W 1965 roku Syd Barrett wraz z Richardem Wrightem, Rogerem Watersem i Nickiem Masonem założył psychodeliczny, pionierski zespół Pink Floyd. Brał udział w nagrywaniu pierwszych dwóch albumów zespołu, a następnie został „zwolniony”, ponieważ jego zachowanie stawało się coraz bardziej nieprzewidywalne i uciążliwe. Nie wszyscy wiedzą, że grupa próbowała utrzymać kontakt z Barrettem, ale… jego matka zabroniła im się z nim kontaktować.
Ciekawe jest to, że po odejściu z Pink Floyd, Barrett ponownie zobaczył swoich kolegów z zespołu dopiero w 1975 roku, kiedy przypadkowo usłyszał utwór „Shine on You Crazy Diamond” napisany przez Davida Gilmoura i Richarda Wrighta, zainspirowany właśnie jego osobą. Barreett po prostu pojawił się w studiu Abbey Road, podczas tej sesji.
Tak wspominał to klawiszowiec, Richard Wright w wywiadzie dla Johna Edgintona w 2001 roku (cytujemy za Rock and Roll Garage): „Wszedłem do studia i zobaczyłem tego gościa siedzącego z tyłu studia. Nie rozpoznałem go. Siadam więc obok Rogera i pytam: 'Kim jest ten facet za tobą? To twój przyjaciel?’ Roger odparł: 'Naprawdę nie wiesz, kim on jest?’ Powiedziałem: 'nie’. Zajęło to wieki, aż Roger powiedział: 'Przecież to Syd’. I się rozpłakałem. Nie mogłem w to uwierzyć, ponieważ zgolił wszystkie włosy. Podskakiwał, myjąc zęby, to było okropne. Roger miał łzy w oczach, oboje byliśmy spłakani. To było bardzo szokujące i bardzo dziwne, że przyszedł w tym stanie, kiedy robiliśmy tę sesję.”
Siedem lat bez kontaktu, a potem on wszedł, kiedy nagrywaliśmy ten konkretny utwór. Nie wiem, zbieg okoliczności, karma, los, kto wie? Ale to było bardzo, bardzo potężne. A on wstał i zapytał: 'Kiedy powinienem chwycić gitarę?’. Myślę, że dla nas wszystkich było to dość trudne do przyjęcia. Potem znowu zniknął z naszego życia
Po tym spotkaniu zespół próbował utrzymać z nim kontakt, ale jego matka stwierdziła, że to nie byłby dobry pomysł. Troszczyła się po prostu o jego zdrowie psychiczne – według jej słów Syd był zadowolony z życia, jakie prowadził po odejściu z Pink Floyd i wszystko, co przypominało mu o zespole, mogło wywołać pogorszenie jego psychicznego zdrowia.
Wright kontynuował: „Skontaktowałem się później z jego matką i powiedziałem: 'Słuchaj, co możemy zrobić?. Czy możemy go zobaczyć?’ Ona odpowiedziała: 'Nie przychodźcie do niego, nawet z nim nie rozmawiajcie, on jest szczęśliwy’, co znaczyło, że Syd jest zadowolony z tego, co robi, ale nadal ma pewne wspomnienia związane z zespołem. Martwiła się, że jeśli przyjdziemy, wywoła to w nim jakieś złe emocje.”
Powiedziała że docenia to, co czujemy, ale dla niego najlepiej będzie, jeśli nie będziemy się kontaktować
Wright kontynuował: „Oczywiście zawsze marzyłem, że pewnego dnia pojadę i go zobaczę, ale byłoby to niezwykle bolesne dla mnie i być może bolesne dla niego. Ja mógłbym znieść ten ból, ale nie wiem, czy on by dał radę. Cała ta historia jest bardzo smutna. Mam tylko nadzieję, że gdziekolwiek on jest, w swojej przestrzeni, jest po prostu szczęśliwy. Tak mi powiedziano – że jest szczęśliwy i finansowo też jest w porządku, a to ważne. Oczywiście, gdyby nie był szczęśliwy, każdy z nas coś by zrobił, ale nikt nas o nic nie prosił.”
Był wielkim artystą. To smutne, bo zdajesz sobie sprawę, że jego kariera składała się w zasadzie z zaledwie półtora albumu. W ciągu dwóch lat. Czyli bardzo krótko
Spośród podstawowych członków Pink Floyd, tylko Roger Waters miał przypadkowe spotkanie z Sydem, ale wyglądało ono dziwnie. Jak Waters powiedział The Mirror w 2008 roku, ostatni raz widział Barretta kilka lat po sesji „Wish You Were Here”: „Ostatni raz widziałem go kilka lat, kiedy pojawił się na sesjach „Wish You Were Here”. Wpadłam na niego w Harrodsie, gdzie chodził po słodycze.”
Nie rozmawialiśmy, a on jakby uciekł