Obrodziło nam tej jesieni płytami, które mają przypomnieć lato. Poza smacznymi kąskami od J.D. Overdrive czy Octopussy mamy też nowy album polskich weteranów southern metalu z Corruption. Liczba mnoga w tym przypadku jest jednak kłopotliwa, bo Corruption od dłuższego czasu mają dość płynny skład. Poza jedynym oryginalnym członkiem, basistą Piotrem „Aniołem” Wąciszem, album „Spleen” nagrywali perkusista Łukasz „Icanraz” Sarnacki (całkiem niedawno wypuścił też świetny album „The I” ze swoją macierzystą formacją Devilish Impressions), gitarzysta Piotr „Sooloo Jr.” Solnica i wokalista Łukasz „Chuck” Wolkiewicz. Dla każdego z nich za wyjątkiem Wącisza „Spleen” jest pierwszą płytą pod szyldem Corruption, a mimo tego album nie przynosi jakichś konkretnych zmian w stylu grupy. Zespół w dalszym ciągu specjalizuje się w komponowaniu heavymetalowych hiciorów, w których prym wiedzie rzetelny riff, i mnie to odpowiada. Biorąc pod uwagę, jak duży wpływ na kompozycje ma Anioł, nie powinno to dziwić. Oczywiście najbardziej rzucającą się w uszy zmianą jest roszada na stanowisku wokalisty. Ci, którzy tak jak ja tęsknią za Rufusem, jego specyficznym poczuciem humoru i charakterystycznym głosem, mogą być Chuckiem rozczarowani. Niemniej jednak od czasu „Bourbon River Bank” minęło siedem lat – z upływającym czasem trzeba się pogodzić i nie płakać za przeszłością. Chuck jest zatem bardziej osadzony w klimatach southern metalu, niektóre rozwiązania melodyczne przywodzą na myśl Phila Anselmo (czy to z Down – „Righting My Wrongs”, czy to z Pantery – „Asterism Ursa Major” będący corruptionową wersją „Planet Caravan”), w odróżnieniu od poprzednich wokalistów grupy zdarza mu się też po prostu krzyczeć („I Piss On Your Grave”). Irytujące jest jednak jego frazowanie w poprzek języka w singlowym „Shades of Death”, ale w pozostałych numerach brzmi co najmniej dobrze. Choć nie jest tak oryginalny w swoim stylu to nadrabia liczbą rozwiązań interpretacyjnych.
Na „Spleen” Corruption po raz kolejny postawili na piosenki. Siedem zawartych na krążku numerów jest przebojowych na southern metalowy sposób, choć jeszcze bardziej zbliżają one grupę do metalowego środka. Kawałki są przystępne, riffy chwytliwe i w stylu znanym z poprzednich albumów, a jednocześnie nie jakieś specjalnie trudne. Co by nie mówić, Anioł potrafi złożyć z prostych elementów fajne numery. Wisienkami na torcie „Spleen” są dwa numery – mocno południowy „Righting My Wrongs” i powolny, zwalisty „Dead Shell of Human Existence”.
„Spleen” to nie jest krok na przód dla stylu Corruption, ale nie jest to też krok w tył – raczej postawienie kropki nad „i” i ostateczne osadzenie przez to grupy w konkretnym klimacie, a jednocześnie jej płytowa reaktywacja. To po prostu fajna płyta, lepsza i konkretniejsza niż poprzedni album „Devil’s Share”, ale mam nadzieję, że stanie się także
nowym początkiem dalszej ewolucji ekipy Anioła.