Na tegorocznych Winter NAMM Show Markbass ujawnił szczegóły urządzenia Mark Vintage Pre i pozostawało tylko czekać, aż trafi on do sklepów. Trochę to trwało, ale jest, mamy go w Redakcji i oczywiście postanowiliśmy się mu wnikliwie przyjrzeć. Najnowszy preamp od Markbassa robi grę!
Fanów Marcusa Millera powinno zainteresować to, że pomimo jawnej kontynuacji idei z poprzednich headów, duża część tego efektu zrodziła się właśnie z sugestii Marcusa, który szukał kompaktowego, niewielkiego urządzenia do nagrywania.
I tu pojawia się dla nas pierwsza wskazówka – ten sprzęt został przede wszystkim zaprojektowany jako bestia studyjna, tak, by oddać w nagraniach jak najwięcej energii rodzącej się podczas gry. Ambitne i słuszne założenie, zwłaszcza, że w rezultacie otrzymaliśmy – trochę uprzedzając fakty – nowoczesny sprzęt, który pozwala każdemu uzyskać wysokiej jakości profesjonalne brzmienie, użyteczne w studio jak i na koncertach.
Geneza Mark Vintage Pro
Zanim na świat przyszedł tytułowy Mark Vintage Pro, pojawił się na nim basowy head Little Mark Vintage. Wykorzystywał on znajomy lampowy preamp z triodą widoczną przez okienko w panelu przednim.
Jakiś czas później nastąpiła modyfikacja tego heada w postaci Little Mark Vintage D2. Zaimplementowano w nim dodatkowo kilka rozwiązań, dostosowując głowę do wymagań nieco innej grupy muzyków. Wynikiem tego jest m.in. inne rozwiązanie sekcji EQ. Tym samym w ofercie firmy znalazły się dwie odmiany podobnego wzmacniacza, czyli dla każdego coś dobrego. Po czym, do Marco De Virgiliisa napisał Marcus…

Mark Vintage Pre – ogólnie
Mamy tutaj do czynienia z efektem, który może funkcjonować samodzielnie, posiada w komplecie własny zasilacz, ale też z powodzeniem zamontujemy go w podłodze pomiędzy innymi efektami. Jeśli chodzi o miejsce to zajmuje przestrzeń mniej więcej odpowiadającą nieco ponad dwóm standardowym kostkom Boss, czy MXR.
Biorąc pod uwagę rozplan regulatorów, pokręteł i przełączników, to w porównaniu z układem na panelu wspomnianych headów Vintage, w końcu zapanował porządek. Pisałem o tym w teście wspomnianego już Little Mark Vintage D2, że to jedyna rzecz wymagająca jeszcze dopracowania, bo taki artystyczny nieład na panelu nie wszystkim może przypaść do gustu. Tutaj wszystko zyskało na logice, symetrii i przejrzystości, pomimo wielu kontrolerów, które oferuje nam Little Vintage Pre. Estetyka i ergonomia jest zatem bez zarzutu.
Wszystko zyskało na logice, symetrii i przejrzystości, pomimo wielu kontrolerów, które oferuje nam Little Vintage Pre. Estetyka i ergonomia jest zatem bez zarzutu

Mark Vintage Pre – co na pokładzie?
Zacznijmy od tego, że Mark Vintage Pre wyposażono w pierwszy stopień mocy oparty na triodzie 12AX7 (ECC83). Co prawda lampa jest dodatkowo doświetlona diodami, ale to i tak miłe uczucie, gdy wiemy, że żarzy się tam prawdziwa ekektroda. Oprócz estetycznego, diody mają też sygnalizacyjne zadanie. Ich mruganie informuje użytkownika, czy lampa jest odpowiednio nagrzana i czy urządzenie jest gotowe do dostarczenia maksymalnej mocy.
Do tego w odwodzie czeka niepozorny, bo rozstrzelony 4-pasmowy korektor. Zaimplementowano mu zmienione ustawienia na środku częstotliwości, wszystko dostrojone tak, aby oferować najużyteczniejsze, zrównoważone brzmienie, które łatwo przebije się w każdym miksie.
Dalej czekają na nas dwa rodzaje przesteru dostępne poprzez przytrzymanie wciśniętego footswitcha Drive. Potencjometr Drive z kolei kontroluje ilość przesterowania, nasycenie brudem, od chrunch po bardziej agresywne przesterowanie. Pokrętło Blend pozwala rzecz jasna na ustalenie proporcji pomiędzy torem Drive a Clean. Dodanie odrobiny zniekształcenia podczas nagrania studyjnego zawsze uatrakcyjni nasz sound – to jedna ze sztuczek często wykorzystywanych w trakcie realizacji nagrań. Przełącznik Boost z kolei podnosi skokowo poziom sygnału do +6 dB, aby natychmiast uzyskać większy headroom, na przykład podczas sola.
Dodanie odrobiny zniekształcenia podczas nagrania studyjnego zawsze uatrakcyjni nasz sound – to jedna ze sztuczek często wykorzystywanych w trakcie realizacji nagrań
DI Box z wbudowanym transformatorem, jest zoptymalizowany, aby dawać czysty, pełny, bogaty dźwięk na wszystkich częstotliwościach, obsługując nawet ekstremalne transjenty bez wprowadzania jakichkolwiek zniekształceń lub podbarwień.

