Slash, po wydaniu swojej solowej płyty „Orgy of the Damned” ewidentnie przebywa cały czas w bluesowym świecie i wiele rzeczy kojarzy mu się właśnie z tym gatunkiem. W ostatnim wywiadzie dla Guitar World, gitarzysta zasugerował, że Eddie Van Halen w głębi duszy był „wysmakowanym gitarzystą bluesowym”.
Wydaje się, że Slash słusznie dostrzegł muzyczne wpływy, które działały na Eddiego Van Halena, bo ograniczenie gry Edwarda jedynie do ekstremalnych kompetencji technicznych nie oddałoby sprawiedliwości jego geniuszowi – przecież nie tylko tapping uczynił go wielkim.
Slash przyznał, że rzeczą, którą najbardziej podziwiał u Eddiego, było to, że w głębi był on… wyjątkowym muzykiem bluesowym: „To była dla mnie najfajniejsza rzecz u Eddiego. Oczywiście, że wszystkie wspaniałe pomysły, które miał, były jego własne, wszystkie te rzeczy związane z lewą stroną gitary…
Pod tym wszystkim krył się naprawdę smakowity gitarzysta bluesowy. Po prostu dodał do tego wszystkie inne sposoby, aby podkreślić swoją ekspresję. I dlatego był nietykalny
Slash jako kolejny przykład podał Yngwiego Malmsteena: „To jest to, co zawsze mnie pociągało. Nie ma znaczenia, jakiej techniki używają, ważne, aby była to ich własność. Mam na myśli Yngwiego. Yngwie naprawdę mówi o tym swoją grą. On, kurwa, jest właścicielem tego gówna, czy ci się to podoba, czy nie.”