(Sine Qua Non)
Takie pozycje jak „Big Beat” Karewicza mają to do siebie, że trafiają do wszystkich entuzjastów muzyki, którzy wychylili swoje uczy poza jeden uprawiany gatunek muzyczny. Kto naprawdę interesuje się muzyką, a nie tylko tym, co sam właśnie nagrał, powinien sięgnąć po ten album. Niesamowite, niemal nierzeczywiste, czasami impresyjne, czasami melancholijne, czasami ponadczasowe – takie są właśnie zdjęcia wielkiego Marka Karewicza. To wydawnictwo musiało mieć taką formę ze względu na osobę autora. Karewicz to ikona i guru polskiej fotografii muzycznej od ponad pięćdziesięciu lat. Niewiele osób potrafi opowiedzieć historie związane z najważniejszymi polskimi muzykami rozrywkowymi na podstawie własnych z nimi kontaktów i doświadczeń. A gdy całą tę fascynującą opowieść, pełną anegdot i historii, o których do tej pory raczej się nie mówiło, okrasimy dodatkowo zdjęciami, mamy niepowtarzalną kronikę wydarzeń i postaci. Znalazły się tu nawet wspomnienia o niespodziewanej wizycie u księdza Karola Wojtyły pewnej wesołej gromadki muzyków w towarzystwie Marka Karewicza. Skończyło się na degustacji pejsachówki, bardzo mocnej wódki ze śliwek… Barwne wspomnienia poruszają kontakty Mistrza z Rusowicz, Kubasińską, Stanek, Sobczyk, Niemenem, Nalepą, Klenczonem, Komedą, Popławskim, Walickim, Rhythm’N’Blues, Alibabkami, Czerwonymi Gitarami, Skaldami, SBB, Niebiesko-Czarnymi, Breakoutem i wieloma innymi artystami, którzy tworzyli polski big beat. Mamy tu również wspomnienia o Tyrmandzie, pierwszych festiwalach jazzowych w Sopocie, koncercie Stonesów, Milesa Davisa… Wszystko to spisał Marcin Jacobson, a w prawie dwustustronicowej książce znalazło się ponad sto pięćdziesiąt zdjęć autorstwa Karewicza.
Maciek Warda