W nieustannej pogoni za wymarzonym brzmieniem wymieniamy instrumenty, efekty i wzmacniacze, często nie zwracając uwagi na pomniejsze, lecz wcale nie mniej istotne elementy naszego gitarowego arsenału. Abstrahując od tak osobistych czynników, jak umiejętności techniczne, styl gry czy wrażliwość muzyczna instrumentalisty, przedstawiamy w TopGuitar jedenaście niezawodnych sposobów na poprawienie brzmienia.
Zanim przejdziemy do jakichkolwiek konkretów, musimy odpowiedzieć sobie na jedno fundamentalne pytanie: co to znaczy lepsze brzmienie? Dla każdego gitarzysty termin ten będzie oznaczał zupełnie coś innego. Jedni chcą brzmieć ostro i agresywnie, inni ciężko i potężnie, jedni szukają w dźwięku gitary większej przejrzystości i dynamicznej wyrazistości, jeszcze inni – ciepła i miękkości.
Kluczem do wszelkich poszukiwań jest więc uświadomienie sobie, czego tak naprawdę oczekujemy i co chcemy docelowo osiągnąć. Jednak mimo iż brzmienie jest pojęciem wysoce subiektywnym i podlegającym indywidualnej interpretacji, można też ustalić pewne ścisłe kryteria, określające o jego jakość.
W tym artykule znajdziecie garść podpowiedzi i sugestii, które warto wziąć pod uwagę, szukając swojego własnego brzmienia, a także kilka porad, jak niezależnie od stylu i preferencji uczynić wasze brzmienie wymiernie lepszym.
ZMIANY, ZMIANY, ZMIANY
Kiedy wydaje nam się, że skompletowaliśmy już takie połączenie instrumentarium i nagłośnienia, które chcieliśmy, a mimo to uzyskiwane za jego pomocą brzmienie jeszcze nie do końca nas satysfakcjonuje, parę drobnych i wcale nie tak kosztownych zmian może okazać się zbawiennym rozwiązaniem.
1. Struny
Wibracja strun powoduje powstawanie dźwięku, więc to właśnie od tego kawałka drgającego drutu zależy bardzo wiele w kwestii jego brzmienia. Potocznym twierdzeniem jest, że aby uzyskać grubszy i bogatszy dźwięk, należy założyć grubsze struny. Jest to do pewnego stopnia prawdą, ale od każdej reguły są wyjątki: Billy Gibbons z ZZ Top czy Tony iommi z Black Sabbath znani są z bardzo treściwego brzmienia, a używają do tego strun wyjątkowo cien- kich. jest to jednak wynikiem wypracowania własnej kombinacji różnych czynników kreujących końcowe brzmienie.
Same struny zdecydowanie mają w tym swój duży udział i nie chodzi tylko i wyłącznie o ich grubość, ale też materiały, z jakich są wykonane oraz sposób ich wytwarzania – niektórzy producenci opracowują coraz nowsze, oryginalne stopy i formuły produkcyj- ne, by wydobyć z drgającej masy metalu maksimum brzmienia. Często można spotkać zestawy przeznaczone szczególnie do danego typu muzyki czy do konkretnych strojów – warto wypróbować jeden czy dwa i sprawdzić, czy różnica jest na tyle zauważalna i zadowalająca, żeby zdecydować się na regularne używanie takich strun.
Przy okazji strun warto wspomnieć też o stroju. Przykładem znów posłuży tu Tony iommi, który mimo iż zakłada na swoje gitary struny bardzo cienkie i miękkie, to stroi je o trzy półtony niżej od standardowego EADGHE. Słabszy naciąg nie tylko produkuje niższe dźwięki, ale luźniejsze struny sprawiają też wrażenie, że dźwięk jest nieco ciemniejszy i bardziej ociężały – dlatego jeśli przy niskim stroju zależy nam mimo wszystko na sprężystości i wysokiej selektywności, należy założyć jednak struny grubsze, wymagające mocniejszego naciągu (stąd też popularnością wśród fanów niskich brzmień cieszą się gitary o wydłużonej menzurze, np. barytonowe, w których struny muszą być naciągnięte nieco mocniej niż przy tym samym stroju w gitarze o standardowej menzurze 25,5 czy 24,75 cala).
Prostym eksperymentem niewymagającym żadnych inwestycji i zakładania nowych strun (to chyba naj- mniej lubiana czynność wśród gitarzystów) może być obniżenie całego stroju zaledwie o pół tonu w dół, do Eb. Robili tak między innymi jimi Hendrix czy Stevie Ray Vaughan, a oni przecież nie mogli się mylić. Być może ten prosty zabieg uczyni wasze brzmienie bardziej atrakcyjnym, wydobywając więcej „mięsa” z waszej gitary. Pozostaje tylko przekonać do tego śmiałe- go ruchu pozostałych „strunowców” w zespole…
2. Kostki
Prawdopodobnie najtańszy element wyposażenia gitarzysty, przez jednych być może przeceniany, przez innych zdecydowanie bagatelizowany. Prawda jest taka, że tutaj najmniejsze różnice znajdują swoje odbicie w dźwięku. Pomijając samą kwestię artykulacji, którą zajmować się tutaj akurat nie będziemy, materiał, grubość i sprężystość kostki ma fundamentalne znaczenie dla brzmienia.
