Jason Draper to redaktor pracujący dla kilku poważnych pism, w tym „Metal Hammer” i „New Musical Express”. Poza zwyczajowa pracą dziennikarską ma na swoim koncie pięć biografii muzycznych, z których niniejsza jest najświeższą w dorobku. Trzeba przyznać, że udało mu się podać biografię Księcia interesująco: w sposób kulturalny i bez nadmiernego epatowania skandalami, a jednocześnie nie ukrywając faktów, które, choć pikantne, po prostu miały miejsce i wpływ na jego karierę.
Romanse, seks, narkotyki, przemoc były naturalnym składnikiem jego życia, tak jak duchowość, talent, niebywała muzykalność, pracowitość, wizje, geniusz aranżacji i brzmienia, wreszcie lojalność wobec przyjaciół. Jeśli ktoś choćby pobieżnie zna życie Prince’a, ten wie, że podanie jego biografii z odpowiednim szacunkiem dla jego muzycznego talentu jest trudne… Wiele okresów w jego życiu obfitowało w ekscesy, kontrowersyjne zachowania i trudne do obrony zawodowe decyzje.
Gdy dowiemy się, że zaproszony przez Quincy’ego Jonesa do nagrania utworu „We Are the World” Prince siedział w barze, zamiast z innymi artystami (pokroju Dylana, Springsteena czy Michaela Jacksona) nagrywać hymn wszech czasów, to zrozumiemy, dlaczego branża nazywała go „dziwakiem”. Było to zresztą jedno z najłagodniejszych określeń, jakich dorobił się Prince. Dzięki tej książce poznamy cudownego młodzieńca, który w wieku dwudziestu sześciu lat zgarnął trzy Grammy (dwa za „Purple Rain” i jedną za utwór wyprodukowany dla Chaki Khan), pchnął muzykę na nowe tory, stworzył nowe brzmienia, a produkcji muzycznej nadał kilka nowych wymiarów. W latach dziewięćdziesiątych, pomimo słusznej antymajorsowej krucjaty, która wiele go kosztowała, muzycznie było jeszcze lepiej, kompozycje były bardziej wysmakowane i przeznaczone dla koneserów muzyki. Jak pisze autor, „nie sposób zadowalająco podsumować artysty, który wypowiedział wojnę staniu w miejscu”.
Obecnie Prince skrył się w cieniu własnej sławy, stał się religijny, rzadko wystawia nos poza swoje ulubione prywatne miejsca, uciekł nawet z Internetu, którego wykorzystania był muzycznym pionierem. Nie ważne, czy dokona jeszcze czegoś przełomowego, zawsze będzie wielkim mistrzem, który zrewolucjonizował show-business, niczym Miles Davis zmieniał kierunki rozwoju muzyki, dając jej niezliczone impulsy do rozwoju. Każdy, kto interesuje się muzyką, powinien tę książkę przeczytać i będzie to na pewno dobrze spożytkowany czas.
Maciek Warda