Tom Morello o nagrywaniu
TopGuitar: Jakich gitar użyłeś na ostatnim albumie? Zacząłeś mówić o Gibsonie – czy były także inne?
Tom Morello: Na tej płycie wszystko jest dosyć prosto zrobione. Bardzo spodobało mi się brzmienie tego Gibsona, bo jest ono inne od wszystkiego, co do tej pory zarejestrowałem, i ma naprawdę ostry, ciężki feeling prawie jak LED ZEPPELIN II, ale ciężej. Więc tak naprawdę nie martwiłem się o gitarę. W kilku solówkach zagrałem na moim starym, dobrym Telecasterze oraz gitarze Arm The Homeless – tej, która zawsze jest gdzieś obok. Na przykład w „Somewhere In The World…” to był telecaster. Do innych solówek jak np. w „Clap For The Killers” użyłem Les Paula.
Płytę nagrałem dość szybko, bo podstawowe ścieżki zostały zarejestrowane w tydzień z okładem. Chciałem po prostu złapać odpowiedni klimat, ten moment, w którym utwory powstały.
TopGuitar: Czy utwory nagrywałeś w domowym studiu?
Tom Morello: Nie. Nagrywałem w studiu Jima Scotta, który był inżynierem na tej płycie i także ją zmiksował, a wcześniej pracowałem z nim przy płycie „Renegades” RATM oraz przy dwóch pierwszych albumach AUDIOSLAVE. Ma on niesamowitą kolekcję starego sprzętu. Używaliśmy starych konsolet Neve, klasycznych pogłosów i efektów opóźniających, czyli typowego sprzętu sprzed lat. Teraz, gdy słucham utworów w radiu, to słyszę w utworach Pro Toolsa – po prostu fragmenty utworów powodują, że widzę tych gości wpatrujących się w monitor i te migające zielone, żółte i purpurowe, migające wskaźniki (śmiech). Chciałem, by moja płyta była bardziej organiczna, bardziej drapieżna i – dzięki tej starej konsolecie Neve – uważam, że mi się to udało.
TopGuitar: Wspomniałeś o tym, że nagrałeś dość szybko ten materiał – czyli większość utworów zarejestrowałeś za pierwszym podejściem?
Tom Morello: W zasadzie tak. Bębniarzem na płycie jest Stanton Moore z Nowego Orleanu, świetny perkusista, gra w zespole GALACTIC. Odkryłem go w juke joint (rodzaj pubu – przyp. Redakcji), gdzie grał z jakąś funkową formacją. Nie mogłem uwierzyć, jak świetnie mu idzie, wymieniliśmy się telefonami, przyjechał i machnął nagrania od ręki. Najpierw przez kilka dni mieliśmy próby, potem weszliśmy od razu do studia. Stanton ma inne podejście do tych spraw od perkusistów, z którymi pracowałem do tej pory, ale pracuje bardzo szybko.
TopGuitar: Czy swoją płytę będziesz promował koncertami?
Tom Morello: Tak, oczywiście. Koncentrujemy się na występach w Ameryce z NINE INCH NAILS i JANE’S ADDICTION, zagramy także na kilku festiwalach m.in. z PEARL JAM. Przed tygodniem zagrałem z ALICE IN CHAINS – to był świetny koncert. Natomiast w 2010 roku z pewnością będę chciał zagrać ten materiał w Europie.
TopGuitar: Ostatnie pytanie tyczy się Twojej diety – podobno główny jej składnik to ryby. Zatem opowiedz nam, jaką najlepiej przyrządzoną rybę zjadłeś ostatnio? Gdzie to było?
Tom Morello: (śmiejąc się) Pewnie, opowiem wam o dwóch miejscach. Jedną z najlepiej zrobionych jadłem ostatnio we Włoszech, dokąd pojechałem w podróż poślubną. Był to diabeł morski (czyli prawdopodobnie tzw. żabnica nawęd, którą we Włoszech serwują jako coda di rospo – dop. Autora). Ale moją ulubioną potrawą rybną w Los Angeles jest sushi i nie ma co do tego wątpliwości. Uwielbiam to jedzenie, a tutaj mamy restauracje, które są tak dobre jak te w Japonii.