Oczywiście inną kostkę dobierzemy do gry akordowej, a inną do szybkiego shreddingu potokami pojedynczych nut. Spróbujcie jednak wziąć kilka różnych kostek i zagrać ten sam krótki fragment każdą z nich po kolei, wsłuchując się w barwę dźwięku, a dostrzeżecie różnicę!
Rodzaj kostki ma praktycznie dosłowne przełożenie na barwę dźwięku: twarda i ostra skutkuje takimże dźwiękiem, podobnie gruba i miękka (są na przykład kostki z grubej gumy imitujące brzmienie gry palcami). Oprócz kostek wykonywanych z tworzyw sztucznych można też spotkać robione z drewna, metalu, a nawet kamienia – żadne z tych rozwiązań nie jest lepsze ani gorsze, tylko inne.
Znaczenie nie tylko dla szybkości i wygody gry, ale też dla brzmienia, ma kształt, a szczególnie samo zakończenie kostki: ostre z reguły daje szybki atak i skupiony dźwięk, zaokrąglone – łagodniejszy.
3. Kable
Od jakości przewodów zależy ile z tego, co tak misternie i umiejętnie wytworzyliśmy grając na naszej gitarze, przejdzie dalej i trafi do wzmacniacza. Z zasady im dłuższy kabel, tym większa strata na jakości brzmienia, najbardziej dotykająca wysokich częstotliwości. Dlatego używajmy możliwie jak najkrótszych kabli łączących gitarę ze wzmacniaczem lub efektami i efekty z piecem.
Przede wszystkim jednak zadbajmy, by używać kabli sprawdzonych producentów, odznaczających się dobrymi, jawnymi i przede wszystkim stałymi parametrami. Drugi krok to zaopatrzyć się w kompletne okablowanie tego samego producenta i to najlepiej tego samego typu. Dlaczego? Bo każdy łańcuch (w tym wypadku sygnałowy) jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo. Co z tego, że kupiliśmy właśnie kabel gitarowy za 500 zł, jeśli pomiędzy efektami tkwi wciąż ten sam cienki przewód zlutowany kiedyś na kolanie przez starszego brata?
I nawet nie myślcie, by dłużej używać tych cienkich kabelków dostarczanych często w komplecie z nową gitarą. One są po prostu ZŁE: bezpardonowo ucinają pasmo i przy okazji działają jak antena, odbierając takie rzeczy, których na pewno nie chcecie słuchać w swoich gitarowych głośnikach, na przykład ruskie radio.
Przy okazji, jeśli używacie osobnego wzmacniacza i kolumny, upewnijcie się, że łączycie je ze sobą porządnym, przeznaczonym do tego kablem – nigdy nie używajcie w tym celu przewodów instrumentalnych, bo możecie nie tylko zaszkodzić samemu brzmieniu, ale nawet poważnie uszkodzić sprzęt!
4. Efekty
Sami najlepiej wiecie, jakie efekty gitarowe lubicie i jakie sprawdzają się dobrze w waszej muzyce. Istotną kwestią przy stosowaniu wielu osobnych efektów pomiędzy gitarą a wzmacniaczem jest to, że każdy z nich, nawet nieużywany, może mieć degradujący wpływ na sygnał. Przy dwóch–trzech stompboksach może nie być to aż takim problemem, ale przy ośmiu lub dziesięciu już tak.
Tutaj należy zwrócić uwagę, że true bypass przepuszczający sygnał bezpośrednio od wejścia do wyjścia z efektu, kiedy nie jest on aktywowany, niestety nie jest cudownym rozwiązaniem. Tak samo szkodzić on może sygnałowi jak te efekty, które nawet wyłączone, zachowują przepływ sygnału przez ich wewnętrzny układ. Te ostatnie czasami nawet okazują się mieć lepszy wpływ na sygnał, odpowiednio wzmacniając go bez podbijania głośności, aby na wyjściu z efektu był taki sam jak na wejściu.
Jeśli natomiast żaden z używanych przez nas efektów nie ma wbudowanego buforu, można specjalnie użyć osobnego urządzenia tego typu na początku łańcucha efektów.
Osobną uwagę należy poświęcić zasilaniu efektów. Pętla masy powstająca przy korzystaniu z zasilania sieciowego to jedna rzecz, różnice napięć poszczególnych urządzeń podpiętych do tego samego źródła prądu to druga, a zużywające się baterie powodujące powolną lub całkiem radykalną zmianę działania efektu dotkniętego głodem energetycznym to trzecia z najczęściej pojawiających się przeszkód na drodze do brzmieniowego absolutu.