(Music Theories / Mystic)
Gitary: Steve Morse, Casey McPherson
Bas: Dave LaRue
Perkusja: Mike Portnoy
Oto wirtuozi – Steve Morse, Neal Morse, Mike Portnoy, Dave LaRue – w połączeniu z popowym wokalistą McPhersonem. Efekt? Solidne utwory z progresywnym zacięciem przywołujące momentami wspomnienie dawnego Genesis. Otwierający płytę „Blue Ocean” od razu buduje zaufanie do kapeli i zachęca, by słuchać dalej. W kolejnym – „Shoulda Coulda Woulda” – cięższe riffy oznajmiają, że ekipa nie ma zamiaru poprzestawać na popowej stylistyce, ale „Kayla” to znów ambitny pop naznaczony mocnymi folkowymi wpływami znanymi z twórczości Steve Morse’a. Myślałem, że Steve i Dave LaRue zdominują ten album – znają się od lat, grali razem w Dixie Dregs, a pisanie i aranżowanie takich numerów to dla nich pestka. Tymczasem zawodowo wpisali się w kontekst całości i, choć nie stronią od instrumentalnych przejść, nie jest to Steve Morse Band z wokalem, ale całkowicie autonomiczna brzmieniowo kapela. Na perkusji Mike Portnoy, którego rekomendować nie trzeba, a który w piosenkach akompaniuje pod zespół, bez zwracania na siebie uwagi. Wieńczący album „Infinite Fire” jest jednym z ciekawszych utworów i dobrze podsumowuje płytę progresywnymi podziałami, partiami instrumentalistów i popowym głosem wokalisty. To nie jest porywająca płyta, ale jakość kompozycji powoduje, że słucha się jej całkiem przyjemnie.
Piotr Nowicki