Wyjścia są jednym z elementów, które zasugerował Marcus Miller. Mamy tu zatem cyfrowe gniazdo RCA (z transformatorem), a także Toslink z przełącznikiem częstotliwości próbkowania 44,1 / 48 / 96KHz, co czyni nasz preamp idealnym narzędziem studyjnym do nagrywania basu. Dalej widzimy wejście Aux, do podłączenia smartfona lub odtwarzacza MP3 w celu zmiksowania go z naszym basem, co pozwala na odtwarzanie np. backing tracks i ćwiczenie.
Poza tym wyjście słuchawkowe, pętla efektów wysyłania / powrotu do połączenia z ulubionymi stomp boxami. Na koniec wspomnę o True Bypass, co oznacza, że gdy Mark Vintage Pro jest wyłączony, nie nastąpi utrata jakości sygnału audio.

Brzmienie
Podczas gdy w głowie Little Mark Vintage otrzymaliśmy brzmienie lekko podkolorowane, z rumieńcami i „lajwowym” przeznaczeniem, tak tu, w przypadku Markbass Mark Vintage Pre, mamy już pełne otwarcie tego sprzętu na ideę podrasowywania naszego brzmienia. Filtracja i korekcja nie czai się już gdzieś nieśmiało za rogiem, tylko wchodzi „z buta” w nasz sound i ingeruje „na pełnej…” Dzięki temu to urządzenie bardzo efektywnie podnosi jakość wytwarzanego lub nagrywanego dźwięku, choćbyśmy grali na jakimś przeciętnym wieśle.
Filtracja i korekcja nie czai się już gdzieś nieśmiało za rogiem, tylko wchodzi „z buta” w nasz sound i ingeruje „na pełnej…” Dzięki temu to urządzenie bardzo efektywnie podnosi jakość wytwarzanego lub nagrywanego dźwięku, choćbyśmy grali na jakimś przeciętnym wieśle
Mark Vintage Pro na nasze wyraźne życzenie może przerodzić się w muzyczne tsunami zniszczenia, nie pozostawiając żywych wśród niedowiarków. Gdy pokusimy się o odkręcenie w okolice ¾ skali potencjometru Drive i Blend, a do tego dodamy sygnałowi odpowiedniej mocy gainem, naprawdę nie będzie co zbierać, ale wszystko to w jak najbardziej pozytywnym rozumieniu – to będzie po prostu rockowo – metalowa demolka na najwyższej jakości.
Osobiście nie jestem wielkim fanem zbyt dzikich dźwięków basu i nigdy nie używałem zbyt ognistych przesterowań, ale wiem, że hardrockowi i metalowi basiści na pewno by się tutaj mocno podniecili. Oczywiście dzięki szerokim możliwościom regulacji, zniekształcenie drive potrafi być też dyskretne, ale zawsze pozostaje efektowne. Dzieje się tak przez idealnie wymyśloną teksturę brzmienia, z cały czas słyszalnym (lekko kompresującym) charakterem lampy.
Jeśli natomiast zaczniemy zagłębiać się w bardziej cywilizowane i czystsze brzmienia, usłyszymy bardzo szeroką gamę barw, od nowoczesnych, slapperskich, po przydymione dźwięki vintage dopasowane do soulu, czy bluesa. Niesamowitą robotę robi też przełącznik z trzema presetami barw. Flat to oczywiście wyzerowanie pasm i na nim możemy najbardziej świadomie bawić się 4-pasmową korekcją, Cut wycina średnicę i wzmacnia Low i High (słynny marcusowy „uśmieszek” na korektorze graficznym) oraz Old ze spłaszczoną „górką”.

Producent: http://www.markbass.it
Dystrybucja w Polsce: https://konsbud-audio.pl