Chociaż marka WestRoad i model WestRoad WG-10E powinny kojarzyć się (i kojarzy!) z amerykańskim hasłem „Go West” z początków XX wieku, to ich proweniencja jest zupełnie inna.
Napis na naklejce wewnątrz pudła, o treści „Made in Europe”, oznacza ni mniej ni więcej, że gitary WestRoad są produkowane gdzieś w Europie Środkowej lub Wschodniej, a nie na Dalekim Wschodzie. Kolejny napis „Gama sp. z o. o. Poland” wyjaśnia wiele. Okazuje się, że WestRoad to marka własna firmy Gama, oficjalnego dystrybutora gitar Martin w Polsce. Żeby było ciekawiej, marka ma już dziesięć lat i wiele ciekawych konstrukcji na swoim koncie. Małymi kroczkami ludzie związani z Gamą zyskują doświadczenie i zdobywają się na odwagę tworzenia coraz poważniejszych i ciekawszych projektów. Tym, co przyświeca im przy budowaniu gitar akustycznych, jest łatwość gry, wygoda, komfort, solidność wykonania i nienaganność wykończenia. Wypisz wymaluj credo Franka Gambale, który w rozmowie z nami powiedział mniej więcej tak: „po co produkować gitarę, na której gra się niewygodnie i która wymaga większego wysiłku, jeśli można zaprojektować instrument ze wszech miar przyjemny w użytkowaniu”. Myślę, że firma Gama jest na dobrej drodze, by te słowa w stu procentach wprowadzić w życie.
Budowa
WestRoad WG-10E przedstawia się stylowo, zarówno jeśli chodzi o kształt, wzornictwo, jak i kolorystykę. Oszczędna ornamentyka, oldschoolowy obrys główki, stylizowane na westernowe logo marki, prosta rozeta i podwójny czarny binding, „zwyczajny” pickguard oraz minimalistyczne, perłowe markery progów – to wszystko wymusza wręcz życzliwe podejście do tytułowego instrumentu. Czuć, że tchnięto weń ducha countrowych klasyków.
Przez otwór rezonansowy możemy dostrzec, iż ożebrowanie jest starannie wklejone, zresztą jeśli przyjrzymy się wykonaniu i wykończeniu z bliska, zobaczymy, że model WG-10 prezentuje się pod tym względem świetnie – nigdzie śladu obróbki, klejenia czy wiercenia, każdy element jest spasowany bez najmniejszych śladów montażu. Wykończenie to naturalny, matowy lakier bezbarwny, położony cienką warstwą, pozwalającą wyczuć fakturę drewna. Dzięki temu mamy to miłe wrażenie obcowania z naturalnym drewnem, nieodseparowanym od nas jakąś grubą warstwą z wysokim połyskiem. Gryf jest wybarwiony na kolor mahoniu, dzięki czemu mamy tu kolorystyczną spójność pudła z szyjką. Płyta wierzchnia to lity świerk europejski (karpacki), boczki, podobnie jak szyjkę zbudowano z mahoniowej sklejki, a podstrunnica oraz mostek to palisander. A więc i tutaj wszystko się zgadza – wszyscy wiemy, że właśnie te materiały to jedno z najbardziej sprawdzonych rozwiązań w przypadku gitar akustycznych i jeśli są prawidłowo połączone, gitara będzie grała prawidłowo, na 100% swoich możliwości. Mamy do czynienia z korpusem typu dreadnought (choć wcale nie jest on gabarytowo jakoś przesadnie wielki), bez cutawaya, szyjkę wpuszczono w korpus na wysokości XIV progu i tam zauważamy, że ten wpust w szyjce to dwa elementy, natomiast główka z szyjką to jeden kawałek drewna, co zmniejsza możliwość jej odłamania podczas urazu mechanicznego. Osprzęt stanowią zamknięte olejowe maszynki kluczy o srebrnych główkach – obok zaczepów na pasek to jedyne chromowane elementy w gitarze. Siodełko mostka i prożek górny wykonano z tusq – materiału sprawdzonego i praktycznie niezużywającego się. Za elektryfikację instrumentu odpowiada preamp Fishman Presys wraz z piezoelektrycznym przetwornikiem Sonicore. Preamp zasilany jest baterią 9 V i umożliwia kontrolę następujących parametrów: volume, bass, middle, treble, a także przełączniki odwracania fazy i włącznik tunera. Sam tuner jest oparty na diodach LED i działa, pomimo swojej prostej informacji, dość precyzyjnie. Składniki brzmienia uzupełnia suwak volume, a o stanie baterii (9 V) informuje czerwona dioda LED. Cały moduł preampu łatwo się wysuwa, co umożliwia szybką zmianę baterii.
Komfort
Chwytnia jest wygodna i nawet te bardziej skomplikowane akordy nie są dodatkowo trudniejsze przez jakieś niedogodności manualne. Wszelkie barre to niemal przyjemność, ale wiąże się także ze strunami. Okazuje się, że naciąg strun Martin ma nazwę custom light i został wymyślony jako ułatwienie dla gitarzystów ceniących komfort gry oraz większą swobodę w posługiwaniu się technikami związanymi z podciąganiem strun. Przy poprzecznym vibrato (podciąganie strun) nie odczuwamy chropowatości progów, już fabrycznie zostały one spiłowane wzorcowo. Oczywiście nie ma tu żadnych wilków czy fret noise’u, a wiosełko stroi poprawnie nawet poza XII progiem, co na tej półce cenowej nie jest już takie powszechne i oczywiste.
Brzmienie
W naszej WestRoad nawinięto struny jedenastki Martin MSP 4050 – to struny o jasnym, ale nie pozbawionym ciepła brzmieniu. Jako że jest to instrument przede wszystkim akustyczny, w pierwszej kolejności bierzemy pod uwagę jego brzmienie unplugged, a potem dopiero (żeby nie powiedzieć: w ostateczności) jego współpracę z preampem. Przede wszystkim jest to brzmienie charakterystyczne, mające coś z tradycyjności gitar Martin (przypadek?), ale też ze szczerości dreadnoughtów Gibsona. Bardzo sprężyście i czysto brzmią struny basowe, które dźwięczą czystym, dźwiękiem, wzbogaconym o łagodniej brzmiące harmoniczne, które skutecznie zaokrąglają wszystkie surowsze tony. Przy mocniejszym ataku znika jednak ta słodkość i pojawia się specyficzny slap, czyli jasny, lecz tonalny dźwięk, który jako element granego akordu bądź nuty, wybija się na pierwszy plan. Nie jest to jakieś negatywne wydarzenie (nie mające wiele wspólnego z fretbuzzem), ale charakterystyczny dla tej gitary jasny atak – basy zyskują ostry początek i wyjątkową naturalną kompresję, umożliwiającą petardę odpalaną przy każdym mocnym początku gry. Struny wiolinowe to doskonałe wypełnienie dla akordów barre i konkretne, jasne brzmienie przy grze fingerstyle. Od naszej dynamiki zależy, czy zagadają one rockowo i drapieżnie, choć WestRoad WG-10 skłania się raczej do countrowo-folkowej tradycji. Wszystkie struny gasną prawie w jednym momencie, co ma znaczenie przy grze akordowej, dając niezbędną spójność i pełnie brzmienia.