Autor: Maciej Warda
Warwick Infinity to nazwa, która już sama w sobie wiele obiecuje i zapowiada, że dzisiaj testujemy coś naprawdę poważnego. To najwyższy model seryjny Warwicka, jeśli nie liczyć serii Custom Shop i Limited.
Dla mnie nieskończoność to na przykład krajobraz w tle Giocondy Leonarda da Vinciego, który jest transcendentalny, ponadczasowy i tajemniczy jednocześnie. Wielu naśladowców próbowało go kopiować, ale zamiast metafizyki wychodziła im zwykła jałowa topografia. Czy niemieccy lutnicy pokusili się w swoim Infinity choćby o pierwiastek takiej wyjątkowości? Czas zacząć poszukiwania!
Premiera tej gitary to 1995 rok, kiedy to światło dzienne ujrzał również inny warwickowy klasyk – Corvette Standard. Z Infinity wiązano duże nadzieje i była to zarazem pierwsza produkcja po przeprowadzce z Erlangen w Bawarii do Markneuekirchen, gdzie dziś mieści się firma. Bas Infinity stał się jej flagowym produktem, spełniając z nawiązką oczekiwania najbardziej wybrednych basowych melomanów.
Budowa
Basówka dotarła do Redakcji w niemal pancernym case’ie o niebagatelnych wymiarach 122 cm (długość) na 43 cm (szerokość) na 15 cm (głębokość).
Kto dysponuje mniejszym gabarytowo autem, może mieć kłopoty z jego transportem, ale jeśli jedziemy w trasę większym busem, możemy być spokojni o bezpieczeństwo instrumentu, jest on bowiem w środku stabilnie ułożony, a specjalne poduszki zabezpieczają korpus przed przemieszczeniem.
Z jednej strony dużą przyjemnością jest pisać o tak eleganckim i ekskluzywnym instrumencie, z drugiej wiem już, że będę nieco zakłopotany, gdy przyjdzie mi szukać argumentów broniących ceny tego wiosła.
Korpus Infinity zbudowano z dwóch kawałków najlepszej jakości, wysezonowanego drewna ovangkol. Jest on wykonany jako hollow body i wydrążono w nim dwa otwory rezonansowe, zapewniające, jak się okazało, zupełnie inne brzmienie gitary w środkowych częstotliwościach, zmieniając charakter wibracji gitary. Otwory są w kształcie litery „F”, bo nawiązania do tradycji to przecież ważny element każdej szanującej się marki. Deska jest wyprofilowana pod naszą „brzuszną” anatomię, podobnie jak w modelach Thumb.
Aby jeszcze bardziej podkreślić wyjątkowość Infinity, na jego spodzie, idealnie pośrodku podcięto korpus – sprawia to wrażenie, że punkt zaczepienia strun przesunął się niemal na krawędź instrumentu. Na wierzch instrumentu naklejono top z klonu „ptasie oczko” klasy AAAA, który spełnia rolę wizerunkową, ale również ma pewien wpływ na ogólny koloryt brzmienia, gdyż zmienia rezonans egzotycznego korpusu. Gryf „biegnie” przez cały korpus – jest to kolejny plus tej konstrukcji. Przy długich menzurach (od 34 cali – jak tutaj – w górę) ma to zauważalne znaczenie, zwłaszcza jeśli chodzi o wybrzmiewanie struny H. Całość pokryto bezbarwnym woskiem.
Połączenie na wysokości 24 progu jest tak finezyjne, że musi wzbudzać podziw precyzji lutników, który maczali palce w tym projekcie. Kosmiczna technologia…
Podobnie jak nakładka szyjka jest zrobiona z klonu, tyle że przełożonego trzema cienkimi paskami drewna ekanga. Warwick stosuje ten zabieg również w innych, wyższych lub limitowanych modelach swoich basówek, by po pierwsze zyskały na atrakcyjności, po drugie, by – dzieląc gryf na kilka klejonych części, jeszcze bardziej zyskać na sztywności.
Podstrunnicę wykonano z solidnego kawałka palisandru, na który nabito 24 mosiężne progi. Siodełko (pierwszy próg) jest regulowane dzięki dwóm śrubom imbusowym. Mostek to patent just-a-nut, czyli część „chwytająca” struny oraz część regulująca ich menzurę, akcję i spacing. Ten ostatni to oczywiście odległości między strunami, które regulujemy po mniej więcej milimetrze w jedną lub drugą stronę (a to już dużo) gładko chodzącą śrubką. Nie ma szans, by wkradła się tu jakakolwiek niestabilność, mostek to pewna konstrukcja, podobnie zresztą jak zamknięte klucze. Cały osprzęt, podobnie jak wierzch główki, pomalowano na czarno, co uwypukla małe logo z macicy perłowej i złoty napis na… plastikowej pokrywie pręta napinającego gryf.
