Powiedzmy sobie otwarcie – balowanie należy do najnormalniejszych rzeczy na świecie. Nie ominęło więc także świata sławnych muzyków, niezależnie od wykonywanego gatunku i artystycznego dorobku. Czasami jednak nawet w tak balangowym środowisku niektórym udaje się przegiąć i wylecieć z zespołu.
Muzycy, którzy posunęli się za daleko, nawet dla swoich twardo imprezujących kolegów z zespołu, to żaden ewenement. Wszystko bowiem można przebaczyć, ale, jak w każdej innej branży, robota musi być wykonana. Na próby trzeba przychodzić, w studiu powinno się uczestniczyć w nagraniach, a nie zamulać na kanapie, albo w pobliskim barze, a na koncertach warto utrzymywać się na własnych nogach.
Czasami jednak muzycy tracą samokontrolę i zatracają się na swojej drodze do samozniszczenia lub przynajmniej zatruwania ludzi, którzy zmuszeni są przebywać z nimi każdego dnia. Oto lista muzyków, którzy zostali wyrzuceni ze swoich zespołów, ponieważ nie byli w stanie kontrolować swoich uzależnień.
Lemmy Kilmister
Kilmister tak naprawdę może podziękować swoim kolegom z Hawkwind, że wylali go z kapeli, bo dzięki temu powstał Motörhead. W maju 1975 roku, podczas trasy koncertowej z Hawkwind, Kilmister został zatrzymany na granicy kanadyjskiej z gramem amfetaminy w spodniach i spędził noc w więzieniu.
Lemmy wrócił do kapeli, ale… został wyrzucony z zespołu po następnym koncercie. „Gdybym został złapany za kwas, wszystko byłoby w porządku” – wyjaśnił później. „Najbardziej 'kosmiczny’ zespół na świecie zwolnił mnie za to, że wpadłem w niewłaściwe narkotyki!”
Kilmister nazwał swoją nową grupę Motörhead, zapożyczając nazwę z piosenki Hawkwind o całonocnej imprezie. W następnych latach wydał z Motörhead 22 albumy studyjne, w tym „Ace of Spades”. Nigdy nie przestał brać amfetaminy i popijać jej whiskey.
Dave Mustaine
W Metallice we wczesnych latach 80-tych bycie pijakiem było OK, ale młody Dave przesadzał. Według wspomnień Scotta Iana z Anthax, Dave po narkotykach i alkoholu stawał się prawdziwym „dupkiem”. „W środku nocy układał kupy śmieci przed drzwiami na sale prób innych zespołów” wspomina Ian, a sam Dave mówił, że pewnego razu pobił się z Jamesem Hetfieldem i rozkwasił mu nos.
To są właśnie powody, dla których grupa – notorycznie nazywana przecież Alcoholicą – zwolniła Dave’a Mustaine’a 11 kwietnia 1983 roku. Mustaine bawił właśnie z Metallicą w Nowym Jorku, przygotowując się do nagrania pierwszego albumu studyjnego. Po „normalnej” nocy picia, zespół obudził go i powiedział… że został zwolniony. Wręczyli mu bilet autobusowy z nowojorskiego Port Authority do Los Angeles (czterodniowa wycieczka!) i poprosili gitarzystę Exodus Kirka Hammetta, aby go zastąpił.
I ponownie nie ma tego złego – Dave Mustaine założył Megadeth, w ten sposób dołączając do The Big Four światowego metalu.
Brian Jones
Jako założyciel i naturalny artystyczny kierownik The Rolling Stones, Brian Jones odegrał najważniejszą rolę we wczesnym rozwoju zespołu. Zarówno nazwa zespołu pochodzi od Jonesa, jak i wiele pierwszych piosenek. Jednak w miarę ugruntowywania się pozycji Stonesów na rynku, Keith Richards i Mick Jagger przejęli inicjatywę twórczą, powodując u Jonesa frustrację, a co za tym idzie zwiększone spożycie różnych substancji.
