Joe Bonamassa przypomniał w wywiadzie dla Musicians Hall of Fame & Museum, że kiedy miał zaledwie 12 lat, legendarny gitarzysta bluesowy B.B. King zobaczył go grającego, a później zaprosił go do otwierania niektórych swoich koncertów. Takiego startu mógłby mu pozazdrościć każdy gitarzysta.
Jednak nie tylko dlatego nazywano małego Joe „cudownym dzieckiem”. Bonamassa po prostu nieźle wymiatał jak na swój wiek i to głównie te umiejętności spowodowały nagłe przyspieszenie kariery młodego gitarzysty. Serwis www.ultimate-guitar.com cytuje wywiad, jakiego Joe Bonamassa udzielił na youtubowym kanale Musicians Hall of Fame & Museum
Joe wspomina tam m.in. moment, gdy miał zaledwie 12 lat, a B.B. King zobaczył go grającego: „Zrobiłem sobie nazwisko w północnej części stanu Nowy Jork – to było jeszcze przed internetem. Więc zawsze było tak, że słowo rozprzestrzeniało się na różne sposoby. Naprawdę, to była poczta pantoflowa. Zrobiłem kilka pop-in show – występów, ale gościnnych, u innej gwiazdy. (..) Następną rzeczą, o której wiesz, to fakt, że zacząłem przyciągać ludzi, wiedzących, że będę siedział i grał. Potem gazety w pewnym sensie to podchwyciły, a później dostałem kontrakt na support B.B. Kinga, to było kilka miesięcy po tym, jak zagrałem mój pierwszy show pod własnym nazwiskiem.”
Dostałem kontrakt na support B.B. Kinga, to było kilka miesięcy po tym, jak zagrałem mój pierwszy show pod własnym nazwiskiem
„To wydarzyło się tylko dlatego, że promotor wiedział, że w tamtym regionie przyciągam tłumy. Zostaliśmy zabukowani na Lilac Festival w Rochester, wszyscy znamy pana Kinga i to, jak wyglądały jego przyjazdy… B.B. przyjeżdżał na koniec, jego autobus przyjeżdżał jakieś pół godziny przed koncertem, a potem… grał, później spotykał ludzi… Ale tego konkretnego dnia przyleciał, był tam wcześniej, a jego kierownik trasy, Sherman [Darby], powiedział mu: 'Hej, wiesz, masz 12- letnie dziecko otwierające show przed tobą.’ BB na to: 'OK, cóż, muszę to zobaczyć!’
„Następną rzeczą jest to, że jestem w połowie występu, 45. minuta lub jakoś tak. Spoglądam w lewo i on tam był, wielki czerwony płaszcz z błyszczącymi cekinami, duże okulary przeciwsłoneczne – to B.B. King, ten sam facet co gra na 'Live at the Regal’. Zaprosił mnie potem do swojej garderoby po moim występie, pytając: 'Jak wpadłeś w bluesa?’ Pomyślałem i powiedziałem: 'Cóż, po pierwszej komunii dostałem trochę pieniędzy, poszedłem do Camelot Records i kupiłem 'The Introduction’ Steve’a Morse’a i 'Live at the Regal’ B.B. Kinga. Opowiedziałem mu tę historię, a on po prostu zaczął się śmiać. Mówi: 'Naprawdę podoba mi się to, co robisz’. Pozostał w kontakcie przez swojego menedżera i zaprosił mnie na trasę.
Zaprosił mnie do swojej garderoby po moim występie, pytając: 'Jak wpadłeś w bluesa?’ Pomyślałem i powiedziałem: 'Cóż, po pierwszej komunii dostałem trochę pieniędzy, poszedłem do Camelot Records i kupiłem 'The Introduction’ Steve’a Morse’a i 'Live at the Regal’ B.B. Kinga. Opowiedziałem mu tę historię, a on po prostu zaczął się śmiać. Mówi: 'Naprawdę podoba mi się to, co robisz’. Pozostał w kontakcie przez swojego menedżera i zaprosił mnie na trasę
„Graliśmy z nim koncerty, gdy przyjeżdżał przez ten region, na przykład na północ od stanu Nowy Jork, czy na wschodnie wybrzeże, gdziekolwiek mogliśmy podróżować. Jeździliśmy razem takim rodzinnym samochodem, zespół też. To była właśnie taka organiczna przyjaźń, która trwała 26 lat.”