(Sony Music)
Scorpions to jeden z tych zespołów, obok AC/DC, Iron Maiden czy Motorhead, które zadowalają swoich fanów, od lat grając w niezmiennym, właściwym sobie stylu. Dzięki temu ich utwory rozpoznać można po pierwszych dźwiękach i charakterystycznej manierze wykonawczej, od której gdyby nieopatrznie odeszli, dopiero naraziliby się na krytykę i niezrozumienie. Balansując niekiedy pomiędzy zjadaniem własnego ogona a oryginalną twórczością, raczą nas co jakiś czas nowym materiałem, choć utrzymanym w znanej konwencji, to jednak zawsze trzymającym klasę.
Tak też jest i w przypadku tej płyty, ale sprawa jest o tyle ciekawa, że zamiast pisać zupełnie nowe piosenki, muzycy Scorpions sięgnęli do swoich starych pomysłów i nagrań jeszcze z lat osiemdziesiątych, przygotowywanych, lecz ostatecznie niewykorzystanych przy okazji albumów „Blackout”, „Love at First Sting”, „Savage Amusement” i „Crazy World”. To tłumaczyć może, dlaczego „Return to Forever” brzmi tak klasycznie i znajomo, mimo że jest to materiał całkowicie premierowy. Żeby jednak nie było, że panowie poszli na łatwiznę, sporo elementów – w tym szczególnie teksty, których wcześniej w większości w ogóle nie było – zostało dodanych przy okazji ostatnich prac nad płytą, które trwały w sumie około trzech lat. Dzięki temu najnowszy album spełnia wszelkie standardy współczesnej muzyki rozrywkowej i brzmi całkiem świeżo, jednocześnie dochowując wierności kierunkowi obranemu lata temu.
Na „Return to Forever” usłyszymy wszystkie te charakterystyczne elementy, dzięki którym tak dobrze znamy i lubimy piosenki Scorpionsów: wpadające w ucho melodie i gładkie harmonie, chwytliwe refreny i podniosłe solówki. Album jest przepełniony hardrockowymi hymnami przywołującymi do życia stylistykę lat osiemdziesiątych w jak najlepszym wydaniu; zagranymi na najwyższym poziomie, którego gwarantem jest pięćdziesięcioletnie doświadczenie na scenach całego świata.