DOPIEŚĆ SWOJĄ GITARĘ
Czy stanowisz jedność ze swoim instrumentem? By naprawdę dobrze brzmieć, musisz nie tylko znać każdy milimetr gryfu dzięki regularnym ćwiczeniom akordów, skali, pasaży, ulubionych zagrywek, solówek i utworów, ale też umieć świadomie korzystać ze wszystkich właściwości swojej ulubionej gitary.
8. Volume & tone
To coś, z czym znakomita większość osób grających na gitarze ma poważny problem. Prawda objawiona brzmi: potencjometry w gitarze mają sens! Nie chodzi w nich tylko o ściszanie gitary, żeby nie buczała, kiedy na niej nie gramy, albo o tzw. volume swell, czyli płynne zwiększanie lub zmniejszanie głośności celem uzyskania efektu łagodnego wchodzenia lub wyciszania dźwięku jako zamierzonej części wypowiedzi muzycznej. O to też.
Ale musimy uświadomić sobie, że nasz instrument nie zawsze zabrzmi najlepiej (choć tu znowu powraca pytanie: co to znaczy najlepiej?) ze wszystkimi gałkami ustawionymi na maksa. Niektórzy muzycy co prawda wymontowują ze swoich instrumentów potencjometry barwy, a nawet głośności, bo ich akurat nie używają lub przeszkadzają im one w ekspresyjnej grze na scenie. Okej, tak też można. Ale skoro już mamy w gitarze regulację volume i tone, to zróbmy z niej użytek. Ona naprawdę po coś jest!
Pokrętłem tone możemy zdjąć nadmiar drapiącej góry albo celowo zamulić brzmienie dla osiągnięcia ciepłego, miękkiego ataku i kremowego sustainu. Ponadto to pokrętło pozwoli nam skorygować swoje brzmienie w stosunku do reszty zespołu lub charakterystyki pomieszczenia, w którym gramy koncert. Spróbujcie zaobserwować, jak zachowują się na scenie zawodowi gitarzyści, zwłaszcza jazzowi – wielu z nich pomiędzy frazami co chwilę szybko sięga do pokręteł, by coś delikatnie poprawić.
Na ucho wydaje nam się, że nic się za bardzo nie zmienia, ale to dlatego, że właśnie ustawienia w gitarze zostały optymalnie dostosowane do sytuacji (gdyby było inaczej, dopiero usłyszelibyśmy, że coś jest nie tak). Potencjometrem volume teoretycznie tylko ściszamy dźwięk, ale w praktyce powoduje to również często zmianę charakterystyki tonalnej przetwornika, co w połączeniu z dobrym wzmacniaczem daje niesłychane możliwości kreowania brzmienia.
Są na przykład gitarzyści, którzy zamiast przełączać kanały we wzmacniaczu, wolą ustawić na nim jedno brzmienie, które w zależności od położenia potencjometru volume w gitarze, jest mocniej lub lżej przesterowane, a po jej większym cofnięciu wręcz czyste! To jak gaz w samochodzie – wszyscy lubimy jechać szybko, ale w praktyce nigdy nie wciskamy nieustannie przez całą drogę gazu do dechy. Najlepszy moment obrotowy znajduje się gdzieś w środku, a jeśli go znajdziemy i nauczymy się mądrze wykorzystywać, otworzy to przed nami nowy wymiar prowadzenia… lub grania na gitarze.
9. Wysokość przetworników
O ile z vintage’owego przetwornika trudno zrobić hi-gainowego potwora, to mocniejsze pickupy można spróbować wykorzystywać także do lżejszych brzmień – wystarczy zejść nieco z głośności i być może również barwy (patrz punkt poprzedni) lub oddalić przetwornik od strun poprzez jego opuszczenie w głąb korpusu.
Podobnie jeśli wydaje nam się, że przystawka gra zbyt słabym sygnałem, spróbujmy ustawić ją bliżej strun. Jeśli nasz przetwornik ma regulowaną wysokość nabiegunników (śrubki pod każdą ze strun), dobrze jest też wyregulować je w ten sposób, by żadna ze strun nie grała zauważalnie głośniej lub ciszej od pozostałych. W przypadku gitar z dwoma lub większą liczbą przetworników, najpierw ustalmy balans pomiędzy nimi, tak aby w każdej pozycji przełącznika otrzymać podobny poziom dźwięku.
Chyba że celowo chcemy mieć na przykład cichsze i bardziej oddalone brzmienie przetwornika przy szyjce, a głośniejsze i mocniejsze przy mostku – wszystkie chwyty dozwolone, by osiągnąć swój artystyczny cel. Po odpowiednim wyregulowaniu ich wysokości względem strun, nasze przetworniki mogą ujawnić właściwości, o jakie je wcześniej nie podejrzewaliśmy i może okazać się, że ich wymiana wcale nie jest konieczna.
Niektórzy, zwłaszcza początkujący gitarzyści trzymają się kurczowo jednego przetwornika, myśląc, że „skoro gram metalowe riffy, to muszę grać tylko na pickupie przy mostku” albo „jazz brzmi dobrze tylko na przetworniku przy gryfie”. Może są to i słuszne założenia, ale warto przekonać się o ich prawdziwości samemu, sprawdzając także inne opcje.
Szczególnie ciekawe okazują się kombinacje dwóch przetworników innego rodzaju, np. singla z humbuckerem, albo połączenia pickupów w dwóch pozycjach, z których każdy ma oddzielną regulację głośności. Jeśli mamy w zespole rockowym tylko jedną gitarę, to domiksowanie do grającego pełną parą przetwornika mostkowego sygnału z pickupu przy gryfie doda riffom trochę „mięsa” i wypełni więcej przestrzeni.
