(Frontiers / Mystic)
Gitary: Neal Schon
Bas: Ross Valory
Przyznam, że Journey słucham głównie dla Neal Schona. Gigant wiosła i tym razem nie zawodzi sympatyków, serwując od samego początku solidny rockowy riff w „City of Hope” i częstując nas zgrabnym solem. W „Anything Possible” gitarzysta mocno zbliża się frazowaniem do Satrianiego; zastanawiam się, czy to mistrz bierze przykład z ucznia, czy odwrotnie? Zawodowe, melodyjne frazy w „Resonate”, rockowy pazur w drugiej części „She’s A Mystery”, sprawdzone rozwiązania w „Ritual”, wreszcie instrumentalna rozpierducha w „Venus” i… nie mam pytań! O brzmieniu i smaczkach w partiach gitary nie będę zanudzał – wsłuchajcie się sami. Stylistycznie Journey gra teraz bardziej rockowo, czasem muzyka przypomina… Toto z ostatniej płyty studyjnej (a więc nieco kombinowania z harmonią i quasiprogresywnymi wtrętami), a nowy wokalista stara się, głos posiada, ale charyzmy jednak trochę mu brak.
Piotr Nowicki