Bas: Marcus Miller
Gitara: Adam Agati
(Dreammusic)
Na tę płytę Marcus kazał czekać swoim fanom ładnych parę lat. Co prawda w zeszłym roku ukazała się doskonała „Tutu Revisited”, ale to była koncertówka połączona z DVD, wydana na dwudziestopięciolecie przełomowej płyty Milesa Davisa. Ta płyta dała jednak świetny początek nowemu składowi Marcusa, który postawił na świeżą krew. Na „Renaissance” słyszymy więc same młode wilki: na klawiszach doskonały Federico Gonzalez Peña, na perkusji Louis Cato, którego gra jest tak samo wyrafinowana jak Pooogiego Bella, Maurice Brown na trąbce, a na saksofonie altowym odkrycie Marcusa – Alex Han. Oto trzon zespołu. Mamy tu trzynaście utworów, z których osiem to nowe kompozycje, a pięć to covery utworów niezbyt znanych, lecz powołanych właśnie do nowego życia. Płytę rozpoczyna kompozycja na miarę „Panther” czy „Blast”. „Detroit”, jak przystało na studyjne płyty Millera wchodzi w głowę, jest niesamowicie energetyczny i sprawia, że wszyscy basiści na pewno chwycą za basówkę, by się go nauczyć. Cała płyta jest różnorodna i faluje nastrojami od twardych niemal hardbopowych fraz po ballady grane na fretlesie, a w międzyczasie Marcus serwuje nam acidjazzowe klimaty rodem z Urbanatora („Redemption”), charakterystyczne zagrywki z kryształowo i sprężyście brzmiącym Jazz Bassem („Sleepin’ into Darknes”, „Tightrope”), latynoską, niebanalną pieśń „Setembro” z uduchowioną wokalistką Gretchen Parlato czy pozornie banalną „Jekyll & Hyde”, która jednak wpada w ucho i nie chce potem wypaść przez wiele dni…
Jak to u Marcusa każda z tych kompozycji jest wielką osobną wartością, przemyślaną, aranżacyjnie wycyzelowaną ale zachowującą naturalny urok, przez namacalną obecność żywych instrumentów w dłoniach utalentowanych muzyków. Warto wspomnieć jeszcze o obecności gitarzysty Adama Agatiego, stylowo, precyzyjnie i jednoznacznie oznajmiającego swoją obecność w utworach. Jako całość jest to powrót do esencji sztuki, do prawdziwych uczuć i konotacji z tym, co w muzyce najlepsze. Dlatego album nazywa się „Renaissance”.
Maciek Warda