skład:
Michał Dąbrowski – wokal
Paweł Sikora – gitara, ambient
Konrad Pawłowski – bas
Łukasz Gańko – perkusja
strona internetowa: www.facebook.com/cereusband
Cereus łączy wpływy różnych wykonawców z domeny progresji, post-rocka i post-metalu, ale mimo iż elementy tych czy tamtych nietrudno byłoby wyłowić, to twórczość warszawiaków jest z całą pewnością oryginalna i już teraz można w niej dostrzec zalążki własnego stylu. Z uwagi na to, że skojarzenia ze znanymi nazwami mogłyby wyrządzić tyleż pożytku co szkody dla wyobrażenia sobie muzyki Cereus, trzeba jej po prostu posłuchać!
EP „Light Under The Blue Wave” zawiera cztery, chociaż tak naprawdę trzy utwory; „Requiem” zostało bowiem nagrane w wersji skróconej (tzw. radiowej) oraz pełnej, trwającej sześć minut. Początek tego hipnotycznego utworu może się trochę dłużyć z uwagi na wielokrotnie powtarzany motyw i choć mniej więcej od połowy kawałek się rozkręca, to wciąż płynie w jednym, ustalonym od początku tonie i rytmie. Dużo ciekawiej przedstawiają się dwie pozostałe pozycje: „Abyss” i „Kraken King” obfitują w interesujące zagrywki, przykuwając uwagę częstymi zwrotami i dopracowanymi zabiegami aranżacyjnymi. Niestety, liczne zmiany dynamiki nie są aż tak odczuwalne, jak w moim mniemaniu być powinny, a to za sprawą nie najlepszego miksu, który zupełnie nie oddaje przestrzeni i wielowymiarowości tej muzyki. Zastanawia też pewien brak spójności barwowej, bo z jednej strony progresywny klimat często kojarzymy z czystością, przejrzystością i sterylnością dźwięku, z drugiej mamy tu bardzo stonerowo ukierunkowaną gitarę – ciemną, gęstą i surową w stosunku do reszty instrumentów. Jakkolwiek połączenie jest to bardzo ciekawe, to wymaga jeszcze doszlifowania w celu skrystalizowania jednolitego brzmienia.
Niemniej, początki zespołu Cereus są bardzo obiecujące, przede wszystkim ze względu na świetne kompozycje opatrzone bardzo dobrym wokalem, a także na poziom zgrania wszystkich muzyków. Reszta to przede wszystkim kwestia produkcji, co zresztą potwierdza najnowszy, tegoroczny singiel „Cassiopeia”, w którym słychać pod tym względem pozytywną różnicę w stosunku do debiutanckiej EP-ki. Wewnętrzna złożoność tego utworu nie utrudnia jego odbioru, a można wręcz powiedzieć, że ułatwia i uprzyjemnia (zresztą tak samo dobrze słucha się wersji „podstawowej” co zawartej na singlu instrumentalnej, gdzie wokal zastąpiono klawiszami – do grupy w czerwcu dołączył nowy instrumentalista), co ponownie świadczy o klasie muzyków oraz tworzonego przez nich zespołu jako całości. Jestem pewien, że w odpowiednich warunkach studyjnych i pod okiem właściwych speców od realizacji, Cereus ma szansę poważnie zabłysnąć na fonograficznym firmamencie progrockowego podziemia.
Mikołaj Służewski