„Nazywam się Łukasz Koźlik i nie lubię wyciągać naczyń ze zmywarki”. Tak rozpoczyna się prezentacja polskiego naukowca i wynalazcy, który może poszczycić się imponującymi osiągnięciami w dziedzinie biorobotyki. Piszemy o tym, ponieważ oglądając filmik, nie możemy oprzeć się wrażeniu, że ta ręka umiała by zagrać na gitarze…
„W 2014 roku w końcu wpadłem na rozwiązanie – to musi robić człowiek, albo maszyna mu podobna – robot humanoidalny. Tak więc od tego czasu nieustannie rozwijam projekt zrobienia robota do wszystkiego. W ramach projektu współpracuję z młodym neurochirurgiem który rozwija interfejs nerwowy do sterowania protezą sygnałami pochodzącymi bezpośrednio z nerwów” – kontynuuje Łukasz na stronie zbiórki na Patronite.
Nieustannie rozwijam projekt zrobienia robota do wszystkiego. W ramach projektu współpracuję z młodym neurochirurgiem który rozwija interfejs nerwowy do sterowania protezą sygnałami pochodzącymi bezpośrednio z nerwów
Oficjalny opis ręki brzmi mniej więcej tak: „To ramię robota ze sztucznymi mięśniami jest obsługiwane przez wodę i zużywa maksymalnie 200 W. Wyprodukowaliśmy przenośny zasilacz i własne minizawory elektrohydrauliczne, aby mieć pełną kontrolę nad zmniejszaniem prędkości i kompresować cały system zasilania (dla całego ciała) wewnątrz ludzkiego tułowia robota.”
„Chcemy stworzyć (…) w pełni humanoidalne roboty, które będą służyć ludziom dla zabawy, jako lokaje, sprzątaczki, szoferzy, pracownicy budowlani (również w kosmosie), a nawet osiągnąć ludzką nieśmiertelność poprzez przeszczepienie mózgu do maszyny.”
Chcemy stworzyć (…) w pełni humanoidalne roboty, które będą służyć ludziom dla zabawy, jako lokaje, sprzątaczki, szoferzy, pracownicy budowlani (również w kosmosie), a nawet osiągnąć ludzką nieśmiertelność poprzez przeszczepienie mózgu do maszyny
Czy przyszłość będzie wyglądała tak, że sztuczna inteligencja „odziana” w mięśnie i skórę wejdzie na scenę i zagra porywający koncert? Mimo tego, że kibicujemy panu Łukaszowi, mamy jednak nadzieję, że tak się nie stanie, choć wszystko wskazuje na to, że nie jest to kwestia „czy”, ale „kiedy” …