze. Na wyróżnienie zasługuje także perkusista Sebastian Wiśniewski, który bije w swoje tarabany bardzo sprawnie, swoimi przejściami nie dopuszczając, by dana piosenka siadła.
„Blood of the Snake” to solidna porcja heavy metalu w klasycznym ujęciu, ale z pominięciem charakterystycznej dla niej popeliny. Nie brakuje tu umyślnej punkowej niedbałości i nieco klimatu southernmetalowego. Warto posłuchać.
Wyd.: własne