Ale ten czas leci. Jeszcze niedawno młody Paul Reed Smith rozpoczynał ręczną produkcję gitar w małym warsztacie w Annapolis, a od debiutu firmy na targach NAMM show w 1985 roku minęło właśnie 35 lat. Firma z okazji tego jubileuszu wypuściła na rynek trzy modele 35th Anniversary Custom 24, które zasiliły linię Core, SE i S2.
Jak mówi Paul Reed Smith: „Chcieliśmy uchwycić tę atmosferę modelem, który pomógł nam zaistnieć na rynku – Custom 24. Nowe instrumenty mają wyjątkowe pickupy i system przełączników. Świetnie brzmią i są bardzo komfortowe”. Nie wyobrażam sobie lepszej zachęty do skonfrontowania moich odczuć z zapowiedziami szefa. Odpakujmy to cudo.
Budowa
Na wstępie przyznaję się bez bicia, że z jakiegoś powodu omijałem te gitary, coś mi w PRS-ach nie pasowało i trochę z przekory, wbrew panującej modzie nie sięgałem po nie. Do testu otrzymałem model 35th Anniversary SE Custom 24. Nie spodziewałem się cudów, bo seria SE to przecież produkowane w Indonezji, tańsze wersje PRS’ów. Już po chwili musiałem zrewidować moje poglądy. Po wyciągnięciu instrumentu z solidnego, brązowego pokrowca z logiem firmy ujrzałem elegancję w czystej postaci. Klonowa płyta wierzchnia gitary z fornirem z klonu falistego przykuwa całą uwagę. Klasy dodaje połączenie miodowego koloru z czernią, przelewającą się stopniowo na tył instrumentu. Przełamuje ją jedynie binding w kolorze drewna. Klasyka w bardzo dobrym wydaniu! Jubilatka wyposażona jest w dwa czarne humbuckery TCI „S” osadzone w kremowych ramkach. „Pod ręką” mamy bursztynowe gałki potencjometrów głośności i barwy, trójpozycyjny przełącznik przystawek oraz dwa maleńkie, służące do rozłączania cewek humbuckerów. Zapowiada się instrument z bardzo szeroką paletą brzmień. Tremolo to wariacja PRS na temat klasycznej konstrukcji Fendera, ze zwracającym uwagę przy oględzinach, masywnym blokiem. System utrzymują w równowadze trzy sprężyny. Fabryczne ustawienie pozwala na jego obustronną pracę, choć możliwości podwyższania dźwięku są raczej minimalne. Klonowa szyjka o bardzo przyjemnym profilu – płaskie C – wklejona jest w korpus w taki sposób, że łatwość dostępu do ostatniego z dwudziestu czterech progów może zawstydzić wielu użytkowników superstratów. Bajka.
Oczywiście jak PRS to muszą być ptaki na podstrunnicy. Nie mogło być inaczej w przypadku tego modelu. Wykonane z ciemnej muszli Abalone markery, zanurzone są w palisandrowej podstrunnicy i pięknie mienią się tysiącem barw w zależności od kąta padania światła. Średniej wielkości progi nabito i wykończono wzorowo, także nie ma się do czego przyczepić. Jeszcze tylko zahaczymy wzrokiem o czarną główkę w klasycznym dla PRS’a kształcie z olejowymi, firmowymi kluczami w układzie 3 + 3 i już można zabrać się za używanie „jubilatki”. Oczywiście w celu przypomnienia, że mamy w rękach wyjątkowy instrument, na płytce pręta regulacji gryfu widnieje duży napis 35th Anniversary. Z tą wiedzą i odpowiednim jubileuszowym nastawieniem poznajemy się bliżej z tą miodową pięknością.
Wrażenia
Przede wszystkim uwagę zwraca niezwykła wygoda gry. Instrument świetnie leży i wydaje się, że wszystko jest na nim możliwe do zagrania. Konstrukcja set-in i dodatkowy frez w dolnym rogu korpusu zapewniają świetny dostęp do najwyższych pozycji. W okolicach XVII progu, gdzie normalnie czujemy, że zabawa za chwile się skończy, tutaj dopiero się rozpoczyna. Na sucho gitara gra dobrze zbalansowanym dźwiękiem z dominacją środkowych częstotliwości i wyraźnym atakiem. Po podłączeniu „jubilatki” do wzmacniacza zaczyna się prawdziwa uczta. Możliwość rozłączania cewek każdego z humbuckerów, daje nam aż osiem kombinacji układu przystawek. Najwięcej pola do popisu mamy w pozycji środkowej, gdzie możemy eksperymentować z wariacjami np. humbucker przy gryfie, singiel przy mostku itd. Warto wspomnieć, że rozłączenie cewek w tym modelu nie wiąże się z drastycznym spadkiem głośności sygnału. Pickupy to prawdziwa petarda. Byłem zauroczony szlachetnością ich brzmienia i pięknym atakiem, który zbliża je troszkę w stronę P90. Najbardziej podobała mi się gra na lekko przełamującym się czystym kanale (wzmacniacz Koch), kiedy można było przepływać między czystym brzmieniem akordów i chrupiącymi, solowymi nutami. Bardzo dobrze wypadają kombinacje singla z humbuckerem, a wyobraźnia od razu podpowiada jak szerokie zastosowanie może mieć „jubilatka”. Szczególnie singiel przy mostku w połączeniu z humbuckerem w pozycji neck dodaje mu lekkości i „noska”. Prawdziwa kopalnia brzmień ze wspólnym mianownikiem w postaci szlachetności.
Na kanale lead gitara jest prawdziwym łamaczem serc. Melodie leją się spod palców, a dźwięki kleją się, bardzo długo wybrzmiewając. Wszystko z domieszką tego specyficznego, dystyngowanego ataku. Jubilatka z rockowymi czy heavy metalowymi riffami także radzi sobie świetnie. Humbucker przy mostku, pomimo średniego poziomu wyjściowego jest w stanie solidnie pochrupać. Miłośnicy piaszczystego „dżyn dżyn” mogą poczuć pewien niedosyt. Ale nie powinno nas to smucić. Gitara znakomicie sprawdzi się na tak wielu muzycznych polach, że nie musimy forsować piekielnych bram. Mechanika funkcjonuje poprawnie. Maszynki, które w pierwszej chwili nie zrobiły na mnie piorunującego wrażenia za sprawa swej filigranowości (masywnością nie grzeszą), pracują płynnie i trzymają strój. System tremolo użytkowany „po bożemu” także nie zaskoczył mnie negatywnie i umożliwiał wibrowanie bez obaw o przykre niespodzianki intonacyjne. Przy ekstremalnych działaniach wajchą zdarzały się małe wpadki, ale nie do tego przecież stworzono ten system. Problem pojawia się także w dużo droższych gitarach więc nie marudzę.
Podsumowanie
Jubileuszowy Custom 24 SE wyróżnia się nie tylko eleganckim wykończeniem, ale także brzmieniem, z najjaśniejszym punktem konstrukcji – przystawkami, które są w moim odczuciu wybitne. Szerokość zastosowań i wygoda gry zasługują na najwyższe uznanie. Zobaczcie sami, ale spieszcie się, bo krótka seria 3500 sztuk jakie wyprodukowano może bardzo szybko zniknąć ze sklepów.
PRODUCENT: https://www.prsguitars.com/
DYSTRYBUTOR: https://www.fxmusic.com.pl/