Odepchnięty od swoich bluesowych korzeni gitarowych (także przez menadżera Andrew Looga Oldhama), Jones zwrócił się ku heroinie. Tułał się po sądach w związku z zarzutami posiadania narkotyków i coraz bardziej alienował od zespołu. W końcu w czerwcu 1969 roku pozostali Stonesi poprosili Jonesa o opuszczenie zespołu i zastąpili go Mickiem Taylorem.
Zrozpaczony Jones pogrążył się w bezpowrotnie w uzależnieniu. Utonął w basenie w swoim domu 3 lipca 1969 roku.
Ozzy Osbourne
Kolejny po Metallice i Mustaine przykład niemożliwego – wylecieć z naprawdę twardo imprezującego zespołu za imprezowanie. W latach 1976-77 Black Sabbath jakimś cudem udało się przetrwać trasę koncertową Technical Ecstasy. Ozzy wycofał się jednak z pracy zespołowej, kiedy panowie weszli do studia z zamiarem nagrania „Never Say Die”.
Po pierwsze nie podobała mu się droga, którą podążał zespół, mniej metalowa, bardziej popowa. Jak powiedział później swojemu następcy w Black Sabbath „Ostatnie albumy Sabbath były dla mnie po prostu bardzo przygnębiające. Robiłem je tylko ze względu na to, co mogliśmy jeszcze wyciągnąć z wytwórni, żeby przytyć na piwie i po prostu wypuścić te nagrania.” A to pociągało za sobą nadużywanie alkoholu i narkotyków.
„Ozzy nie pojawił się przez sześć tygodni” – powiedział Geezer Butler w „Louder Than Hell: The Definitive Oral History of Metal”. „Nie mogliśmy z nim dalej iść”. Tony Iommi dodał: „W tamtym momencie Ozzy nie chciał robić nic poza upijaniem się. Doszło więc do tego, wszyscy sobie mówiliśmy 'No cóż, jeśli nic z tym nie zrobimy, zespół się rozpadnie’. Więc pozwoliliśmy mu odejść”.
Pete Willis
Nie jest tajemnicą, że wszyscy panowie w Def Leppard uzupełniali bardzo dużo płynów w latach 80-tych. Jak gdyby na dowód tego gitarzysta Steve Clark ostatecznie zapił się na śmierć 8 stycznia 1991 roku. Dlaczego więc założyciel zespołu, Pete Willis, został wyrzucony z grupy za pijaństwo?
Willis spotkał się z wokalistą Joe Elliottem i wraz z basistą Rickiem Savage’em założył Def Leppard w 1977 roku. Willis współkomponował wiele kawałków na pierwszych trzech albumach Def Leppard, ale w 1982 roku, podczas nagrywania „Stagefright” dla „Pyromanii” gitarzysta miał rzekomo zbyt wielkiego kaca, by grać. Producent Mutt Lange powiedział mu, żeby poszedł do domu i odparował, a reszta zespołu w międzyczasie zdecydowała się zwolnić Willisa, który odegrał tak wielką rolę w początkach Def Leppard.
Na szczęście Pete ogarnął się w końcu, odszedł od wykonywania muzyki i założył własny biznes.
Syd Barret
Fani Pink Floyd prawdopodobnie nigdy się nie dowiedzą, czy założyciel i szalony artysta Syd Barrett został zwolniony za wybryki narkotykowe, czy wyniszczającą wszystkich chorobę psychiczną. A może za jedno i drugie. Barrett był integralną częścią zespołu i miał wielki wkład w debiutancki album zespołu „The Piper at the Gates of Dawn”, do którego napisał sześć z dziewięciu piosenek. Muzycy dali radę nagrać jeszcze razem drugą płytę „Saucerful of Secrets”
26 stycznia 1968 roku, kiedy Roger Waters prowadził samochód wiozący zespół na koncert, panowie zdecydowali, żeby nie zabierać Barretta. Jedna osoba w samochodzie powiedziała „Czy mamy podjechać po Syda?”. Inna powiedziała: „Nie kłopoczmy się”. Ponieważ Barrett do tego czasu napisał większość materiału zespołu, początkowym planem było utrzymanie go w grupie jako członka nie koncertującego, tak jak zrobili to Beach Boys z Brianem Wilsonem. Ostatecznie okazało się to niepraktyczne, a zastępca Syda, David Gilmour stał się pełnoetatowym członkiem zespołu.
