Znam co najmniej jedno podobne urządzenie, które od lat z powodzeniem funkcjonuje na rynku spełniając rolę treningowo – zabawową. Jak to u Mooera bywa, postanowił zainspirować się tym starszym bratem i stworzyć coś podobnego, ale o wiele tańszego.
Do czego służy taki pad? To nie jest wcale głupie pytanie, bo przecież automatów perkusyjnych jest na rynku sporo i to również takich, w których możemy edytować wgrane sample. Podstawową zaletą urządzeń takich jak Synth Drum Mooera to możliwość kreowania własnych patternów z setek jeśli nie tysięcy dostępnych próbek brzmieniowych. Można je budować w oparciu o już istniejące linie, można robić dogrywki, czyli wzbogacać już istniejące, ale można także zaczynać od zera, z metronomem lub bez budować własne linie perkusyjne.
Cała masa dobrej zabawy, ale od razu ostrzegam, może nas rozboleć głowa od bogactwa wyboru próbek instrumentów, zarówno tych pochodzących z klasycznych perkusyjnych zestawów „akustycznych” jak i totalnie synthowych. Po środku tego bogactwa znajduje się cała masa sampli „przeszkadzajek”, grzechotek, bongosów, dzwonków, gwizdków i dziwactw występujących w gatunakach typu world music, etno, czy muzykach innych kultur i cywilizacji. Dlatego tytułowego bębenka z powodzeniem można używać jako uzupełnienie naszego koncertowego instrumentaruim, generując z niego konkretne brzmienia perkusjonaliów.
Obsługa
A więc po kolei. Przed oczami mamy elektroniczny pad perkusyjny, predestynowany do grania za pomocą rąk. Ogólnie nie wygląda on wystrzałowo ale ważne, że nienagannie się spisuje. Posiada on aluminiowa obręcz wewnątrz której znajduje się 8-calowa membrana, a napięcie tejże regulowane jest za pomocą 5 śrub! Oznacza to, że mamy sytuację jak w „realu” – dopasowujemy sobie „odpowiedź” bębenka do własnych preferencji „organoleptycznych”. Algorytm oraz „silnik” urządzenia pozwala na zapisanie w pamięci 200 presetów/ustawień użytkownika oraz 100 (!) gotowych pętli. Są to zróżnicowane style i bity, zawierające przeróżne instrumentarium, a także całe zespołowe sceny muzyczne i zapętlone konkretne fragmenty utworów, napisane specjalnie dla tego urządzenia (w proporcjach 50 loopów pekusyjnych i 50 loopów „melodycznych”).
Dostępnych jest 5 „globalnych” rodzajów efektów modulacyjnych, którym można poddać dźwięki generowane przez pad (chorus, flanger, phaser, daley, reverb), 5 różnych efektów nacisku membrany (pitch up, pitch down, vibrato, AEG – kompresja i volume) oraz 9 krzywych prędkości – aby edytować ten ostatni parametr wciskamy naraz potencjometry patch i efx. Co w ogóle oznacza? Chodzi o typ ataku, czyli kształtowania się granego dźwięku w czasie (na osiach jest siła i głośność).
Jeśli chodzi o specyfikację techniczną to na pokładzie widzimy wyjście słuchawkowe jack 6,3 mm oraz wejście AUX jack 3,5 mm. W zasadzie do tego ostatniego wejścia możemy wprowadzić każdy sygnał, także instrumentalny, dzięki czemu nasz Synth Drum staje się automatem perkusyjnym dla gitarzystów, umilającym im ćwiczenia i jammowanie z elektronicznym przyjacielem. W zestawie dodano zasilacz sieciowy 9V DC (500 mA, plus na środku), a waga niewiele ponad 1 kg.
Sam wierzch sprzętu nie jest jakąś błyskającą dyskoteką, z czym mamy do czynienia m.in. w przypadku niby poważniejszych sprzętów. To prosta, dosyć oszczędna estetyka, która jest w całości podporządkowana funkcjonalności – cała kontrola parametrów i nawigacja pomiędzi presetami odbywa się dzięki czterem potencjometrom (loop, play oraz patch i efx), które wszystkie mają możliwość przyciskania i wchodzenia w dany parametr lub zatwierdzania wybranego presetu.
Ważna uwaha jest taka, by nie obijać plastikowych krawędzi urządzenia drewnianymi pałkami. Choć membramę w zasadzie można by traktować pałeczkami to jest to jednak urządzenie predestynowane do grania rękoma i musimy się tego po prostu nauczyć – jak na bongosie albo innym tam-tamie. A jeśli już nie umiemy się oprzeć pokusie, by grać na tym jak na werblu, to niech będą to pałeczki z miękkimi główkami albo wręcz takie do wibrafonu, czyli takie, które nie obtłuką nam orządzenia ani nie uszkodzą membrany przy mocniejszym uderzeniu.
Urządzenie ma wyprowadzenie sygnału w postaci wtyku jack więc swobodnie można „pobrać” ten sygnał wyrównany liniowo i wprowadzić go np. do gniazda aux in w jakimś gitarowym combo i dogrywać partie gitary czy basu do nagranych w Synth Drumie pętli. Działa to także w drugą stronę, do Synth Drum pożna wprowadzić sygnał i tworzyć loopy z udziałem nie tylko dogrywanych elementów perkusji, ale także innych instrumentów. Potencjalnie jest to kupa zabawy!
Brzmienia
Na początek radziłbym ustawić sobie inaczej czułość urządzenia (wciskając loop i play jednocześnie, po czym określając czułość pokrętłem dial/enter w skali od 1 do 9), szczególnie jeśli będziemy chcieli zainteresować nim dziecko, które nie dysponuje taką siłą ataku w dłoni jak osoba dorosła. Aby na dzień dobry nie miała poobijanych palców ani krawędzi dłoni, zwiększmy czułość urządzenia, co pozwoli lżej klepać ten bębenek z takimi samymi efektami dźwiękowymi. Fabryczne ustawienie bowiem jak dla mnie jest zbyt „nieczułe” na delikatniejszą grę. Ogólnie nie jest źle – większość próbek brzmi rzetelnie. Ma to wymiar praktyczny, bo pozwala używać tego urządzenia normalnie jako pełnoprawnego instrumentu. Czyli nie koniecznie w zaciszy czterech ścian, ale także na próbach i mniej prestiżowych występach, na których potrzeba nam jakichś wyjątkowych perkusjonalnych brzmień.
Fajne jest również to, że cena urządzenia została tak skalkulowana, iż nie jest wielkim problemem w niezbyt długiej perspektywie czasu wyposażyć się w dwa takie same Synth Drumy. Dzięki temu możemy grać na nich jak na klasycznym zestawie cong czy bongosów, korzystając jednocześnie z feeri brzmień, jakie udpstępnia nam algorytm bębenków. Najsłabszym punktem programu są loopy z grającym całym zespołem – takie playalongi do dogrywania własnych partii perkusyjnych. Niestety niektóre z tych pętli zostały nagrane na dość amatorskim poziomie wykonawczym, instrumentalnie i aranżacyjnie pozostawiają wiele do życzenia.
PRODUCENT: www.mooeraudio.com
DYSTRYBUTOR: www.w-distribution.de