Gitara: Krzysztof Meisinger
Dyrygent: Jose Maria Florencio
(Orfeus Music OMCD)
Jak donosi popularny portal Laguitarra.pl, to bez wątpienia pierwsze nagranie polskiego gitarzysty klasycznego z członkami słynnej brytyjskiej orkiestry założonej przez Neville’a Marrinera. Płyta w całości poświęcona została kompozycjom Heitora Villa-Lobosa (1887–1959), zaś kompletu rejestracji fonograficznych dokonano w jeden tylko dzień, w listopadzie 2011 r. To wielki wyczyn, tym bardziej że krążek zawiera utwory solowe i słynny – choć wielka szkoda, że jedyny – „Koncert na gitarę i orkiestrę” wybitnego Brazylijczyka, który grywał amatorsko na gitarze. Koncert ten, napisany w roku 1951 na zamówienie Andrésa Segovii, pierwotnie, jeszcze bez popisowej środkowej kadencji, nosił tytuł „Fantasia concertante”.
Płytę rozpoczyna słynne pięć „Preludiów”. I tu spore zaskoczenie – dobrze znany temat prowadzony przez dźwięki na strunach basowych Krzysztof Meisinger potraktował jak bardzo powolną, uduchowią kantylenę, niczym zamyśloną arię. Ten zabieg, niespotykany u innych wykonawców, sprawdził się tu znakomicie. W pozostałych „Preludiach” gitarzysta kilka fragmentów też gra inaczej, niż to się od lat przyjęło (np. zupełny brak szybkości w arpeggiowych szesnastkach „Preludium II” czy w środkowej części „Preludium IV”). Silenie się na oryginalność czy może odkrywcze spojrzenie na doskonale znane frazy? Odpowiedź pozostawiam słuchaczom. Przytoczę jedynie opis tych miniatur zawarty w książeczce: „W 1940 roku skomponował dla Segovii sześć »Preludiów«. Niestety, często podróżujący gitarzysta zgubił ostatnie z nich i do dnia dzisiejszego nie zostało ono znalezione. »Preludium I« nazywane jest »wiolonczelowym« z powodu częstego wykorzystywania do prowadzenia melodii strun basowych. »Preludium II« jest lekko kokieteryjne i zadziwia ciekawym potraktowaniem techniki arpeggio. »Preludium III« nawiązuje do cyklu »Bachianas Brasileiras« wyrastającego z fascynacji muzyką J.S. Bacha i wprowadza słuchacza w niemal medytacyjny nastrój. »Preludium IV« przesiąknięte jest dla odmiany brazylijskim folklorem. Zaś »V« urzeka spokojem i rozmarzeniem i zapowiada zakończenie cyklu, którego niestety, nie możemy usłyszeć…”.
Pozostaje otwartą i nienową kwestia, czy trzeba powtarzać całe „Preludium II”, jak to zapisano w nutach. Meisinger wykonuje repetycje, przez co utwór trwa aż siedem minut.
O koncercie Villa-Lobosa w wykonaniu bohatera tej płyty dyrygent i Brazylijczyk średniego pokolenia, Jose Maria Florencio, powiedział, że mało kto tak świetnie wyczuwa idiom i charakter tego utworu jak Krzysztof Meisinger właśnie. Artyści wykonywali wspólnie to dzieło kilkakrotnie na koncertach filharmonicznych.
Całość zamyka niespełna czterominutowa przepięknej urody „Melodia Sentimental” na orkiestrę, gitarę i skrzypce (gra Andrew Haveron) w opracowaniu na taki skład Bernarda Chmielarza (kapitalne brzmienie instrumentów smyczkowych w artykulacji pizzicato!). Warto polecić pięćdziesięciudwuminutowy fonogram, któremu ten wzruszający utwór nadał tytuł, tym bardziej że rejestracji dokonano w studiu nr 1 słynnej londyńskiej wytwórni Abbey Road. Congratulate, Gentlemen!
Krzysztof Nieborak
Ciekawostka: opakowanie płyty wygląda niemal jak pudełko markowych cygar, które tak uwielbiał H. Villa-Lobos i których zapach przesiąka także jego muzykę, w co wierzy Krzysztof Meisinger.