Gitara wyposażona jest w aktywne przetworniki MEC w konfiguracji J (singiel–neck), TJ (humbucker–bridge) i trzypasmowy korektor barwy dźwięku tej samej firmy. Pierwszy podwójny potencjometr to Volume i Balance. Jest on dodatkowo wyposażony we włącznik (ciągniemy pokrętło w górę) trybu Bypass. Jeśli go uruchomimy, sygnał z przetworników ominie całą korekcję i w naturalnej postaci trafi do gniazda wyjściowego. Po środku umiejscowiono korekcję środka (Mid). Trzeci pot to znowu podwójne pokrętło (Bass i Treble) z przełącznikiem umożliwiającym rozłączanie cewek humbuckera.
Brzmienie
Jakie szczęście, że nie ma tu piezo, na który mogłyby wskazywać otwory w korpusie! Po prostu rockowy set pickupów plus grube struny 045–135 (powlekane Warwicki EMP), bez zbędnego przekombinowywania.
Infinity testowałem na głowie Taurus TH Cross i paczce 2x 10 tejże marki. Wspomniane otwory rezonansowe czynią sound tej basi bardziej ciepłym i pełnym alikwotów nasyconych drewnianym charakterem. Brzmienie tego flagowca jest jasno określone: twarde, ciemne i dojrzałe. Bez blaskomiotnych fajerwerków. Trójpasmowa korekcja działa sprawnie i czytelnie, ale jeśli chodzi i ogólny koloryt brzmieniowy, nie za dużo możemy tu ponegocjować. Z drugiej jednak strony nie ma takiej potrzeby.
Ten bas to najwyższa półka i takie też brzmienie ma do zaoferowania – inne niż oferuje większość, ale za to jedyne w swoim rodzaju. Szczególnie słychać to w środkowych i niskich pasmach, które przyjemnie mruczą naturalnym, gęstym quasi-kontrabasowym tembrem. Grając palcami w wyższych pozycjach, również czujemy rasowość Infinity, sound jest bowiem bardzo tonalny i zwarty – żadnych rozpraszających i zbędnych częstotliwości.
Dzięki takim a nie innym właściwościom akustycznym duże pole do popisu ma nasza artykulacja i intonacja, czyli głównie… nasze palce. Wycięcia w korpusie oraz wyprofilowanie korpusu czynią ten instrument wybitnie koncertowym i solowym zarazem – łatwy dostęp do drugiej oktawy (24 próg) to rzadko spotykane w innych basówkach udogodnienie. W końcu ktoś pomyślał, że nabicie 24 progów to nie wszystko, że trzeba jeszcze umożliwić do nich dostęp, bez jakiejś specjalnej, ręcznej ekwilibrystyki. Gryf jest dość gruby (sama podstrunnica to niemal 5 mm), ale dzięki perfekcyjnemu wykończeniu progów i jego ergonomii wyćwiczone dłonie zagrają na nim każdą jazzową frazę czy funkowy riff. Wszelkie groove’y i pochody grane w dół od dźwięku E na strunie H są ultraczytelne, choć wibrują bardzo niskimi i ciemnymi dźwiękami. Siła sustainu jest również imponująca – co n-t-b, to n-t-b.
Wbrew pozorom (hollow body!) Infinity nadaje się również znakomicie do gry slapem, jakkolwiek dziwnie by to nie wyglądało – wyobrażacie sobie na przykład sir Paula McCartneya slapującego na swym Hohnerze z takimi samymi „efami”? Świetne, gęste i ciemne brzmienie środka, precyzyjnie czytelne i w pełni wybrzmiewające dźwięki na najgrubszej strunie (H) oraz jasne, twarde, „drewniane” strzały, gdy podrywamy nutki na strunie G lub D. To zupełnie inna bajka niż „szklankowate” i ostre brzmienia klangu w rodzaju Marcusa Millera czy Nathana Easta. Nie tak sprężyste, ale za to z większym „punchem” i siłą przebicia.
Zaraz, zaraz, pomyślałem, a jakbym rozłączył cewki i zrobił z humbuckera dwa single? No, teraz to dopiero jest petarda! Wszystko nabrało jaśniejszego kolorytu, nie tracąc „punchu” i głębi. Przypomniał mi się Scott Ambush (SPYRO GYRA) z jego czysto i bogato „gadającym” Laklandem, ale „sound of wood” cały czas był wyczuwalny wszystkimi moimi receptorami. Oto prawdziwa magia!
Podsumowanie
Trzeba przyznać, że tytułowy model to nie jest bas dla początkujących. Jestem wręcz przekonany, że to „zabawka” dla elity basistów w Polsce. Teraz już wiem, że nieskończoność w wydaniu Warwicka to nie cyfrowa technologia przyszłości jako cel i podmiot działania. Ultranowoczesność elementów technologii i produkcji to tylko środek w dążeniu do celu, którym jest pełna zgoda brzmienia, które słyszymy z naturą instrumentu, która – nie ważne na czym gramy – zawsze powinna być intymna i niebanalna. A cena? Cóż, trzeba chyba kochać Warwicki i mieć bardzo tolerancyjną „drugą połowę”, by zdecydować się na jego zakup…
Cena: 19 989 PLN
Sprzęt dostarczył: Warwick GmbH & Co Music Equipment KG
Strona producenta: www.warwick.de
Obejrzyj gitarę na TopGuitar.TV: http://topguitar.tv/film/ogladaj/462.html
Artykuł ukazał się w marcowym wydaniu TopGuitar z 2010 roku (TG 3/2010).