Scott Weiland
Jako wokalista Stone Temple Pilots, Scott Weiland był wspaniałą kombinacją teatralności i talentu wokalnego, ale miał też wielki problem z narkotykami. Weiland przez jakiś czas radził sobie ze swoim nałogiem, więc pomimo aresztowania za kupowanie cracku w 1995 roku (dostał roczne zawiasy) kontynuował swoje narkotykowe ekscesy.
Zaśpiewał na czterech albumach, zanim Stone Temple Pilots rozpadli się w 2002 roku, m.in. z powodu niezdolności Weilanda do pracy zespołowej. Właśnie zakończyli trasę koncertową”Shangri-La Dee Da” z 2001 roku i pracowali nad nowym materiałem, kiedy miała miejsce bijatyka pomiędzy Weilandem, gitarzystą Deanem DeLeo i jego bratem Robertem DeLeo. To przelało czarę goryczy i Weiland musiał odejść z zespołu.
Scott połączył później siły ze Slashem i Duffem McKaganem w Velvet Revolver, ale nawet ci weterani rockandrollowego życia mieli problem z jego nieprzewidywalnością. Weiland zmarł w wyniku przedawkowania 3 grudnia 2015 roku. Miał 48 lat.
Steven Adler
Nic dziwnego, że zespół, który napisał heroinowy hymn „Mr. Brownstone”, rozpadł się m.in. przez nadużywanie narkotyków i alkoholu. Pierwszą ofiarą był Steven Adler, który dołączył do Guns N 'Roses po odejściu pierwszego perkusisty Roba Gardnera.
Jak się okazało Adler był nieprzewidywalny, często pijany (tym akurat się nie wyróżniał) i wkrótce uzależnił się od heroiny. Pomimo narastających kłopotów Adler zagrał na przełomowym albumie zespołu z 1987 roku „Appetite for Destruction”.
Po kilku nieobecnościach, w tym występie w 1989 roku na American Music Awards, podczas którego zastąpił go Don Henley (Adler był wówczas na odwyku), reszta zespołu ostrzegła go, że jeśli odwyk nie przyniesie rezultatów, jego dni będą policzone.
Ostatecznie został wyrzucony z zespołu na początku 1990 roku, ale wpuszczono go z powrotem po podpisaniu umowy przewidującej zaprzestanie używania heroiny. To była obietnica, której nie był w stanie dotrzymać i podczas gdy zespół nagrywał „Civil War” na „Use Your Illusion II”, Adler był podobno tak nawalony, że nie był w stanie utrzymać rytmu. Został oficjalnie wyrzucony z zespołu 11 lipca 1990 roku, a zastąpił go Matt Sorum z The Cult.
Howie Epstein
W 1982 roku Tom Petty wprowadził do swojego zespołu Howiego Epsteina, aby zastąpić oryginalnego basistę Heartbreakers, Rona Blaira. Epstein był solidnym i niezawodnym muzykiem, który nagrał kilka największych hitów Petty’ego. Brał także udział w sesjach z Bobem Dylanem i Royem Orbisonem.
Epstein niestety miał problem z narkotykami i pod koniec lat 90. przestał być wystarczająco precyzyjny w swojej grze. Jak by tego było mało, przechodził również radykalne zmiany osobowości. Kiedy stało się jasne, że Epstein jest uzależniony od heroiny, zespół wysłał go na odwyk i próbował mu pomóc. Ale Petty, który przecież miał własną „przelotkę” z heroiną w latach 90. został ostatecznie zmuszony do zwolnienia Epsteina w 2002 roku i zastąpienia go… Blairem.
23 lutego 2003 r. Epstein wstrzyknął sobie heroinę, zażył leki na dolegliwości żołądkowe, po czym stracił przytomność. Jego dziewczyna zauważyła, że wciąż oddycha i zawiozła go do szpitala St Vincent Hospital w Santa Fe w Nowym Meksyku, gdzie zmarł zaledwie 17 dni przed swoimi 48. urodzinami.