10. Więcej gitary
Starym jak świat patentem na zagęszczenie brzmienia gitary w nagraniach jest dublowanie ścieżek, czyli nagrywanie tych samych partii drugi lub nawet trzeci raz. Nałożenie na siebie kilku wykonań, które nigdy nie będą w 100% idealnie się pokrywały, stworzy wrażenie paru gitarzystów grających jednocześnie. Nieco trudniej taki efekt osiągnąć na żywo, ale jest kilka sposobów na jego symulację w czasie rzeczywistym.
Po pierwsze, możemy wykorzystać jednocześnie dwa różne lub dwa takie same, ale trochę inaczej brzmiące wzmacniacze. Ich odrębny charakter będzie się wzajemnie dopełniał, tworząc bardziej złożone, bogatsze brzmienie, a poza tym z dwoma wzmacniaczami rozstawionymi po dwóch stronach perkusji pokryjemy jedną gitarą więcej przestrzeni. Wersja budżetowa, ale możliwa tylko w wypadku dodatkowego nagłaśniania sceny, to zastosowanie do kolumny gitarowej dwóch (lub więcej) różnych mikrofonów lub nawet takich samych, lecz inaczej położonych względem głośników (albo też z inaczej ustawionym brzmieniem na konsoli mikserskiej).
Drugi sposób to wykorzystanie efektów. Za pomocą efektu delay o bardzo krótkim czasie opóźnienia (rzędu kilku lub kilkunastu milisekund) dodamy jakby drugi ślad naszej partii, którego mikroskopijne przesunięcie pogrubi nasze brzmienie. Innym wariantem jest wykorzystanie efektu odstrajającego (detune) również o minimalnej wartości, by słuchacze odnieśli wrażenie, że grają ze sobą dwie trochę inaczej brzmiące gitary, a nie że gitara po prostu nie stroi.
Dodajmy też, że chcąc uczynić brzmienie gitary bardziej przestrzennym czy bogatszym, można sięgnąć po jakiś delikatny reverb albo na przykład chorus. Efektu overdrive czy distortion można użyć nie tyle do ostrego przesterowania sygnału, ale tylko do jego pogrubienia i lepszego nasycenia zanim trafi do wzmacniacza. A jeśli wolicie grać naturalnym, nieprzetworzonym dźwiękiem, ale niektóre wasze partie lub nawet pojedyncze dźwięki giną gdzieś w miksie pomiędzy innymi instrumentami, warto zastanowić się nad zastosowaniem kompresora, który wyciągnie te mniej słyszalne detale i trochę dźwiękowej „treści”, a przy okazji przypilnuje, by mocniejsze uderzenia w struny nie urwały nikomu głowy.
11. Zadbaj o swój sprzęt
Kiedy już mamy wszystko, co jest nam potrzebne (no bez przesady, zawsze można przecież kupić jeszcze jedną gitarę, albo chociaż nowy efekcik…), i umiemy należycie wykorzystywać wszystkie swoje muzyczne narzędzia, doprowadźmy je do porządku i dbajmy o to, by pozostawały w tym stanie jak najdłużej, a odpłacą nam się niezawodną i efektywną pracą.
Trzeszczące kable zastępujemy nowymi lub sprawdzamy i w miarę możliwości naprawiamy. Lampy mocy we wzmacniaczu wymieniamy regularnie (w zależności od tego, jak często i po ile godzin gramy, ale dla przeciętnego użytkowania raz w roku jest optymalny), lampy preampu – wedle uznania i potrzeby. O wymianie strun minimum dwa do trzech razy w roku (i to przy rzadszym graniu) chyba nie trzeba wspominać.
Regulację krzywizny gryfu, intonacji i optymalnej akcji strun przeprowadzamy samodzielnie, a jeśli nie czujemy się wystarczająco kompetentni w tej dziedzinie, oddajemy gitarę do specjalisty. Przy okazji wizyty u lutnika sprawdzamy progi, czy nie nadają się już do szlifowania lub wymiany – źle podparta struna gorzej wibruje, a nierówne progi powodują szybsze wygasanie dźwięku lub brzęczenie strun, przez co gitara zdecydowanie gorzej brzmi.
Z lutnikiem również porozmawiać możemy o wymianie potencjometrów lub kondensatorów albo dodatkowym ekranowaniu komory elektroniki w gitarze, jeśli miałoby to zmniejszyć zakłócenia lub wpłynąć na lepsze osiągi przetworników (poszczególne rodzaje pickupów lepiej współpracują z potencjometrami o określonej oporności – w nowych gitarach powinny być one odpowiednio dobrane, ale różne rzeczy się zdarzają).
Praktyczna podpowiedź
Sprężyny napinające w mostkach tremolo (zarówno tradycyjnych typu fenderowskiego, jak i Floyd Rose) często rezonują, tworząc coś w rodzaju delikatnego pogłosu. Podobnie zdarza się z odcinkiem strun pomiędzy siodełkiem a kołkiem stroika, rzadziej między mostkiem a strunociągiem przy mostkach typu tune-o-matic.
Może nam to nie przeszkadzać, może się nawet podobać. Jeśli natomiast się nie podoba i przeszkadza, możemy samodzielnie wytłumić te elementy przy pomocy kawałka gąbki, gumy czy miękkiej tkaniny. Jest to wskazane zwłaszcza przy nagrywaniu, gdzie wychodzić mogą na jaw podobne przydźwięki. Czasami muzycy na czas rejestracji wytłumiają kawałkiem papieru czy taśmy nawet struny nieużywane w danej partii, by zminimalizować ryzyko wystąpienia niechcianych odgłosów.
Porady związane z ulepszaniem swojego brzmienia opublikowane były w czerwcowym wydaniu magazynu TopGuitar (TG 6/2015).