Powiedzieć, że Covid 19 bardzo namieszał na muzycznej scenie, to nic nie powiedzieć. Zmieniło się wszystko we wszystkich dziedzinach ludzkiej aktywności. Jednym z najciężej doświadczonych był biznes muzyczny, a w szczególności zespoły, które praktycznie z dnia na dzień straciły swoje źródła utrzymania. Historia Marca Rizzo i Maxa Cavalero z Soulfly jest tego najnowszym przykładem.
Zaczęło się od tego, że Marc Rizzo ponarzekał Pierre’owi Gutiérrezowi z Rock Talks, iż podczas pandemii nie otrzymał żadnego wsparcia od Soulfly. „Nie było żadnych pożyczek, które zostałyby zaciągnięte dla członków zespołu lub ekipy. To jest po prostu szczera prawda, o tym co się wydarzyło. Musiałem wrócić i znaleźć sobie pracę. Robiłem remont domu, bardzo ciężko pracowałem, 10 godzin dziennie. Nie widziałem wówczas ani grosza. Więc, w zasadzie, po pierwszych sześciu, siedmiu miesiącach Covidu, po prostu powiedziałem: 'Wiesz, stary, już tego nie chcę. Dałem wam 18 lat mojego życia.’ I to był wspaniały czas. W dobrych latach było wspaniale, ale ostatnie 8-10 lat nie było zbyt dobre. Z dala od rodziny. Niemożliwe było mieć wtedy życie osobiste, spotykać się z rodziną, planować. Więc, w takiej sytuacji, po sześciu miesiącach od początku pandemii, wolałem skoncentrować się na swoim solowym projekcie i spędzaniu czasu z rodziną, gdzie jestem szczęśliwy, gdzie doceniają wszystko, co robię.”
Nie było żadnych pożyczek, które zostałyby zaciągnięte dla członków zespołu lub ekipy. To jest po prostu szczera prawda, o tym co się wydarzyło. Musiałem wrócić i znaleźć sobie pracę. Robiłem remont domu, bardzo ciężko pracowałem, 10 godzin dziennie. Nie widziałem wówczas ani grosza. Więc, w zasadzie, po pierwszych sześciu, siedmiu miesiącach Covidu, po prostu powiedziałem: 'Wiesz, stary, już tego nie chcę’
Zapytany, czy można powiedzieć, że jego decyzja o odejściu z Soulfly opierała się na kwestii finansowej, Marc powiedział: „Powiedziałbym, że to był jeden z problemów w tym roku tak. Były lata, które były dobre finansowo , ale w tym roku znowu nie było pożyczek, nie było niczego w rodzaju: 'Hej, nagrajmy płytę live, żeby zarobić dla członków zespołu, a może zróbmy specjalną ofertę promocyjną’. Wielu moich przyjaciół robiło specjalne promocje. To znaczy, jeśli spojrzysz online, Soulfly nie zrobił nic dla członków zespołu ani ekipy. Po prostu nie jest w porządku robić to ludziom w takich czasach. Nieważne, mają prawo prowadzić swoją działalność tak, jak chcą, a ja mam prawo do tego, co chcę. Więc znowu jestem bardzo podekscytowany możliwością realizacji mojego solowego projektu, byciu w trasie i robieniu tego, co kocham”.
Soulfly nie zrobił nic dla członków zespołu ani ekipy. Po prostu nie jest w porządku robić to ludziom w takich czasach
Max Cavalera nie ukrywał zdumienia gdy to usłyszał i przy pierwszej okazji skomentował rozstanie Marca z Soulfly, a zrobił to w nowym wywiadzie dla chicagowskiego webzina, Metal Kaoz. Cavalera powiedział tam (cytujemy za blabbermouth.net): „Nie wiem. Miał załamanie psychiczne. Nie wiem, stary. To szaleństwo. I naprawdę nie rozumiem też tych wszystkich oskarżeń, tak bardzo to do niego nie pasuje. Wszystkie te oskarżenia… Boli mnie gdy to słyszę. Po wszystkim, co dla niego zrobiliśmy, a było tego dużo – umieściliśmy go na wszystkich płytach i zawsze bardzo dobrze się nim opiekowaliśmy, zawsze naprawdę dobrze go traktowaliśmy. Tak, to po prostu nie jest miłe. Najwyraźniej próbuje sprawić, by fani byli przeciwko mnie i uważali go za ofiarę.”
Nie wiem, stary. To szaleństwo. I naprawdę rozumiem też tych wszystkich oskarżeń, tak bardzo to do niego nie pasuje. Wszystkie te oskarżenia… Boli mnie gdy to słyszę. Po wszystkim, co dla niego zrobiliśmy, a było tego dużo – umieściliśmy go na wszystkich płytach i zawsze bardzo dobrze się nim opiekowaliśmy, zawsze naprawdę dobrze go traktowaliśmy. Tak, to po prostu nie jest miłe. Najwyraźniej próbuje sprawić, by fani byli przeciwko mnie i uważali go za ofiarę
Cavalera kontynuował: „Osobiście nie mam złych rzeczy do powiedzenia o Marcu. Podczas Soulfly był bardzo spoko i nagraliśmy razem świetne płyty. Ale myślę, że sprawy po prostu biegły swoim torem. Zauważyłem, że był trochę nieświeży, sytuacja była nieco zatęchła. Ostatni koncert, który zagraliśmy był w Meksyku i mogłem wtedy powiedzieć, że było trochę inaczej. Ale przygotowywałem się do powrotu na trasę i wtedy zaczęliśmy słyszeć od niego te wszystkie szalone oskarżenia.”
Podczas zbliżającej się trasy zespołu po Stanach Zjednoczonych na gitarze w Soulfly zagra Dino Cazares z Fear Factory. Trasa rozpoczyna się 20 sierpnia w Albuquerque w Nowym Meksyku.