Gitarzysta Nirvany i Soundgarden, Jason Everman, wspominał ostatnio swoje krótkie występy z tymi dwoma słynnymi rockowymi zespołami początku lat 90. Opisał między innymi nieciekawe okoliczności, które doprowadziły do jego odejścia z Nirvany.
W 1989 roku Everman dołączył do Nirvany jako drugi gitarzysta. Co więcej, zapłacił za sesje nagraniowe debiutanckiego albumu „Bleach”. Jego kariera w tej kapeli okazała się jednak krótka, ponieważ odszedł po pierwszej krajowej trasie Nirvany, zaraz po wydaniu wspomnianego albumu. Według obiegowej opinii, Jason Everman został wyrzucony z Nirvany, bo jego „nastrojowość” i filozoficzny umysł nie licowały z rockandrollowym stylem bycia kolegów z zespołów. Pisaliśmy o nim TUTAJ, ale Everman podzielił się właśnie trochę innym obrazem tamtych czasów.
Podczas niedawnego występu w podcaście Joe Rogana, Jason Everman wspominał, jak to było naprawdę z tą Nirvaną (spisane przez MusicRadar): „W przypadku Nirvany, myślę, że początkowo, kiedy dołączyłem do zespołu, Kurt chciał mieć drugiego gitarzystę do występów na żywo – chciał mieć cięższe brzmienie na żywo i chciał by ktoś zdjął z niego część odpowiedzialności, aby mógł skoncentrować się na wokalu i tego typu rzeczach. Początkowo myślałem, że będę w stanie wnieść kreatywny wkład do zespołu, ale potem doszedłem do punktu, w którym zdałem sobie sprawę, że tak się nie stanie. To samo stało się z perkusistą Chadem Channingiem, tak myślę.”
Myślałem, że będę w stanie wnieść kreatywny wkład do zespołu, ale potem doszedłem do punktu, w którym zdałem sobie sprawę, że tak się nie stanie.
Opisując wewnętrzne sprawy Nirvany, Everman wyjaśnił, co dokładnie ma na myśli: „Wszyscy w zespole, łącznie ze mną, słabo się ze sobą komunikowali – było dużo biernej agresji. Byliśmy dzieciakami. W tych rzadkich chwilach, kiedy faktycznie ćwiczyliśmy jako zespół – a nie było ich dużo – Kurt jakby bez przekonania pytał: 'Kto ma jakieś pomysły?’, a ja podrzucałem wtedy kilka pomysłów. Chad, sam w sobie bardzo utalentowany muzyk, także rzucał pomysły. Potem taki pomysł był po prostu poprawiany, aż w końcu Kurt mówił: 'Cóż, oto nowa piosenka, którą napisałem’ i zaczynaliśmy się jej uczyć…”
Wszyscy w zespole, łącznie ze mną, słabo się komunikowali – było dużo biernej agresji. Byliśmy dzieciakami